Czas zejść z kanapy [MISYJNE DROGI]
„Tu się wydarzyło coś, co jest z Boga. Ludzie poszli do spowiedzi, na Mszę św., doświadczyli dobrego obrazu Kościoła. To w nich zostanie” – podsumował ŚDM
p Grzegorz Ryś z Krakowa.
Dwa tygodnie po Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie i Brzegach jest posprzątane. Zaczynają się podsumowania. Trwają liczbowe szermierki: czy uczestników było półtora miliona, a może trzy? Czy przyjechali z 187 państw, czy ze 190? Podaje się rekordowe liczby rejsów lotniczych i pasażerów przewiezionych koleją. Na rynku krakowskim jest już pustawo. Podobnie na Prądniku, Kleparzu, Podzamczu czy Kazimierzu.
Zanim przyjechał papież
Prawie 19 tysięcy młodych zdecydowało, że dwa tygodnie poświęci służbie innym jako wolontariusze. Bez nich to wydarzenie by się nie udało. Każdy przyjeżdżał ze swoją motywacją. – Naszym zadaniem była po prostu pomoc pielgrzymom – wyjaśnia Joy, wolontariusz z Peru. Blanca z Argentyny na kilka miesięcy przed przylotem do Polski miała wypadek na rowerze. Lekarze zapewniali, że po dwóch miesiącach leżenia ledwo będzie się mogła ruszyć, ale jej chęć pomocy zmobilizowała organizm do tego stopnia, że gdy ją poznałam, już tylko kuśtykała. Matthew o polskich korzeniach przyjechał z Australii i przy okazji spotkał się z przyjaciółmi oraz odwiedził rodzinne strony. Z kolei Wiktoria z Ukrainy po pół roku nauki polskiego wykorzystała pobyt w Polsce, by dowiedzieć się, jakie warunki musi spełnić, by pracować tu jako lekarz.
Codzienność
Najpierw młodzi ludzie uczestniczyli przez pięć dni w życiu poszczególnych diecezji oraz zgromadzeń zakonnych w Polsce. W niektórych diecezjach było ich prawie 40 tysięcy (Katowice), w innych, najbardziej oddalonych od Krakowa, zaledwie dwa-trzy tysiące. Był tam czas na wydarzenia duchowe, ale także na zwiedzanie. W Krakowie liczba pielgrzymów rosła z dnia na dzień. Rynek Krakowa, ale także Wieliczki czy Wadowic (wszędzie tam mieszkali pielgrzymi) z czasem zapełnił się grupami ludzi przemieszczających się z flagami i gadżetami odróżniającymi jednych od
drugich. Trudno było przejść. Parki, skwery, chodniki zostały zasiedlone przez odpoczywających pielgrzymów. Dni zaczynały się przeważnie od śniadania w miejscu zakwaterowania, po czym grupy udawały się na modlitwy poranne i katechezy. Pozostałą część dnia, do czasu wydarzeń centralnych, wypełniało zwiedzanie i posiłki opłacane kolorowymi talonami. Krakowian w tym czasie w mieście było niewielu. Taksówkarze mówili, że ponad połowa mieszkańców wyjechała w obawie przed zamachami czy paraliżem komunikacyjnym.
Być blisko siebie
Po przylocie (27 lipca) papież pojechał na Wawel, gdzie został przyjęty oficjalnie przez władze państwowe i biskupów. Widać było po nim zmęczenie, które zniknęło zaraz po spotkaniu z młodymi. Mówił o dwóch ważnych rzeczach: emigracji z Polski i imigrantach, podkreślając, jak ważne jest miłosierdzie w życiu codziennym: – Trzeba zidentyfikować przyczyny emigracji z Polski, ułatwiając powrót osobom, które chcą wrócić. Jednocześnie potrzebna jest gotowość przyjęcia ludzi uciekających od wojen i głodu. W katedrze wawelskiej Papież rozmawiał z polskimi biskupami. Mówił,
że mają być blisko ludzi, przestrzegał przed kultem pieniądza i uzależnianiem duszpasterstwa od niego czy taryfikacją poszczególnych sakramentów. Przypominał, że parafia to nie biuro, a wspólnota i zachęcał do otwartości na imigrantów. Do wprowadzania miłosierdzia w życie. Wieczorem spotkał się z młodymi w oknie przy Franciszkańskiej, tak jak to robił Jan Paweł II. Rozmawiał z nimi o śmierci. Chyba nikt nie spodziewał się takiego tematu: – Opowiem was historię jednego z was. Maciej Cieśla miał trochę więcej niż 22 lata. Studiował grafikę i porzucił swoją pracę, żeby
zostać wolontariuszem Światowych Dni Młodzieży. To on przygotował wszystkie projekty graficzne, flagi, pakiet pielgrzyma, wizerunki świętych patronów, które teraz zdobią miasto. W tej swojej pracy odnalazł wiarę. W listopadzie zdiagnozowano u niego raka. Lekarze nie mogli nic zrobić. Nie pomogła nawet amputacja nogi. Chciał dożyć wizyty papieża. Nawet miał zarezerwowane miejsce
w tramwaju, którym będzie podróżował papież, ale 2 lipca zmarł. Wszyscy byli tym bardzo poruszeni, bo uczynił wiele dobra. W ciszy módlmy się, z głębi naszego serca. On jest tutaj z nami. Pod oknem zapanowała cisza, ale młodzi byli zadowoleni z tego, że papież poruszał tak trudne tematy. – My o śmierci nie mówimy, ale przecież czasem ktoś z naszych przyjaciół odchodzi – komentowała Kristin.
Nie bądźcie nudni
W czwartek (28 lipca) papież rozpoczął od Mszy św. na Jasnej Górze, wpisującej się w jubileusz 1050-lecia Chrztu Polski. Wcześnie rano odwiedził w szpitalu kard. Franciszka Macharskiego. – Ewangelia mówi nam, że Pan nie utrzymuje dystansów, ale jest bliski i konkretny, jest między nami i troszczy się o nas, nie decydując za nas i nie zajmując się kwestiami władzy. – mówił papież w homilii. Przypominał, że chrześcijaństwo polega na służbie, a nie na władzy. Wieczorem papież przyjechał tramwajem na Błonia. Czekało tam na niego 800 tysięcy młodych. Odbył się Festiwal
Narodów, podczas którego prezentowano świętych z poszczególnych kontynentów, a młodzi z reprezentanci ich krajów szli ze swoimi flagami. – Chcę też wam wyznać coś, czego nauczyłem się przez te lata. Napełnia mnie bólem, gdy spotykam ludzi młodych mających 20-25-30 lat, którzy zdają się być przedwczesnymi „emerytami”. Martwi mnie, gdy widzę ludzi młodych, częciem walki. Którzy się „poddali”, nie rozpocząwszy nawet gry. Którzy idą ze smutną twarzą, jak gdyby ich życie nie miało żadnej wartości. Są to ludzie młodzi zasadniczo znudzeni… i nudni – kontynuował.
Wieczorem, w oknie na Floriańskiej, mówił bardzo praktycznie małżeństwie, o słowach, które są w nim niezbędne: proszę, dziękuję, przepraszam, a także o pokoju, który musi zwyciężyć z konfliktami.
Cisza, która krzyczy
Piątkowy poranek (29 lipca) Franciszek spędził w obozie Auschwitz- -Birkenau. To była wizyta w milczeniu, rozmawiał tylko krótko z byłymi więźniami obozu i potomkami osób pomagających Żydom w czasie II wojny światowej. – Milczenie papieża wyraża krzyk i desperację ludzkości – skomentował tę wizytę abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Po południu papież Franciszek odwiedził Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie-Prokocimiu. Ojciec Święty błogosławił dzieci, często bardzo chore i osłabione. Większość z nich leczy się onkologicznie. – To było więcej niż święto, to było głębokie przeżycie wiary – powiedział kapelan szpitala ks. Lucjan Szczepaniak, sercanin. Wieczorem na Błoniach odbyła się droga krzyżowa z udziałem około miliona pielgrzymów. Była ona swojego rodzaju przedstawieniem do rozważań przygotowanych przez biskupa Grzegorza Rysia osnutych wokół uczynków miłosiernych. – Jesteśmy powołani, aby służyć Jezusowi ukrzyżowanemu w każdej osobie zepchniętej na margines, by dotknąć Jego błogosławionego ciała w człowieku wykluczonym, głodnym, spragnionym, n a g i m ,
u w i ę z i o n y m , chorym, bezr o b o t n y m , prześladowanym, uchodźcy, imigrancie. Tam znajdziemy naszego Boga, tam możemy dotykać Pana – powiedział papież Franciszek. W oknie na
Floriańskiej Ojciec Święty nawiązał do wizyty w Oświęcimiu: – Okrucieństwo nie skończyło się w Auschwitz-Birkenau. Także dzisiaj ludzie są torturowani. Zatem módlmy się za tych Jezusów, którzy dzisiaj żyją na świecie, głodnych, spragnionych, wątpiących, chorych, którzy są samotni, którzy odczuwają ciężar wątpliwości, win i wiele cierpią.
Ksiądz przeciwny wegetacji
W sobotę 30 lipca rano papież odwiedził sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach i Sanktuarium św. Jana Pawła II. – Ksiądz nie zadowala się życiem przeciętnym, płonie pragnieniem świadczenia, lubi ryzyko i wychodzi nieograniczony drogami już wytyczonymi, lecz jest otwarty i wierny trasom wskazanym przez Ducha Świętego: przeciwny wegetacji, uradowany z ewangelizacji – mówił Franciszek podczas odprawionej tan Mszy św. z duchowieństwem, świeckimi konsekrowanymi i seminarzystami. Papież przypomniał, że kapłani i osoby konsekrowane są powołani do konkretnej miłości, czyli służby i dyspozycyjności i przestrzegł przed pokusą strachu lub wygody, zamknięciem w sobie i swoich środowiskach. Po południu papież zjadł obiad z przedstawicielami młodzieży z różnych kontynentów.
Na nienawiść – braterstwo
Sobota to czas pielgrzymki do Brzegów na wieczorne czuwanie na Campus Misericordiae i niedzielną Mszę św. Wieczorne widowisko „Droga do Jezusa” podzielone zostało na pięć przystanków. Każdy kończył się w ten sam sposób – na telebimie pojawiały się selfie ludzi z całego świata. Z nich powstawał obraz Jezusa Miłosiernego. Świadectwo życia chrześcijańskiego wypowiedzieli przedstawiciele kilku krajów. Polka Natalia mówiła o nawróceniu po 20 latach. Jak podkreślała, „miłosierdzie Boga jest żywe i działa do dzisiaj”. Syryjka z Aleppo, Rand Mittri mówiła: „Codziennie boimy się, że zginiemy lub zginą nasze rodziny, ale moja wiara w Chrystusa jest silniejsza niż okoliczności”. Paragwajczyk Miguel opowiadał zgromadzonym, że przez 16 lat brał narkotyki i popełniał przestępstwa. „Miałem trudności w relacjach z rodziną, nie czułem się im bliski ani kochany. Jednak Bóg zmienia nas na lepsze; moje uzdrowienie dokonało się 10 lat temu”. – Jesteście żywym znakiem tego, co miłosierdzie chce w nas dokonać. Teraz nie zabierzemy się do wykrzykiwania przeciw komuś, nie zabierzemy się do kłótni, nie chcemy niszczyć. Nie chcemy obrażać. Nie
chcemy pokonać nienawiści większą nienawiścią, przemocy większą przemocą, pokonać terroru większym terrorem. A nasza odpowiedź na ten świat w stanie wojny ma imię: nazywa się przyjaźnią, nazywa się braterstwem, nazywa się komunią, nazywa się rodziną – konkludował papież Franciszek. – Przyjaciele, Jezus jest Panem ryzyka, tego wychodzenia zawsze poza. Jezus nie jest Panem komfortu, bezpieczeństwa i wygody. Aby pójść za Jezusem, trzeba mieć trochę odwagi, trzeba zdecydować się na zamianę kanapy na parę butów do wędrówki, które pomogą ci chodzić po drogach,
o jakich ci się nigdy nie śniło ani nawet o jakich nie pomyślałeś; po drogach, które mogą otworzyć nowe horyzonty – dodał. Czuwanie zakończyło się adoracją. Po niej odbył się koncert, a zabawy trwały do rana.
Jesteś marzeniem Boga
Na Mszy św. posłania (31 lipca) papież Franciszek wysłał do ewangelizacji trzy miliony młodych misjonarzy. „Dla Jezusa – pokazuje to Ewangelia – nikt nie jest gorszy i daleki, nie ma człowieka bez znaczenia, ale wszyscy jesteśmy umiłowani i ważni: ty jesteś ważny! A Bóg liczy na ciebie z powodu tego, kim jesteś, a nie z powodu tego, co masz: w Jego oczach nic nie znaczy, jak jesteś ubrany, czy jakiego używasz telefonu komórkowego; dla Niego nie jest ważne, czy podążasz za modą – liczysz się ty. Taki, jaki jesteś. W Jego oczach jesteś wartościowy, a twoja wartość jest bezcenna – podkreślił, posyłając uczestników Mszy św. niczym misjonarzy. Tego dnia Franciszek spotkał się z wolontariuszami, a w oknie papieskim podziękował za czas w Polsce. Wyleciał później niż to planowano. Nad Krakowem było oberwanie chmury, a potem ukazał się tęcza. Papież zapowiedział kolejne Światowe Dni Młodzieży w Panamie, w roku 2019. Do tego czasu 3 miliony młodych chrześcijan z Brzegów, i nie tylko oni, ma zejść z wygodnej kanapy, założyć znoszone buty do wędrówki i wyruszyć w świat jako misjonarze. To ciężkie zadanie. Jednak możliwe do realizacji.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |