Irak. Życie w blaszakach [MISYJNE DROGI]

Irak. Mieli zaledwie kilka chwil, aby spakować się uciec. Dziś mieszkają w blaszanych kontenerach. Mają już fryzjera i szwalnię. Czekają na lepszą przyszłość.

Spokojny sierpniowy wieczór pozornie nieróżniący się od pozostałych wieczorów nie zapowiadał, że wydarzy się coś szczególnego. Dla ośmiu i pół tysiąca chrześcijańskich rodzin żyjących w Mosulu czy na równinie Niniwy stał się jednak momentem podjęcia decyzji – chyba najważniejszej w życiu. Wybór Chrystusa oznaczał pozostawienie domu, dorobku całego życia, miasta. Oznaczał ucieczkę w nieznane z poważnym zagrożeniem, że wybór Chrystusa może oznaczać śmierć. Nic niezapowiadający wieczór 5 sierpnia 2014 r. rozpoczął noc ucieczki. Exodus, który na irackiej ziemi trwa od 2003 r.

Tylko Najświętszy Sakrament

Wygnani przez ludzi nie znających litości wyszli bez niczego. Dla większości z nich dobytkiem było ubranie, które mieli na sobie. Proboszcz z Karakosz, miejscowości leżącej na południe od Mosulu, powiedział: „udało mi się zabrać Najświętszy Sakrament i kilka książek – to wszystko”. Po wędrówce dotarli do Irbilu i Ankawy. Czekały tu na nich pootwierane kościoły. Ksiądz (chaldejski kapłan posługujący w tamtym czasie w Ankawie) opowiadał, że gdy wyjrzał przez okno plebani, widział nieprzeliczony tłum zmęczonych, głodnych, ledwo żyjących ludzi. Zaczęto organizować namioty. Większość spała pod gołym niebem, ale wiadomo było, że długo tak się nie da, że zbliżają się jesienne chłody i zima.

Foto: Arch.: Infovaticana.com

Na nowo

Trzeba było zorganizować życie na nowo. Nauczyć się funkcjonować w prowizorycznych warunkach. Każdego dnia wschodzące słońce niczym powoli zapalana lampa budziła wszystkich ze snu, ukazując kilkutysięczny tłum ludzi podnoszących się z materacy czy wychodzących z namiotów. Dzień zaczynał się od kąpieli dzieci, które ustawione jedno za drugim podchodziły do wolontariusza, który mydlił im głowę i pomagał się umyć, a potem wchodziły do nadmuchanych basenów wypełnionych wodą, aby się opłukać. Następnie wszyscy odbierali posiłek. Dzieci zgromadzone w kościele uczestniczyły w zajęciach lekcyjnych, aby kontynuować naukę oraz aby nie mieć czasu na myślenie o tym, co się wydarzyło. Dorośli organizowali obóz, aby miał w miarę możliwości godziwe warunki. Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy dzięki ofiarności chrześcijan z Zachodu – także z Polski – zaczęły docierać kontenery mieszkalne. Obóz zaczynał wyglądać jak miasto, ale przede wszystkim zapewniał bezpieczeństwo na czas zbliżającej się zimy. Dziś, po dwóch latach od tamtych wydarzeń, w obozach tętni normalne życie. Dzieci uczęszczają do szkół zbudowanych z blaszanych kontenerów, gdzie podzielone na klasy i stopnie edukacji pobierają lekcje stosowne do swojego wieku. Ubrane w kolorowe mundurki żyją w świecie wolnym od dramatu, który rozegrał się w ich życiu przed dwoma laty. Obok lekcji szkolnych prowadzi się również dla nich zajęcia, które mają im pomóc wyzwolić się z przeżytej traumy. Młodzież uczy się zawodu i języków obcych, a także ma możliwość podjęcia studiów wyższych. Przygotowane uniwersytety, również z blaszanych konstrukcji, dają dobre wykształcenie i przygotowują do podjęcia w przyszłości odbudowy zniszczonego przez wojnę kraju. Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie, aby przetrwać, muszą być dobrze wykształceni i bardzo pracowici. Tę pracowitość, ale też wrodzoną zaradność widać w życiu poszczególnych obozów. Dorośli mieszkańcy zaczynają się organizować.

Foto: IHH Humanitarian Relief

Fryzjer, piekarnia, szwalnia

W obozie, w którym jeszcze całkiem niedawno stały porozbijane namioty, materace i dmuchane baseny do kąpieli dzieci, dzisiaj są już zakłady fryzjerskie, gastronomiczne, piekarnie, szwalnie
itp. Każdy robi to, co umie i tym służy innym. Wszystko, aby przywrócić normalność, ale także aby zapracować na swoje utrzymanie. Kiedy przechodzi się przez uliczki między blaszanymi kontenerami, widać kobiety, które gotują na W łaźni, która ulokowana jest na obrzeżach obozu, piorą ubrania i zmywają naczynia. Słychać tam rozmowy, a nawet śmiech. Po południu,
kiedy bliscy schodzą się do domu ze szkół, uczelni czy pracy, na podłodze rozkłada się obrus i wszyscy zasiadają do wspólnego posiłku. Późnym wieczorem udają się do łaźni, aby wziąć kąpiel
i pozmywać naczynia po kolacji. Następnie zaczyna się rytuał szykowania noclegu. Zwijany jest obrus i na całej podłodze rozkłada się materace. W każdym kontenerze mieszka średnio od czterech do nawet 12 osób w zależności od rodziny. Gdy pościel jest gotowa i wszyscy wrócili już po kąpieli, kończy się dzień. Zaczyna się czas odpoczynku, aby rano powrócić do codziennych zajęć. Wieczór rodzi też w wielu z nich tęsknotę za domem oraz nadzieję, że jeszcze tam wrócą.

Być z ludźmi

W codziennym dniu chrześcijan mieszkających w obozach w Ankawie i Irbilu ogromną rolę odgrywają księża. Oni mieszkają pośród tych ludzi, są z nimi i towarzyszą im w ich codziennych sprawach, tak samo jak w Karakosz, Mosulu czy Niniwie. W obozach powstałych wokoło kościoła nie było potrzeby wznoszenia miejsca modlitwy, a tam, gdzie obozy powstawały na wolnej przestrzeni, z kontenerów tworzono kaplice. Tak jest właśnie w największym obozie złożonym z pięciu tysięcy kontenerów. We wszystkich tych obozach kościoły czy kaplice pełne są ludzi, którzy przychodzą na Eucharystię czy na modlitwę w wolnej chwili. Nad nimi w jednej z kaplic wznosi się krzyż, na którym w języku arabskim wypisano słowa Jezusa skierowane do uczniów: „Nie bójcie się!”. W momencie ucieczki przed dżihadystami z ISIS kapłani towarzyszyli swoim wiernym, uciekając razem z nimi. Razem z nimi zamieszkali i nadal tam przebywają. Miejscowi księża organizowali pierwsze obozy i życie w tych obozach. Tworzyli szkoły dla dzieci, organizowali pomoc humanitarną. To oni nie tylko sprawują dla nich Eucharystię i udzielają sakramentów, ale także koordynują rozdzielanie paczek żywnościowych, szukają pracy i mieszkań na wynajem.

ks. Rafał Cyfka

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze