Arch. Akademickiego Koła Misjologicznego im. Dr Wandy Błeńskiej

Jak wyglądają święcenia kapłańskie w Ugandzie? [REPORTAŻ] 

Chwilami czułam się jak na stadionie. Po czterech godzinach trwania liturgii – zrobiłam się głodna. A jednak uczestnictwo w uroczystej mszy świętej, podczas której Afryka otrzymała nowych księży, a także to, co działo się tuż po niej, uważam za piękne przeżycie i ogromną łaskę. 

Korki na drodze zaczęły się już kilka miejscowości przed Jinją. Niedzielne przedpołudnie – dokąd więc wszyscy tak spieszą? Przecież niemożliwe, by uroczystość święceń cieszyła się aż taką popularnością – wyświęconych na prezbiterów miało zostać czterech diakonów, na diakonów również zaledwie kilku kleryków. A jednak – w Afryce świadomość przynależności do wspólnoty Kościoła znacznie wykracza poza naszą europejską wspólnotowość, więc wszyscy chcą uczestniczyć w świętowaniu. 

>>> Trzy proste historie z Afryki [MISYJNE DROGI]

Neoprezbiter pokazuje wszystkim namaszczone dłonie, fot. s. Elżbieta Sołtysik

Tańce 

Wiele osób, myśląc o religijności afrykańskiej, jednoznacznie kojarzy liturgię z tańcem. I choć element ten zaobserwowałam zaledwie parę razy podczas miesięcznego pobytu w Ugandzie (z udziałem w codziennej Eucharystii), właśnie podczas święceń zrozumiałam „czy to jest możliwe, aby tańcem wielbić Boga”, o co pytały dzieci w pamiętnym wywiadzie Jana Pawła II. Nie chodzi o spazmatyczne wyskakiwanie dziękczynienia podczas puryfikacji, ale o harmonijne, płynnie wyćwiczone i rytmiczne kroczenie z lekcjonarzem czy też w procesji z darami.

Z tancerzami/Arch. AKM

Tancerki przyodziane były w eleganckie i regionalne stroje, zaś ich ruchy były bardzo dopracowane. I choć mnie – jako nieprzyzwyczajonej do takiego uczestnictwa we mszy świętej – bardzo rozpraszał nadmiar wydarzeń, które „oddzielały” od ołtarza, co utrudniało skupienie się na misterium, którego jestem świadkinią, to urzekło mnie wykorzystanie przez Ugandyjki naturalnych zdolności do oddania czci Najwyższemu. Ofiarowanie Mu tego, co dla nich najbardziej oczywiste. Nie wszystkie afrykańskie zwyczaje liturgiczne wprawiały mnie jednak w zachwyt. 

Procesja przed liturgią słowa, wniesienia ewangeliarza, fot. Anna Gorzelana

Jak na stadionie? 

Ogromnie męczył mnie podczas uroczystości nadmiar bodźców, czego jednak wielu chrześcijan doświadcza także podczas celebracji w Polsce. I choć oddać muszę Kościołowi w Afryce, że powitania gości czy przemówienia polityczne mają miejsce po zakończonej mszy, to jednak także w jej trakcie miejsce miały elementy sprawiające, że trudno było się skupić na cudzie, który dokonuje się podczas Eucharystii, na anamnezie ofiary. Wpłynął na to z pewnością m.in. głód – nie byliśmy przygotowani na pięciogodzinną mszę! Istotną rolę grał również język, gdyż liturgia była celebrowana trochę po angielsku, trochę w jednym z ugandyjskich dialektów (a jest ich ponad czterdzieści).

Wierni, którym udało się zająć miejsca siedzące, znajdowali się pod namiotem, fot. Anna Gorzelana

Podczas Eucharystii nie było ani chwili ciszy. Nawet podczas przeistoczenia usłyszeć można było owacje – chrześcijanie na równiku oklaskami wyrażają radość z obecności Chrystusa wśród nich. Radość, duchowość pełna radości – ja w liturgii zachwycam się ciszą i kontemplacją, dlatego doświadczenie to sprawiło, że chwilami czułam się jak podczas meczu piłkarskiego. Szczególnie ciekawe było wyrażenie przez wiernych dumy i wdzięczności z neoprezbiterów pochodzących z danego regionu – wybrzmiewało ono poprzez aplauz i wyczerpujące okrzyki w momencie ich wyczytywania. Nie było to jednak bezmyślne przekrzykiwanie – to były ciekawe, afrykańskie onomatopeje, których nie sposób odnotować na klawiaturze. Zarezerwowane w kulturze dla wyrażania szczególnej wdzięczności – witano tymi okrzykami ważnych gości, bądź dziękowano w ten sposób Bogu za powołanie do służby Mu jednego z mężczyzn z ich regionu czy też parafii. Zadziwiająca forma modlitwy! 

Błogosławieństwo/S. Elżbieta Sołtysik

„To nasz jedyny syn” 

Obrzędy święceń prezbiteratu i diakonatu przebiegały analogicznie do tych w Polsce. Różnice dzielące nasze sposoby przeżywania obecności Boga nikną w momencie stałych, czołowych, niezmiennych elementów mszy – nad inkulturacją dominuje totalna jedność Kościoła. Korzystając z okazji zgromadzenia wiernych z całej diecezji, podczas liturgii odbyło się również błogosławieństwo lektoratu i akolitatu, a także złożenie kandydatury przez niektórych kleryków. 

W uroczystości brały udział całe rodziny, fot. Emilia Grzybowska

W głowie szczególnie utkwił mi detal, z którym nigdy nie spotkałam się w Europie. Przed obrzędem święceń rodzice przyszłych kapłanów uroczyście żegnali się z nimi, symbolicznie oddając ich wspólnocie Kościoła. W Afryce rodzina ma olbrzymią wartość, dzieci wciąż traktowane są jako błogosławieństwo od Pana. Zrezygnowanie z potomstwa stanowi dla powołanych do celibatu wyraz szczególnego oddania. Jedni z rodziców publicznie przekazali syna Panu, wyznając gorliwie, że to ich jedyne dziecko. Odpowiedzią było wzruszenie kilku tysięcy wiernych. 

>>> Uganda: poza wami nie mam nikogo [FOTOREPORTAŻ]

Agape 

Uroczystość trwała przeszło pięć godzin, więc organizatorzy zaprosili wszystkich po mszy (i ogłoszeniach, które trwały niemalże kolejną godzinę) na obiad. Można było porozmawiać z nowo wyświęconymi, poznać siostry i braci z jednego Kościoła, nawet biskupa dało się złapać! Na święcenia zjechali się wierni z całej diecezji, niejedni przemierzając setki kilometrów – zorganizowanie posiłku dla tysięcy wiernych stanowiło nie lada wyzwanie. I to nie gar bigosu czy gęstej grochówki – księża poczęstowali tym, co najcenniejsze – pojawiło się nawet mięso! Radosna agapa, prawdziwe świętowanie.

Wspólny obiad, fot. Michał Sulowski

Radość ze wspólnego jedzenia była dodatkową wartością – nie w pełni dla nas, żyjących w dobrobycie Europejczyków zrozumiałą – dla wszystkich, którzy zmagają się z głodem. Z trwogą zaobserwować można ubogich uczestników wydarzenia, dyskretnie zbierających do reklamówek resztki obiadu. Być może nic więcej już tego dnia nie zjedzą. Ale teraz mogli przez moment ucztować, cieszyć się wraz z wszystkimi, bez burczenia w brzuchu. 

Biuletyn wydany z okazji święceń, fot. arch. AKM

Powitanie na parafii 

Euforia z nowych prezbiterów nie kończy się wraz z zakończeniem liturgii czy po wspólnym biesiadowaniu i rozejściu, rozjeździe do domów. Radość z obecności kolejnych konsekrowanych mogłam zaobserwować jeszcze po kilku tygodniach, gdy odwiedzaliśmy parafię w jednej z wiosek, do której trafić miał nowy ksiądz. Uroczyste stroje, spotkania całych rodzin, występy artystyczne dzieci, śpiewy i gra na instrumentach – tak wspólnota wita pasterza. 

Przywitanie nowego księdza w parafii, fot. arch. AKM

Uczestnictwo w tej uroczystej liturgii wzbudziło we mnie potężną autorefleksję dotyczącą rozmaitości wyrażania wdzięczności i radości. Pozwoliło wyjść ze strefy komfortu, do której łatwo przywyknąć nawet podczas sakramentów. Przypomniało też o jedności, która wyraża się w różnorodności. By według rady św. Augustyna z Hippony móc w rzeczach koniecznych zachować jedność, w wątpliwych wolność, we wszystkich – miłość. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze