fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Diecezja San Juan de los Lagos: ok. 80% wiernych praktykuje tu regularnie swoją wiarę 

Diecezja San Juan de los Lagos w stanie Jalisco oraz niektóre sąsiednie diecezje tworzą najbardziej katolicki region Meksyku. Większość mieszkających tu katolików traktuje swoją wiarę bardzo poważnie. 

– Niedawno zmarł pewien właściciel dużego rancza, który cały swój majątek zapisał w spadku na rzecz Stolicy Apostolskiej – opowiada Miguel, popijając tequilę z lodem. W tej części Jalisco mieszkańcy może wydają się nieco spokojniejsi i bardziej nieśmiali niż w Guadalajarze czy zachodniej części stanu, ale na pewno lubią chwalić się swoją pobożnością. Zresztą, chwalą się nie tylko nią. Miguel reklamował również pitą właśnie przez nas tequilę i nadmienił z lekkim oburzeniem w głosie, że tutaj też wytwarza się dobrą tequilę, a nie tylko w mieście Tequila, o czym wiele osób nie wie. Widziałem, że chce jeszcze coś dodać, więc cierpliwie zaczekałem, aż wyciśnie sok z limonki. – Wydaje mi się, że to właśnie z naszej diecezji San Juan de los Lagos najwięcej ofiar i datków spływa do Watykanu, mimo że jesteśmy diecezją dość małą – zaznaczył. Rzeczywiście, większość miejsc, które odwiedziłem w tej diecezji wręcz buzuje wiarą, ale fakt tak licznych i bogatych donacji ciężko mi potwierdzić. – Co ciekawe, w samym San Juan de los Lagos, gdzie jest serce naszej diecezji i drugie najważniejsze sanktuarium maryjne w Meksyku, ludzie raczej stronią od religii – dodał. Jego żona, Martha, energicznie to potwierdza. Zdaje się, że ta młoda prawniczka z racji swojego zawodu nieco podróżuje po regionie i jest spostrzegawcza, więc musi coś wiedzieć. Nie zostało mi nic innego, jak pojechać do San Juan de los Lagos i to sprawdzić. Zatem – ruszyłem. 

fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Serce Meksyku 

Już od samego początku mieszkańcy San Juan de los Lagos zaprzeczają opinii, jakoby pobożni to byli głównie pielgrzymi przybywający z zewnątrz, ale niekoniecznie sami mieszkańcy. Nie zgadza się z nią również ks. Ildefonso García, który pracuje przy sanktuarium. Jedna z kelnerek z lokalnej knajpy nawet się spojrzała z wielkim zaskoczeniem, kiedy ją o to spytałem. Na usprawiedliwienie Marthy i Miguela należy dodać, że pochodzą z niewielkiej miejscowości w tym rejonie, gdzie na mszę nie tylko w niedziele, ale czasem i w wybrane dni powszednie przychodzą dosłownie niemal wszyscy. Stąd fakt, że poza świętami i niedzielami kościoły nie są pełne w San Juan de los Lagos sprawia, że miasto to może wydawać im się „mało religijne”. Nawet tak pobożne diecezje mają swoje zróżnicowanie. Jestem ciekawy, co by powiedzieli w Polsce albo choćby w południowym Meksyku, który pod względem religijnym wydaje się być zupełnie innym światem niż Jalisco. 

fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Jalisco jest bowiem często nazywane sercem kultury meksykańskiej. Chodzi oczywiście o tę kulturę stereotypową, która powstała po przybyciu Hiszpanów i metysażu (czyli mieszaniu się dwóch ras ludzkich). Chodzi o mariachi, tequilę, charakterystyczne sombrero, stroje, tańce, hacjendy i jeźdźców z lassami. I właśnie teren diecezji San Juan de los Lagos to jeden z najważniejszych ośrodków powstawania tych tradycji. Tutaj też, w Jalisco, meksykański katolicyzm jest najsilniejszy. 

Dzieci San Juan 

Diecezja San Juan de los Lagos liczy ok. 800–900 tysięcy mieszkańców. W każdą niedzielę w mszach świętych uczestniczy tu ok. 80% wiernych. W dni powszednie – ok. 30%. Współcześnie te liczby robią wrażenie. Oczywiście, to liczby ogólne. Byłem w miejscowości należącej do tej diecezji, gdzie wiara przeżywa prawdziwy kryzys. Natomiast samo miasto San Juan de los Lagos zdaje się wpasowywać w tą ogólną statystykę. – Po pandemii wiele się zmieniło. Ale teraz ludzie przychodzą z większym pragnieniem wiary niż wcześniej – słyszę od ks. Ildefonso. Rozbawiło mnie, gdy dodał z pewnym smutkiem, że po pandemii liczba wiernych regularnie uczestniczących niestety spadła do… wspomnianych 80%. 

fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Wyrazów pobożności można w mieście spotkać całe mnóstwo. Rodzice chętnie przekazują wiarę swoim pociechom. W sanktuarium w majowe popołudnia odbywa się różaniec dzieci, w którym uczestniczy wielu młodych rodziców ze swoimi pociechami. – To dzieci San Juan – mówi duchowny. – To nie tylko kwestia tradycji, ale głębokiego przekonania, że wiara musi być przekazywana dalej. – Wieczorami najmłodsi przychodzą na różaniec. Rodziny uczą je wiary od najmłodszych lat. Wiara jest tu dziedziczona jak rodzinny skarb – mówi kapłan. 

fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Z wiarą, jak to w Meksyku, wiąże się również wiele innych tradycji świeckich. Z okazji miesiąca maryjnego w maju codziennie odbywają się pochody tzw. mojigangas – karykaturalnych przedstawień. W przypadku San Juan de los Lagos są to znane osoby z miasta. I tak przez całe 31 dni tego miesiąca. 

fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Czy to naprawdę tak dużo powołań? 

Według ks. Ildefonso nie brakuje też powołań. W seminariach diecezjalnych i zakonnych formuje się około 380 kleryków – wlicza się w to jednak tak wyższe, jak i niższe seminarium duchowne, więc spodziewany jest duży przesiew. Działa ponad 120 zgromadzeń żeńskich, a sióstr zakonnych jest w diecezji ponad 1300. – Każde zgromadzenie wnosi swój charyzmat do duszpasterstwa – nie działamy osobno, ale razem, dla Kościoła – mówi kapłan. 

fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

To teraz przyjrzyjmy się bliżej powołaniom kapłańskim. Rzeczywiście, w diecezji znajduje się miejscowość, z której w przeliczeniu na liczbę mieszkańców pochodzi najprawdopodobniej najwięcej albo prawie najwięcej powołań na świecie. Jednak w maju 2025 r. sakrament święceń przyjęło siedmiu nowych kapłanów diecezjalnych, co nie wydaje się duża liczbą. Archidiecezja poznańska jest ok. dwa razy większa pod względem liczebności wiernych, a w tym roku przybyło w niej jedynie trzech nowych prezbiterów. Gdy porównamy pod tym względem obie diecezje – to rzeczywiście widać, że diecezja San Juan de los Lagos wciąż owocuje. Ale nie jestem przekonany, czy biorąc pod uwagę tak dużą pobożność diecezji, to rzeczywiście bardzo dużo. 

fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Kiedy spojrzymy na archidiecezję Guadalajary, gdzie w seminarium przygotowuje się ponad 900 alumnów, a co roku sakrament święceń przyjmuje 30-40 nowych prezbiterów, a w 2022 r. było ich aż 70, to widać pewną różnicę. Owszem, archidiecezja Guadalajary jest olbrzymia. Wydaje mi się jednak, że jest coś jeszcze. 

Moje subiektywne przekonanie jest takie, że archidiecezja Guadalajary jest żywsza. Powstaje tutaj wiele naprawdę oryginalnych ruchów dostosowanych do lokalnego kontekstu, jak choćby budzące ciekawość swoją nazwą Gangi Życia Chrześcijańskiego. Diecezja San Juan de los Lagos wiele przejmuje i zdaje się być nieco bardziej zachowawcza pod tym względem. Natomiast w obu wypadkach spotkamy ciekawy miks ortodoksji ze zmianami. Jestem ciekawy stanu emocjonalnego polskiego tradycjonalisty, który widzi kobietę w mantylce (rodzaj chusty zakładanej na głowę), która następnie rozdaje Komunię świętą (a takie przypadki czasami się tu widzi). Zapewne na twarzy odmalowałaby mu się cała paleta barw w ciągu zaledwie kilku sekund. Podobnie spotkałoby to „kościelnego liberała”, najpierw zachwyconego rolą świeckich, a potem zszokowanego ich „konserwatyzmem”. Kościół w tych rejonach po prostu wymyka się schematom. Żywa wiara zawsze się im wymyka. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze