Dziesięć milionów kroków od Maryi [MISYJNE DROGI]
Pewnego wrześniowego dnia pojechałem na Mszę św. do katedry św. Michała Archanioła i św. Floriana na warszawskiej Pradze. Zanim wszedłem do kościoła, podszedł do mnie pewien czarnoskóry mężczyzna, który zapytał mnie, gdzie jest kancelaria parafialna. Odpowiedziałem mu i zapytałem, skąd pochodzi. Odpowiedział, że z Rwandy, był w Kibeho i przedstawił się jako Alphonsine (Alphonsine była pierwszą widzącą, której ukazała się Maryja podczas objawień w Kibeho). Było to 15 września – na Mszy św. usłyszałem, że ten dzień to uroczystość Matki Bożej Bolesnej (Matka Boża Słowa z Kibeho ma również taki tytuł). Kolejny rok to był rok pracy i modlitwy, a także dalszego rozeznania i przybliżenia się do Pana Boga.
Pielgrzymka do Serca Afryki
Pielgrzymkę rozpocząłem 12 października 2012 r., dzień po rozpoczęciu Roku Wiary. Co prawda planowałem start na kilka tygodni wcześniej, ale sprawy zawodowe, które się ciągle przeciągały,
nie pozwoliły mi na to. Byłem przygotowany duchowo i miałem dosyć dobrze opracowaną trasę pielgrzymki. Patrząc jednak po ludzku, nie powinna ona dojść do skutku, ponieważ nie za bardzo przygotowałem się fizycznie, a mój budżet na starcie wynosił tylko 30% przewidzianych kosztów. Ta sytuacja pozwoliła mi dogłębnie zaufać Panu Jezusowi i zawierzyć się Matce Bożej na czas pielgrzymowania. Ofiarowałem całego siebie na czas pielgrzymki. Serce i duszę otworzyłem na Boga tak szeroko jak nigdy dotąd, prosząc Go o przemianę mego życia – serca, myśli i wszystkiego innego, co wymagało uleczenia. Wędrówkę do Kibeho rozpocząłem w sanktuarium w Gietrzwałdzie. Pielgrzymowałem przez Polskę i takie kraje jak Słowacja, Węgry, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Albania, Macedonia, Grecja, także Turcja aż do granicy z Syrią, pokonując odległość 3800 km. Ze względu na brak możliwości przejścia przez Syrię, Egipt i Sudan
z Turcji przeleciałem samolotem do stolicy Etiopii Addis Abeby, skąd kontynuowałem pielgrzymkę do Kibeho. W Afryce pielgrzymowałem przez cztery kraje: Etiopię, Kenię, Ugandę i Rwandę,
pokonując dystans 2400 km.
Spotkanie z Chrystusem w drodze do Kibeho
W trakcie wędrowania poznawałem „ludzi Maryi”, którzy wtedy, gdy tego potrzebowałem, wspierali mnie modlitewnie, a nawet finansowo. Maryja dbała o to, aby niczego mi nie zabrakło. Jak się
później okazało, finanse otrzymywałem z różnych źródeł, a siły fizyczne mnie nie opuszczały. W tym czasie łaski nosiłem w sercu wiele trudnych obrazów z życia mojego i mojej rodziny, a także pewnych sytuacji z życia społecznego w moim kraju i nawet na świecie, w tym w Rwandzie. Wtedy zrozumiałem, że problem grzechu dotyczy nie tylko nas samych, naszych najbliższych, ale i całych społeczeństw. Przykładem jest Rwanda, w której doszło do strasznego i niezrozumiałego ludobójstwa w 1994 r. Maryja ostrzegała w Kibeho, że wiara i niewiara przychodzą niepostrzeżenie.
Tylko Pan Jezus, zapraszając nas do niesienia własnego krzyża, na którym nasz grzech jest gładzony, jest w stanie wyleczyć nas z wielu słabości.
Bliskie spotkania z małymi Afrykańczykami
Codzienna droga po Czarnym Lądzie byłą także bardzo obfita w spotkania z ludźmi, a szczególnie z dziećmi. Pomimo trudnych i ubogich warunków życiowych małych Afrykańczyków z Etiopii,
Ugandy i Rwandy, ich otwarte i radosne serce budzi we mnie głęboki podziw, którym żyję do dziś.
Przesłanie z afrykańskiego Lourdes
Podczas pielgrzymki po Afryce zrozumiałem, że Maryja chce nie tylko mi uświadomić, jak straszne jest zło i jakie konsekwencje zła pojawiają się w naszym życiu, ale pragnie, abym także ostrzegał innych ludzi, przekazując im orędzia Maryi z Kibeho, jednocześnie wiedząc z własnego doświadczenia, iż tam, gdzie nie ma Boga, nie ma żadnej szansy na prawdziwe życie. Bowiem tylko Bóg jest miłością i tylko na Nim można je naprawdę zbudować.
Dlatego sam mając pragnienie głoszenia orędzia Maryi z Kibeho, jednocześnie zachęcam wszystkich do zapoznania się z nimi, bo spoglądając na własne życie, swojej rodziny, bliskich i społeczeństwa widzę, że orędzia Matki Bożej Słowa z Kibeho są ponadczasowe i aktualne szczególnie dziś, kiedy Bóg z dużą łatwością jest wypierany z życia rodzinnego.
Kibeho
Dzięki łasce Bożej i wspaniałej opiece Maryi 7 września 2013 r. dotarłem do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Kibeho. Przechodziłem przez trzy kontynenty, 14 krajów i w ciągu 11 miesięcy
pokonałem 6200 km. To był czas modlitwy i rozmowy z Bogiem. Wielka łaska, wielka radość i zarazem ukryty smutek. Radość dlatego, że udało się osiągnąć cel, który był moim marzeniem od
trzech lat i że w ten sposób pragnąłem zdobyć serce Maryi. Smutek dlatego, że ta piękna i trudna codzienna droga do Kibeho dobiegła końca. To na tej drodze Maryja prowadziła mnie do Jezusa, który dokonał przemiany mojego serca. To właśnie na niej spotkałem żywego Chrystusa. To On stał się dla mnie – jako katolika – sensem życia.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |