Syria: czego potrzebują chrześcijanie?

Nowoczesnej broni, samolotów, śmigłowców bojowych, pocisków i dział dalekiego zasięgu, świetnie wyszkolonych żołnierzy oraz amunicji – tego potrzebuje Syria według niejednego Europejczyka. Natomiast mieszkańcy Syrii dobrze wiedzą, że broń to nie wszystko, a trudna sztuka dialogu międzyreligijnego może uratować życie, albo nawet doprowadzić do pojednania. 

Kiedyś Hans Küng powiedział: „nie będzie pokoju w świecie bez pokoju między religiami, nie będzie pokoju między religiami bez dialogu między nimi i nie będzie dialogu między religiami bez globalnych etycznych wzorców”. Można się zgodzić lub nie z tym szwajcarskim „niepokornym teologiem”, jednak trzeba przyznać jedno: wszędzie tam, gdzie ludzie krzywdzą się i zabijają ze względu na religię, brakuje rzetelnej i konstruktywnej rozmowy, dobrej woli na pojednanie, ale przede wszystkim brakuje tam człowieczeństwa i prawdziwej wiary w Boga. 

Czy tej prawdziwej wiary w Boga brakuje dziś mieszkańcom Syrii? Ktoś może powiedzieć, że tak, bo cała ta wojna, przemoc i śmierć to efekt walk między muzułmanami a chrześcijanami. Czy jednak na pewno? 

Ksiądz – wróg numer jeden dla ISIS 

Koniec maja 2015 r., miejscowość Kariatain, około 80 km od ogarniętego wojną Damaszku. W kierunku stolicy Syrii wyrusza samochód, w którym jedzie dwóch mężczyzn. Zostają zatrzymani zaraz po opuszczeniu miasta. Rutynowa kontrola zamienia się w koszmar, który będzie trwał pięć miesięcy. Wśród zatrzymanych jest Jacques Mourad – według kontrolujących szczególnie niebezpieczny katolicki duchowny, który pomagał wszystkim, niezależnie od wyznania w ogarniętym przez chaos kraju. 

Ojciec Jacques Mourad należy do ekumenicznej wspólnoty „Mar Mousa al-habashi” (Wspólnota Świętego Mojżesza Abisyńskiego). Jest to starożytna wspólnota chrześcijańska, która została reaktywowana w 1994 r. Jej priorytetem jest aktywne włączanie się w dialog międzyreligijny między muzułmanami a wyznawcami Chrystusa. Z ramienia swojej wspólnoty opiekował się centrum pielgrzymkowym w pobliżu miasta AL-Qaryatayn oraz był duszpasterzem chrześcijan tam mieszkających. Jak sam wspomina w rozmowie z pracownikami Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie „największym problemem dla członków ISIS było to, że budynek klasztoru Mar Elian, gdzie był przeorem, był dla każdego, niezależnie od wyznania, oazą spokoju i pokoju. Ludzie czuli się tu dobrze, bo wiedzieli, że tu nikt nikogo nie skrzywdzi tylko dlatego, że jest, albo nie jest ochrzczony.” Efektem tego było porwanie syryjskiego mnicha przez tzw. Państwo Islamskie, tortury i poniżenie. Po pięciu miesiącach niewoli o. Jacques uciekł, m.in. dzięki pomocy muzułmańskich znajomych. 

Dialog lekarstwem na chorobę toczącą dziś Syrię 

Dziś o. Jacques przebywa w Europie, jest uchodźcą. Odwiedza kraje Wspólnoty Europejskiej, opowiada o losie Syryjczyków, ale również apeluje o to, żeby rozmawiać z ISIS. „Gdyby moi parafianie chcieli stawić opór, gdyby moja wspólnota w klasztorze Mar Elian zaczęła walczyć z »bandytami Al Nusry«, dziś byśmy już nie żyli” – zauważa o. Mourad. Zdaniem tego syryjskiego mnicha najbardziej potrzebny syryjskiej ziemi jest dialog z wyznawcami innych religii. To, co się dzieje w gabinetach polityków i sztabach generałów to jedno, jednak to, co może się dziać na płaszczyźnie dialogu, jest o niebo lepsze i może przynieść zdecydowanie lepsze rozwiązanie dramatu syryjskich chrześcijan.  

Parafrazując Künga, jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że w Syrii nie będzie pokoju bez pokoju między chrześcijanami a muzułmanami. Nie będzie w Syrii pokoju między nimi bez dialogu – to oczywiste. Ale od czego zacząć? Od globalnych wzorców etycznych, takich jak prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos? A może po prostu warto zacząć od tych, o których w ogóle się nie pamięta,  którzy „walczą na pierwszej linii frontu”? Może właśnie od przykładu o. Jacquesa Mourada.

ks. Paweł Kucia
fot. paalia, flickr.com

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze