fot. PAP/EPA

Chcemy po prostu wrócić do domu 

Na początku tego roku krajobraz równiny Niniwy przepełniony był zniszczeniami. Dwanaście tysięcy obiektów, które należały do tamtejszych chrześcijan, zniszczyły odziały tzw. Państwa Islamskiego.

Spośród nich 363 obiekty należą nadal do Kościoła. Żaden z nich nie nadaje się do użytku. Islamiści nie dość, że je sprofanowali, to jeszcze skutecznie uniemożliwili odbudowę świątyń i zabudowań duszpasterskich. Siostry dominikanki z Teleskuf wciąż mają nadzieję na powrót do swojego klasztoru. 

Odbudowa Niniwy trwa 

W maju tego roku zainaugurowano projekt odbudowy chrześcijańskich domów na terenie równiny Niniwy. Pomysłodawcą i głównym organizatorem odbudowy jest Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie. „Do tej pory do Teleskuf, miejscowości na terenie równiny Niniwy, powróciło już 450 rodziny. Mamy nadzieję, że za ich przykładem podążą następne” – mówi przewodniczący Komisji Odbudowy Niniwy ks. Andrzej Halemba z Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.  

Dominikanki z Teleskuf 

Przed wojną w Teleskuf mieszkały siostry dominikanki św. Katarzyny ze Sieny. W perspektywie nadchodzącego kataklizmu, jakim była okupacja miasta przez ISIS, mniszki zmuszone były do ewakuacji. Pozostawiły klasztor i kilka zabudowań, w których prowadziły świetlicę dla dzieci i dom opieki dla osób starszych. „To był praktycznie szpital. Dzięki wsparciu kilku parafii z Niemiec nasz ośrodek był jednym z najlepiej wyposażonych tego typu obiektów w okolicy” – wspomina siostra Luma Khuder. Dziś wnętrze zarówno klasztoru, kaplicy, jak i pozostałych zabudowań są zniszczone. Cały sprzęt został albo zniszczony, albo rozkradziony. Mimo to siostry chcą powrócić do swojego domu. Zdają sobie sprawę z tego, że ich obecność na równinie Niniwy jest konieczna. „Wiele spośród nas ma przygotowanie medyczne. A szpitali i punktów medycznych wciąż potrzeba” – mówi siostra z Teleskuf. 

Siostry ciągle w akcji  

Kiedy ekstremiści z tzw. Państwa Islamskiego w 2014 r. stali u progu bram miasta, siostry opuściły je jako jedne z ostatnich. Mniszki, jako wewnętrzni uchodźcy, przedostały się do autonomicznego regionu Kurdystanu, aby przeczekać w obozie dla uchodźców w Irbilu. – Kiedy przyjechałyśmy do Irbilu, od razu zakasałyśmy rękawy” – wspomina s. Nazek Matty – ówczesny dyrektor obozu ks. Douglas Basi dobrze nas znał. Wiedział, że się przydamy. I rzeczywiście siostry rozpoczęły pracę na rzecz uchodźców. Niektóre z nich zajęły się nauczaniem dzieci i młodzieży, inne opiekowały się straszymy i chorymi, jeszcze inne przygotowywały posiłki dla kilkudziesięciu tysięcy osób. Siostra Luma, jako położna, uczyła młode matki, jak przewijać i karmić dzieci. Przez cały ten czas mniszki pracowały w obozie, a w ich domu w Teleskuf dżihadyści zorganizowali najpierw szpital dla swoich rannych żołnierzy (ranni jeńcy byli dobijani), a później ich klasztor stał się więzieniem i miejscem egzekucji i tortur niejednego wroga ISIS. Wśród nich było sporo chrześcijan.  

Fot. EPA/AHMED JALIL

Uświęcić na nowo 

Klasztor sióstr dominikanek św. Katarzyny ze Sieny również niedługo zostanie odbudowany. Zostanie również przywrócony jego dawny charakter. „Takie decyzje już zapadły, pomożemy siostrom w pierwszej kolejności, gdyż ich obecność będzie błogosławieństwem dla powracających tam mieszkańców” – mówi ks. Halemba z PKwP. Jednak to, co się działo w konwencie za okupacji tzw. Państwa Islamskiego, trzeba na nowo uświęcić pracą i modlitwą. – Już nasza w tym głowa, że pogonić wszystkie złe duchy z tego miejsca! – mówią siostry dominikanki, które powoli szykują się do przeprowadzki z Irbilu do rodzinnego Teleskuf. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze