Fot. Wikimedia Commons By Mikel6swimmer – Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=78700151

Piotr Ewertowski: tragedia Indian po podboju hiszpańskim. Czy katolicy zdali egzamin ze swojej wiary?

W XVI w. do elit europejskich docierały zatrważające wieści o cierpieniach i masowym wymieraniu rdzennej ludności zamieszkującej podbite przez Hiszpanów tereny dzisiejszej Ameryki Łacińskiej. Najsłynniejszą relację o „nadużyciach“ konkwistadorów napisał dominikanin Bartolomé de Las Casas, choć niektórzy współcześni historycy podchodzą z dystansem do jego doniesień. Jak na te niesprawiedliwości reagowali katoliccy misjonarze, Kościół i monarchia? 

Systemem, który doprowadził do wielu nieszczęść, była encomienda. Polegała ona na  przymusowej pracy Indian na rzecz hiszpańskiego osadnika tzw. encomendero, który w zamian zobowiązany był do opieki nad nimi. Taki kolonista nie tyle posiadał ziemię z przydzieloną ludnością, co miał prawo do korzystania z jej pracy. Pierwszą znaną osobą, która bezpośrednio i otwarcie zaatakowała encomiendę był dominikanin Antonio de Montesinos w 1511 r. podczas kazania w jednym z kościołów na Hispanioli (dzisiejsza Dominikana). Odmówił wtedy udzielenia Komunii świętej niektórym encomenderos. Awantura szybko dotarła do Hiszpanii, a potem także do papieskiego Rzymu. Na początku przybliżmy jednak w skrócie formalne relacje między Kościołem i państwem w koloniach hiszpańskich, które odbiegały mocno od naszych wyobrażeń. 

>>> Gujana Francuska: Kościół przeprasza za swój udział w kolonizacji

Władza króla nad Kościołem w koloniach 

Stosunki między Kościołem, papiestwem i katolicką Hiszpanią mogą rozczarować wielu zwolenników zharmonizowanego sojuszu tronu i ołtarza, ponieważ Korona posiadała niespotykaną w tych czasach władzę nad Kościołem w swoich koloniach. Kiedy pierwszy biskup Meksyku Juan de Zumarraga popadł w konflikt w sprawach kościelnych z biskupem diecezji Michoacán, pismo w swojej obronie wysłał nie do Rzymu, lecz do Madrytu. Zresztą sam Zumarraga został biskupem praktycznie z królewskiego nadania i przez cztery lata, sprawując swoją funkcję jako niekonsekrowany elekt, czekał jedynie na potwierdzenie od papieża. Co więcej, bez zgody króla żaden dokument, nawet papieski i kościelny, nie mógł być publikowany ani przesłany dalej. Papież zatem miał w wielu sprawach Kościoła w Ameryce Łacińskiej niewiele do powiedzenia, a wydane przez niego bulle mogły być zignorowane. Wielu zainteresowanych w ogóle mogło nie mieć pojęcia o ich istnieniu. Obowiązywała cenzura, a monarchia zazdrośnie strzegła swych przywilejów. 

Fot. Wikimedia Commons By Javi Guerra Hernando – Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=35974697

Próby ograniczenia kompetencji króla podjął się dopiero papież Pius V w drugiej połowie XVI w., co wcale nie było takie oczywiste. Rzym nie miał pieniędzy na pokrycie kosztów działań misyjnych i musiał opierać się na władzy świeckiej, która na dodatek z własnej kieszeni wznosiła obiekty religijne. Stąd w licznych kwestiach był skłonny do ustępstw. Z drugiej strony monarchia uzasadniała swój autorytet na pochodzeniu władzy od Boga i szczerze była zainteresowana zbawieniem swoich poddanych. Ludzie wówczas naprawdę traktowali to poważnie. Dlatego do pracy misyjnej król posyłał osoby solidne, godne i przygotowane. Kościół i państwo były w tamtych czasach na siebie „skazane“. Nie znaczy to, że papiestwo nie reagowało na zatrważające doniesienia z Nowego Świata o złym traktowaniu rdzennej ludności przez przybyłych z Europy zdobywców. Koronie także nie było to obojętne – „musiała“ ona jednak łączyć chrześcijański humanitaryzm z bezdusznym pragmatyzmem. 

Oburzeni zakonnicy 

W XVI w. kampanię w celu poprawy losu Indian prowadzili przede wszystkim bracia z zakonów żebraczych – dominikanie i franciszkanie. Pierwsze apele o interwencje spotkały się z życzliwą reakcją hiszpańskiego kardynała Cisnerosa oraz króla Ferdynanda Katolickiego. Warto podkreślić, że misjonarze nie interweniowali wtedy u papieża, lecz w Hiszpanii. W wyniku prac powołanej przez monarchę komisji złożonej z duchownych i świeckich ogłoszono w 1512 r. tzw. Prawa z Burgos. W dokumencie znalazło się dość kuriozalne sformułowanie. Oznajmiał on, że Indianie są wolni, lecz większość z nich… nie jest zdolna do praktykowania wolności. System encomienda został więc utrzymany, lecz wprowadzono regulacje, które w teorii miały chronić przymusowych robotników przed nadużyciami. Określono wymiar czasu pracy, rodzaj odzieży, pożywienia i rozmiar pomieszczeń mieszkalnych. Prawa z Burgos rozczarowały misjonarzy i w gruncie rzeczy niewiele zmieniły w położeniu Indian. 

Fot. Cristóbal Alvarado Minic, Fray Bartolomé de las Casas junto a indígenas; Casa de Simón Bolívar. Caracas, Venezuela. CC BY 2.0, https://www.flickr.com/photos/ctam/5636529499

Papież potępia  

Choć papiestwo reagowało już na informacje o niegodziwym traktowaniu mieszkańców Teneryfy przez przybyszów z Półwyspu Iberyjskiego, to według obecnego stanu wiedzy o Indianach amerykańskich Rzym wypowiedział się oficjalnie dopiero w 1537 r. Jedna z bulli Pawła III w tej sprawie Sublimis Deus z 2 czerwca tegoż roku deklarowała, że „Indianie i wszyscy inni ludzie, którzy mogą potem zostać odkryci przez chrześcijan, nie mogą być w żaden sposób pozbawieni wolności lub posiadanej przez nich własności, nawet jeśli znajdują się poza wiarą Jezusa Chrystusa”.  To ostatnie sformułowanie było o tyle ważne, że niektórzy uważali, iż osoby ochrzczone należy traktować lepiej. Do bulli papież dołączył list apostolski Pastorale Officium, adresowany do arcybiskupa Toledo kardynała de Tavery, w którym proklamował nałożenie ekskomuniki (wyłączenia ze wspólnoty Kościoła) latae sententiae, czyli z mocy samego prawa, na każdego kto zniewala rdzennych mieszkańców Ameryki i zabiera ich własność. Nie miało to jednak zbyt wielkiego znaczenia, bo wszelkie dokumenty, jak wspominałem, podlegały cenzurze Korony hiszpańskiej. Ponadto król wymusił na papieżu odwołanie tej ekskomuniki, która mogła uderzyć w dochody monarchii z kolonii. Formalnie więc potępienie papieskie zostało utrzymane, lecz bezpośredni nacisk Kościoła został mocno zniwelowany. Nie można jednak powiedzieć, że papieskie potępienie nie miało żadnego wpływu. 

Fot. By Yelkrokoyade – Own work, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=23815146

Monarchia zakazuje 

Monarchia wbrew pozorom też chciała rozwiązać problem etycznie nagannego postępowania wobec Indian. Tym bardziej, że wśród hiszpańskiego duchowieństwa wzrastała tendencja do surowej krytyki systemu encomienda i naciskania na władze świeckie, by zmieniono prawo w tej kwestii. Na polityce hiszpańskiej w koloniach nie zostawiał suchej nitki ojciec Francisco de Vitoria, który rzucał gromy podczas wykładów na uniwersytecie w Salamance. Bulle z 1537 r. z pewnością wzmacniały siłę tych argumentów. Król chciał to po prostu zrobić po swojemu bez radykalnych i moralnych nacisków, które mogłyby wręcz – jak twierdzono – uniemożliwić funkcjonowanie gospodarki w Nowym Świecie. Ku zaskoczeniu licznych „pragmatyków“, którzy nie wierzyli w zmianę kursu monarchii, w 1542 r. ogłoszono tzw. Nowe Prawa. Profesor Parry w swojej klasycznej pracy „Morskie imperium Hiszpanii“ wskazał, że artykuły 31 i 35 tego dokumentu w praktyce oznaczały likwidację niewolniczego systemu. Encomiendy będące w posiadaniu osób prawnych oraz osadników z Peru miały przejść na własność Korony natychmiast, należące do osób prywatnych zaś po śmierci encomendero. Nakazano zniesienie niewolnictwa Indian w ciągu jednego pokolenia, przy czym kobiety i dzieci miano uwolnić od razu. Wszystko pięknie wyglądało na papierze. Dużo trudniej było z egzekwowaniem nowego prawa. Nie mówiąc już o tym, że na przykład w Peru praktycznie w ogóle nie funkcjonowała administracja królewska, a lokalne zgromadzenie zabroniło wykonywania nowych przepisów. Wybuchł tam bunt, któremu przewodził Gonzalo Pizarro (jeden ze słynnych braci konwistadorów). Monarchia zdecydowała się potraktować powstańców surowo. Chociaż postanowiono w pewnych względach pójść na czasowe ustępstwa wobec encomenderos, to system zaczął powoli zanikać. Na terenie dzisiejszego Meksyku i Gwatemali prawo było egzekwowane już w drugiej połowie XVI w. 

Zaskakujący sojusznicy 

Gdy ogłaszano Nowe Prawa, stało się coś, co mogłoby niektórych zaskoczyć. W tym czasie liczni misjonarze nie zgadzali się  ze swoimi bardziej radykalnymi współbraćmi, którzy domagali się zniesienia encomiendy. Nie dlatego, że nie obchodził ich los Indian. Wielu zakonników doszło do konkluzji, że bez tego systemu niemożliwe byłoby hiszpańskie osadnictwo, a więc także prowadzona przez zakony ewangelizacja. Do tego dochodził spór z duchowieństwem świeckim (tj. „zwykłymi“ księżmi). Dominikanie i franciszkanie szukali w nim wsparcia wśród encomenderos. Misjonarze liczyli na to, że zadowolą się oni pobieraniem danin od Indian, lecz nie będą ich wyzyskiwać ani ingerować w wewnętrzne życie indiańskich osad. Wśród właścicieli encomiend byli też ludzie pobożni, którzy chcieli ludzkiego traktowania przydzielonych im pracowników. Ci mniej religijni z kolei potrafili dostrzec, że niewolnicza eksploatacja Indian wcale nie sprzyja długofalowym korzyściom ekonomicznym. Ostatecznie więc – co może być dla nas szokujące – delegacja wszystkich zakonów z kolonii na terenie Meksyku przybyła w 1544 r. do Hiszpanii, by… sprzeciwić się Nowym Prawom i stanąć po stronie encomenderos. 

Fot. unsplash

Chociaż encomienda została formalnie zlikwidowana już w XVI w., to kolonialny podział na podbitych i zdobywców utrzymał się jeszcze długo. W niektórych krajach Ameryki Łacińskiej do dzisiaj występuje wyraźne rozwarstwienie społeczeństwa na bogatą elitę pochodzenia hiszpańskiego oraz biedniejszą, indiańską część. Dzieje stosunku Kościoła do niesprawiedliwości na tych terenach nie kończą się na sprzeciwie zakonów wobec Nowych Praw, ale to już temat na inny artykuł. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze