migracje, migranci

fot. EPA/Miguel Barreto

Centro Astalli: wrogiem nie są migranci, ale wojny i kryzysy humanitarne

Do Ceuty, hiszpańskiej enklawy w Maroku, w ciągu dwóch dni przybyło co najmniej 8 tys. migrantów, wśród nich duża grupa kobiet i dzieci. Hiszpańskiego premiera, który przybył do Ceuty obiecać przywrócenie porządku, mieszkańcy przywitali gwizdami i wyzwiskami.

Kryzys dyplomatyczny, jaki trwa między Madrytem a Rabatem, pogłębiło podejrzenie, że marokańska straż graniczna specjalnie przepuściła migrantów, aby odegrać się na Hiszpanii za udzielenie schronienia Ibrahimowi Ghali, szefowi separatystów z Frontu Polisario, walczącego z Marokiem o Saharę Zachodnią.

>>> Bp Zadarko: nie do wszystkich biskupów dociera, że migranci są w ich diecezjach 

Hiszpańscy biskupi opublikowali w związku z tą sytuacją oświadczenie, w którym wyrażają zaniepokojenie cyniczną grą polityczną, w której wykorzystywani są najbiedniejsi.

Tymczasem 19 maja u wybrzeży Tunezji miała miejsce kolejna katastrofa statku z migrantami. Wypadek przeżyło 33 obywateli Bangladeszu. 50 osób wciąż uznaje się za zaginione. Nie poprawia się także sytuacja uchodźców na Lampedusie i na greckich wyspach oraz tych, którzy znajdują się na tzw. „szlaku bałkańskim”.

Pomoc migrantom ocalonym u brzegów Wysp Kanaryjskich, fot. EPA/Angel Medina G.

To wszystko i regularne tragedie na Morzu Śródziemnym nie powodują jednak wprowadzenia skutecznych rozwiązań politycznych. „Kryzys, z którym mamy do czynienia, nie jest sytuacją nadzwyczajną. Nie można nazywać tak zjawiska, które trwa od 20 lat. Bez zrozumienia tego nie wprowadzimy efektywnych rozwiązań” – uważa Donatella Parisi, szefowa działu komunikacji w Centrum Astalli.

„Dalsze postępowanie w ten sposób stawia nas w pozycji ciągłego alarmu, strachu i logiki obrony przed rzekomym zagrożeniem, jakim są migranci. Tymczasem naszym jedynym prawdziwym wrogiem są wojny i kryzysy humanitarne, przed którymi ludzie uciekają w poszukiwaniu ratunku. Powinniśmy myśleć o cierpiących, a nie o sobie. Tylko wtedy, gdy przestaniemy mówić o sytuacji nadzwyczajnej, uda nam się wypracować długoterminowe rozwiązania strukturalne, ale przede wszystkim zmienić perspektywę i w centrum postawić zdesperowanych ludzi, a nie nasz święty spokój – powiedziała Radiu Watykańskiemu Donatella Parisi. – Nawet gdy dzieją się takie tragedie, jak ta wczorajsza, gdy na morzu ginie kolejnych 50 osób, mówiąc o kryzysie migrantów, mówimy o nas, o tym, że to my mamy problem, że to my musimy znosić tę inwazję… To powinno wstrząsnąć naszymi sumieniami i skłonić nas do wprowadzenia rozwiązań strukturalnych tej sytuacji, która jest haniebna i nie do przyjęcia, jak nazwał ją papież Franciszek”.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze