Dokąd uciec? [MISYJNE DROGI]
Chrześcijanom w tym kraju nie jest łatwo. Padają ofiarami bojówek skrajnych muzułmanów. Pomagają i żywią tysiące uchodźców. Są ofiarami wewnętrznych politycznych konfliktów.
Atak rozpoczął się około godziny 23 wieczorem 24 stycznia i trwał do godziny drugiej nad ranem. Lider miejscowego kościoła, który chciał pozostać anonimowy, powiedział Open Doors, ilu dżihadystów najechało wioski Gochi i Toufou: »Było ich bardzo wielu i podzielili się na trzy grupy, kiedy szturmowali wioskę«. Szczególnie zniszczenie szpitala było poważnym ciosem dla miejscowej ludności. Autobus, który służył jako karetka pogotowia dla ośrodka zdrowia, został podpalony. Prawie wszystkie pokoje były zdewastowane, a niektóre spalone (…) Nawet do studni, która jest poza zasięgiem wzroku kompleksu zabudowań, dobrali się, otworzyli płot i ją zasypali. To naprawdę straszne! Centrum zostało zbudowane przez Kościół za pomocą własnych środków”. Takich informacji czytaliśmy już pewnie wiele. I to z różnych zakątków świata. Gdzie ucierpieli chrześcijanie tym razem? To sytuacja, jaka miała miejsce przed rokiem w Kamerunie.
Stałe parcie na południe
Szczególnie niepokoi fakt, że fala przemocy wobec chrześcijan w Afryce stopniowo przesuwa się z roku na rok coraz bardziej z północy na południe. Kamerun leży w środkowej Afryce, nad Zatoką Gwinejską. Po tym, jak od dawna prześladowania cierpią chrześcijanie w całej Afryce Północnej, od ponad tysiąca lat znajdującej się w rękach muzułmanów, w ostatnich latach nasilają się napaści na chrześcijan zamieszkujących Afrykę Subsaharyjską, zwaną też Czarną Afryką, w której muzułmanie wprawdzie są w mniejszości, ale jest to mniejszość często agresywna i ekspansywna. Kamerun to kraj w zdecydowanej większości chrześcijański. Wyznawcy Chrystusa stanowią tam 60,9% populacji. Na drugim miejscu znajdują się muzułmanie – 20,4%, a za nimi przedstawiciele miejscowych tradycyjnych religii – 17,5%. Chrześcijaństwo rozwijało się tam za sprawą misjonarzy, którzy trafili do Kamerunu w pierwszej połowie XIX w. – najpierw baptyści (od 1840 r.), potem prezbiterianie. Katoliccy misjonarze zaczęli tam pracę od 1890 r. Dziś Kamerun można geograficznie podzielić na trzy części: muzułmańską północ, protestancki (anglojęzyczny) zachód, katolickie (francuskojęzyczne) południe. Muzułmanie znaleźli się w Kamerunie już w XVIII w. za sprawą koczowniczego ludu Fulbe (Fulanich), który, wędrując na południe, stopniowo zajmował tereny dzisiejszych Burkina Faso, Kamerunu, Nigerii, Nigru, Mali, Mauretanii, Senegalu, Gambii czy Beninu. I dziś we wszystkich wymienionych krajach powodują oni liczne napięcia na tle religijnym, starając się wypierać miejscową ludność w ramach walki ekonomicznej, ale także religijnej.
Dwa konflikty
Dramat chrześcijan w Kamerunie polega na tym, że ich cierpienie jest pochodną dwóch konfliktów równocześnie trapiących ten kraj. Z jednej strony są to działania islamistycznych bojówek Boko Haram, które przenikają na północ kraju z sąsiedniej Nigerii. Z drugiej zaś strony kraj rozdziera separatyzm kulturowy – zachodnia część kraju, mówiąca po angielsku, chce się oderwać od francuskojęzycznej większości. I chociaż w tym ostatnim przypadku to nie chrześcijanie są celem dla separatystów, jednak wielu z nich staje się ofiarami toczonych walk. Taka sytuacja miała miejsce pod koniec października 2018 r., kiedy amerykański misjonarz Charles Wesco został śmiertelnie postrzelony. Mężczyzna znalazł się na linii ognia pomiędzy separatystami walczącymi
z wojskami rządowymi. Nie był jedyną ofiarą śmiertelną tego konfliktu. Znacznie dotkliwsze są jednak działania terrorystów spod znaku Boko Haram, znanych choćby z licznych, brutalnych ataków na chrześcijan w Nigerii i państwach sąsiednich, takich jak Czad czy Niger. A Kamerun ma aż 1600 km granicy z tym krajem.
Napadają, rabują, mordują, zastraszają
Oto kilka relacji z ostatnich dwóch lat: „Późnym wieczorem, 15 stycznia 2018 r., fanatycy islamscy z Boko Haram spalili dwa kościoły i dziesiątki prywatnych domów w czasie kilku ataków dokonanych w północnym Kamerunie. Cztery osoby zginęły w płomieniach. Lokalna gazeta określa rozmiar strat opisując zniszczenie: »93 domy, 20 budynków magazynowych i 11 motocykli«. (…) Podczas najazdów żywność i zwierzęta gospodarskie są często kradzione, co stwarza bezpośrednio zagrożenie dla przetrwania mieszkańców tych terenów”. „11 maja 2019 r., grupa bojowników (prawdopodobnie należących do organizacji terrorystycznej Boko Haram) zaatakowała wioskę Gossi w wysuniętej daleko na północ części Kamerunu. W wyniku ataku, gospodarstwa i dobytek tamtejszych chrześcijan uległy ogromnemu zniszczeniu, na szczęście nikt nie został zabity. (…) Do czasu przybycia posiłków wojskowych z Mokolo około godziny 3 nad ranem, napastnicy spalili 60 domów, z których co najmniej 50 należało do chrześcijan. Zdewastowali 11 sklepów, 2 kościoły, ukradli 2 motocykle”.
Kameruńscy chrześcijanie cierpią nie tylko w wyniku bezpośredniej agresji skrajnych muzułmanów. Pomagają też tysiącom imigrantów, żywią ich. Wciągani są pośrednio w konflikt pomiędzy częścią anglofońską (chcącą się odłączyć) i francuskojęzyczną kraju, towarzyszy im ciągła atmosfera zagrożenia. Jeden z tamtejszych pastorów z Tourou apeluje: „Proszę, módlcie się za nami, bo to
jeszcze nie koniec. Oni [Boko Haram] będą wracać. Chcą, byśmy opuścili to miejsce, aby mogli je przejąć”. Ktoś inny dodaje: „Słyszymy atak i to prawie nic dla nas nie znaczy. Próbowaliśmy uciekać, ale jesteśmy po prostu zmęczeni ciągłym uciekaniem”. Wielu chrześcijan jest tym zniechęconych i rozważa opuszczenie niebezpiecznych miejsc. Co zresztą jest celem ataków Boko Haram, dążących do przesuwania granic ziem zamieszkałych przez muzułmanów coraz dalej na południe.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |