Zdjęcie poglądowe Fot. cathopic

Jerozolima, Betlejem. Kobieta Ziemi Świętej [MISYJNE DROGI]

Są takie miejsca na świecie, w których dojrzałość wieku, a także doświadczenie życiowe procentują. Jednym z tych miejsc jest Jerozolima, a takimi osobami są siostry elżbietanki.

Pierwsze elżbietanki przybyły do Jerozolimy w  1931  r. Spotkały się tu z  dziećmi ubogimi i sierotami, ofiarami wojny, przemocy, nędzy, konfliktów rodzinnych. Nie mogły na to patrzeć obojętnie. Zorganizowały dwa sierocińce: w Jerozolimie i Betlejem. Inicjatorką obydwu była siostra Rafaela Włodarczak , elżbietanka z Wielkopolski. Próżno szukać gdziekolwiek informacji o  siostrze, która 49 lat życia spędziła w  Ziemi Świętej. Ta obecność jest szara, ale skuteczna.

Wariacki początek

Powstanie domu w  Jerozolimie to osobny rozdział działalności sióstr na Górze Oliwnej. Trudną sytuacje dzieci, które były wykorzystywane do poniżających prac, pogłębiła sześciodniowa wojna żydowsko – arabska w 1967 r. Siostry Rafaela i Imelda, widząc na ulicach bezdomne, głodne i opuszczone sieroty, wynajęły dwa pokoje, w których gromadziły najbardziej zaniedbane dzieci. Opowiadają o „wariackich początkach”: zbierały na ulicach osierocone, bezdomne dziewczynki, głównie arabskie. Izraelczycy przeznaczali pewne środki na opiekę nad „swoimi” sierotami, zaś palestyńskim sierotom pozostawały tylko zaułki Jerozolimy. Wraz z nadejściem pory deszczowej sytuacja sierot pogarszała się dramatycznie. „Nie mając ani dachu nad głową, ani funduszy, zbierałyśmy dzieci w wynajętych pokojach, grywałyśmy na gitarach, śpiewałyśmy po dworcach i  hotelach, licząc na ofiary, ale głównie na to, że Pan Bóg jakoś to załatwi” – opowiada s. Rafaela. Rozpoczął się trudny okres gromadzenia funduszy na zakup domu dla sierot. W  grudniu siostry otwarły sierociniec pod nazwą „Dom Pokoju”. Początkowo mieścił się w wynajętym domu u podnóża Góry Oliwnej.

>>>Zbyt biedni by jeść. Czym jest Sprawiedliwy Handel? [MISYJNE DROGI]

Jezus mniej widzący

Po trzech latach zakupiły grunt od sióstr boromeuszek wraz z istniejącym tam małym domem. Wspominają sytuacje świadczące o wyjątkowej zawziętości i  uporze izraelskich urzędników, którzy na terenie należącym do sióstr elżbietanek nie pozwalali przesunąć kamienia z jednego miejsca na drugie. „Początkowo chcieli od nas kupić ten teren. Zaoferowali dwa miliony dolarów. Kiedy odmówiłyśmy, pilnowali nas dzień i  noc, aż wreszcie postanowili zniszczyć figurę Chrystusa. Nie mogli znieść widoku kamiennego oblicza zwróconego w  kierunku murów miasta. W jednej chwili sprowadzili tu potrzebny sprzęt i ściągnęli ją na dół. Wkopali w ziemię, aby była mniej widoczna. A może chodziło im o to, by Chrystus mniej widział…” – zastanawiała się.

Foto: AKM Poznań

Dom Eliszewy

Wykorzystując nieuwagę zajętych swoją pracą Żydów, siostry dokończyły budowę kaplicy w  ogrodzie. W  centrum znajduje się mozaika przedstawiająca Wniebowstąpienie Chrystusa, które dokonało się na Górze Oliwnej. Siostra Rafaela zwraca naszą uwagę na ossarium (trumienkę z  kośćmi) pod absydą ołtarza. Kiedy siostry zjawiły się tu po raz pierwszy, znalazły ossarium, na którym widniał napis: „Eliszewa”, co po hebrajsku znaczy „Elżbieta”. Odczytały to jako wyraźny znak, że mają tu pozostać.

Siostry i języki

„Nasze dzieci – mówi s. Rafaela – otrzymują dobre wychowanie i  wykształcenie. Obejmują później posady w  urzędach państwowych. Z wieloma z nich utrzymujemy kontakty. W  domu posługujemy się językiem angielskim, ale musimy też znać arabski, aby się z nimi porozumieć, zwłaszcza na początku, kiedy do nas przychodzą”. Siostry pomagają wszystkim dzieciom, bez względu na wyznanie. Choć nie zastąpią im rodziny, starają się zapewnić najlepsze, jak na te warunki, wykształcenie, w tym prywatne szkoły i naukę języków obcych. Podopieczni elżbietanek to nie tylko sieroty, ale także dzieci, których rodzice nie są w stanie zapewnić im utrzymania. Dzieci same decydują się na pozostanie u sióstr. Bliskich odwiedzają tylko na święta.

Bojowe siostry

Mur utrudnia normalne relacje międzyludzkie. Dorosłym ogranicza możliwości szukania pracy. Siostry biorą na siebie odpowiedzialność za każde przejście podopiecznych sierocińca przez uciążliwe kontrole. Niekiedy narażają przy tym życie. Gdy w 2001 r. wojska izraelskie otoczyły Betlejem, znajdujące się tam rodziny zadzwoniły do sióstr z prośbą, by te zabrały ich dzieci, gdyż groziła im śmierć głodowa. Wówczas s. Rafaela bez wahania zwróciła się z tym do żołnierzy, a gdy odmówili przepuszczenia dzieci, przywołała historię ich przodków ginących w gettach. Do dziś nie wiadomo, w jaki sposób udało się jej na całą godzinę wstrzymać zaostrzone kontrole i przeprowadzić gromadkę dzieci przez mur do sierocińca w Jerozolimie.

Foto: AKM Poznań

Izraelskie getta

79-letnia dziś siostra Rafaela każdego dnia wstaje o  piątej rano, przygotowuje śniadanie, odprowadza dzieci do szkoły i jedzie autobusem do Betlejem, by na cały dzień zamienić się w kierownika budowy. Cały czas na nogach. Ze swym doświadczeniem życiowym jest lubiana, ale i doceniana. Wie, co powiedzieć, jak zareagować i darzą ją szacunkiem wszystkie strony konfliktu. Jak widać, siwizna wystająca spod elżbietańskiego welonu przekonuje.

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze