Fot. Anna Gorzelana/Misyjne Drogi

Chcą działać w Kościele. Młodzi świeccy na wolontariacie misyjnym [MISYJNE DROGI]

Powiedzieć, że świeccy, przynajmniej ilościowo, nie stanowią w Kościele marginesu to nic nie  powiedzieć. Duchowni, jak oceniam, to zaledwie około 0,1% naszej wspólnoty.

Czasem można jednak odnieść wrażenie, że bez księży nic nie może się wydarzyć. Żadna decyzja nie może zostać podjęta. A przecież papież Franciszek przypomina, że ksiądz niezastąpiony jest tylko przy odprawianiu mszy św. czy sprawowaniu niektórych innych sakramentów. Reszta zadań w Kościele to pole do działania także dla świeckich. Dlaczego mamy z tym problem? Z jednej strony księża potrafią bardzo sceptycznie podchodzić do pomysłów osób świeckich, ale też świeccy często nie garną się do podejmowania odpowiedzialności za to, jak funkcjonuje wspólnota. Wolontariat misyjny jest przykładem na to, że młodzi świeccy chcą i potrafią być aktywni w Kościele razem z… duchownymi. 

Trzy tysiące wolontariuszy 

Na misje do krajów Afryki, Ameryki Południowej czy Azji wyjeżdżają nie tylko duchowni. Obok kilkudziesięciu polskich świeckich misjonarzy, którzy na stałe ewangelizują w różnych zakątkach świata, jest też spora grupa około trzech tysięcy krótkoterminowych wolontariuszy misyjnych, którzy zazwyczaj w czasie wakacji decydują się na kilkutygodniowy wyjazd. Są na misjach do roku, ale najczęściej nie dłużej niż trzy miesiące. Pomagają w przedszkolach, szkołach, zajmują się dziećmi, opiekują starszymi, operują, szkolą miejscowy personel. Mają zadania, które zależą od potrzeb lokalnej społeczności, do której przyjeżdżają. I to jest właśnie kluczowe. Wsłuchiwanie się i wpatrywanie w potrzeby innych. Przygotowanie do takiego doświadczenia powinno więc sprowadzać się nie tylko do nabywania konkretnych umiejętności fachowych związanych z edukacją czy opieką zdrowotną. Istotne jest przygotowanie duchowe. Misjonarze bardzo często podkreślają, że najważniejsze jest odkrycie wspólnego doświadczenia wiary, bo to ono pomaga wspólnie zbliżać się do Boga i jednocześnie do siebie nawzajem. Bez tego misje są niemożliwe. 

Fot. Przemysław Skibiński

Zobaczyć inny Kościół 

Przygotowaniem młodych osób do wyjazdów misyjnych zajmują się liczne organizacje. Nie tylko zakonne (klawerianki, kombonianie, oblaci, pallotyni, salezjanie) czy diecezjalne, ale także i świeckie. Wśród tych, którzy wysyłają największą liczbę osób są: Wolontariat „Leczymy z misją”, Salvator, Centralna Diakonia Ruchu Światło-Życie, Don Bosco, Młodzi Światu, Przymierze Miłosierdzia, Misevi, Oblacki Wolontariat Misyjny NINIWA, Akademickie Koło Misjologiczne i Fundacja Pomocy Humanitarnej „Redemptoris Missio”. 

Wolontariuszka misyjna, która była na wyjeździe w Boliwii zaznacza, że ze strony wspólnoty Kościoła w Polsce spotkało ją bardzo duże wsparcie, kiedy podjęła decyzję o wyjeździe. – Dużo miłych słów i sytuacji spotkało mnie po moich niedzielach misyjnych, w trakcie których przeprowadzałam zbiórki na swój wyjazd. Kościół jako wspólnota dużo mi dał, szczególnie salezjanie, bo to oni organizowali mój wyjazd na misje. Dzięki nim jestem, gdzie jestem i robię to, w czym czuję się bardzo dobrze – mówi Magdalena Pionk. Przyznaje jednak, że na poziomie lokalnym brakuje często inicjatyw, w które osoby świeckie, zwłaszcza młode, mogłyby się zaangażować. – Gdybym nie wyszła dalej niż moja parafia, to nie poznałabym Kościoła z innej strony. Jestem z małej miejscowości. Nie ma tam żadnych oaz, wspólnot i żadnych organizacji, w które mogłam się włączyć, gdy byłam nastolatką – podkreśla Magda. – Przez to wielu młodych ludzi wy- chodzi z założenia, że Kościół to msza św. w niedzielę, na którą trzeba pójść i na tym ich kontakt z Kościołem się kończy – dodaje. 

W sierpniu tego roku do Ugandy wyruszyła kilkuosobowa grupa z poznańskiego Akademickiego Koła Misjologicznego. Wolontariusze mieli okazję wędrować śladami dr Wandy Błeńskiej. Na miejscu mieli jednak do wykonania wiele praktycznych zadań. – Doświadczenie misyjne w Ugandzie porównało nasze dotychczasowe wy- obrażenie o Afryce znane z mediów, książek czy filmów z tym, jak wygląda naprawdę. Najcenniejsze w każdej podróży jest poznanie prawdziwego kraju, a nie tej wersji tylko dla turystów. Spotkaliśmy wielu różnych ludzi, jedni traktowali nas jak bankomat, inni jak wydarzenie, ponieważ niektórzy pierwszy raz na żywo widzieli białego człowieka. Przez trzy tygodnie pracowaliśmy na farmie przy seminarium diecezji Masaka. Sadziliśmy kawę, kapustę, kasawę, mango, soję, zbieraliśmy matokę, nawoziliśmy rośliny – mówi Filip Łuczak z AKM. 

>>> Chłopiec marzył o byciu zabójcą. Święta zmieniają życie dzieci z dzielnic nędzy w Bogocie [REPORTAŻ]

Fot. arch MISEVI Polska

Tylko dla wierzących? 

Na wyjazd decydują się najczęściej osoby wierzące, które dość mocno angażują się w działania na rzecz Kościoła. Bywa jednak tak, że na misje wybierają się lekarze czy pielęgniarki, którzy nie są w żaden sposób związani z wiarą. Nie jadą po to, aby ewangelizować, ale aby pomóc – choć czy ta pomoc, dobro w sercach, nie jest dowodem działania w nich Boga? W krajach Afryki opieka zdrowotna ciągle jest niestety na bardzo 

niskim poziomie. Wiele osób wciąż korzysta z usług szamanów. Każda para rąk jest na wagę złota. Lekarze specjaliści oferują swoją pomoc, uczą dobrych nawyków, a fundacje dostarczają niezbędny sprzęt. – Tam, gdzie pomagamy systemowo, na przykład w Kamerunie, widać, że poprawia się jakość życia. Podarowany przez nas sprzęt działa i często jest niezbędny. 

Ale obszary pomocy oczywiście ciągle się zmieniają. Tam, gdzie wybuchają wojny, konflikty albo pojawiają się klęski żywiołowe ciągle jest wiele do zrobienia – mówi Justyna Janiec-Palczewska, prezes Fundacji „Redemptoris Missio”. – W tym roku wysłaliśmy już okulistów, chirurgów, kardiologów, położne, ratowników medycznych, stomatologów. Nie wszyscy pojechali wierzący, ale doświadczyli żywego Kościoła, coś w nich się zmieniło – dodaje dr hab. Marcin Wrzos OMI, także z zarządu Fundacji. 

zadanie duchownych. Posłanie Jezusa było uniwersalne: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (MK 16,15-16). Każdy z nas może i powinien angażować się w ewangelizację. „W działalności misyjnej należy dowartościować różne formy obecności laikatu, uwzględniając ich naturę i cele: niech stowarzyszenia laikatu misyjnego, chrześcijańskie organizacje wolontariatu międzynarodowego, ruchy  dojrzałego i odpowiedzialnego laikatu, którego formacja jest istotnym i niezbywalnym wymogiem plantatio Ecclesiae, który pojawia się w młodych Kościołach” – pisał Jan Paweł II w encyklice Redemptoris missio. Rozpoczął ją od słów: „Misja Chrystusa Odkupiciela, powierzona Kościołowi, nie została jeszcze bynajmniej wypełniona do końca”. 

Fot. Przemysław Skibiński

Młodość jest czasem zbierania doświadczeń, rozeznawania powołania i uczenia się świata. Wolontariat misyjny jest z pewnością przeżyciem, które odmienia człowieka. Młodzi, ale także wolontariusze w średnim wieku (choć tych młodych jest najwięcej) podkreślają, że wyjeżdżają na misje z przekonaniem, że podarują coś innym – czas, energię, bywa że i pieniądze. Tymczasem po powrocie okazuje się, że owszem, wiele z siebie dali, ale również sporo otrzymali od tych, których spotkali na krańcach świata. Dzielenie się wiarą, refleksjami, życiowym doświadczeniem jest wielką zaletą krótkoterminowych wyjazdów. Nie zmieniają one świata w okamgnieniu, ale pozwalają budować Kościół jako wspólnotę ponad kulturowymi czy społecznymi podziałami. To dotknięcie różnorodności i jednocześnie uniwersalności Kościoła. Wszyscy w Kościele jesteśmy odpowiedzialni za misje. To nie tylko rodzaju włączą się w misję ad gentes we współpracy z Kościołami lokalnymi. To wszystko będzie sprzyjać wzrostowi.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze