Marchewka z cebulą [MISYJNE DROGI]
Jest to jeden z najbiedniejszym krajów Ameryki Łacińskiej. Jego wartością jest rodzina – i ta najbliższa, i ta znacznie szerzej rozumiana. Misjonarze na różne sposoby starają się wesprzeć Boliwijczyków. A oni za to dzielą się z misjonarzami tym, co mają.
Przyjechałam na misję do domu dziecka w Tupizie. Rodziny zaczęłam poznawać od opowieści dzieci o tym, dlaczego znalazły się w Domu Dziecka. Mówili najczęściej, że ich rodzice nie mają pieniędzy na jedzenie i życie. Nie są w stanie zapewnić sobie dobrych warunków, a co dopiero swoim dzieciom. Ta bieda doprowadza rodziny do złych decyzji, które zaskutkowały odebraniem im dzieci.
Trudna ulica
Chodził za mną Cristian. Ma 10 lat. W czasie wolnym przychodził i siadał obok bez słowa. Raz, szukając czegoś w telefonie, pokazała mi się reklama gry Minecraft. On zapytał, czy może w to kliknąć, bo lubi tę grę. Zaczęłam się zastanawiać, skąd ją zna, przecież siostry na pewno nie pozwalają dzieciom grać w gry komputerowe, a trafił do domu dziecka prawie trzy lata temu, miał wtedy osiem lat. Zapytałam, skąd zna tę grę. Odpowiedział, że grał w nią z kolegami. Mył szyby samochodów, gdy te stały na światłach, albo pracował gdzie była potrzeba i jak uzbierał daną kwotę to wychodził z kolegami pograć. Niby nic strasznego, chłopak zarabiał na zabawę. Ale on na tej ulicy też żył. Rodzina nie dawała mu odpowiedniego wyżywienia, przez co musiał żebrać i pracować na ulicy, gdy miał 8 lat… Zabawa była dla niego ważniejsza, dlatego zarobione pieniądze wydawał na zabawę i chodził głodny, brudny i w podartym ubraniu. Kiedy odebrano go rodzicom, ci zbytnio się nie przejęli. Teraz nawet go nie odwiedzają. Podobnie jest z dwójką jego znajomych, Esmeraldą i Valentinem. Są tu trochę dłużej i podobnie jak Cristian żyli na ulicy. Nie zarabiali na niej, a kradli. Esmeralda, mając siedem lat, kradła, żeby nakarmić siebie i swojego pięcioletniego brata. A rodzice? Tata odszedł, a mama jest alkoholiczką. W innych domach dochodziło do molestowania, znęcania się czy wykorzystywania dzieci.
Nie tylko najmłodsi
Co się dzieje ze starszymi dziećmi? Chłopcy przeważnie wracają do domów po skończeniu 12. roku życia. W tym społeczeństwie stają się mężczyznami, więc mogą pracować na rodzinę. Jeżeli nie mają mamy i taty, szuka się wujków, którzy mogliby się nimi zająć. Jednak nie zawsze znajdzie się ktoś z rodziny, kto by ich przygarnął. Wtedy trafiają do kolejnego ośrodka dla chłopców powyżej 12. roku życia. Jeżeli chodzi o dziewczyny, to zostają one w domu dziecka do ukończenia 18. roku życia. Jeżeli nie mają krewnych, to siostry dalej zajmują się nimi w trakcie studiów – o ile wyrażą taką chęć. Taka pomoc jest możliwa dzięki programom adopcyjnym, m.in. salezjańskim. Docelowo są one dla dzieci. Jednak wprowadzono pomoc dla starszych dziewczyn, które nie mają wsparcia w rodzinie. Dzięki darczyńcom, którzy zobowiązują się płacić co miesiąc określoną kwotę na dany ośrodek, misjonarki i misjonarze są w stanie opłacać im czynsz bądź jego część, i czesne za studia, jeżeli tego wymaga uczelnia.
Różnorodność
Gdy zaczęłam wychodzić na miasto, zobaczyłam, jak różnorodna jest Boliwia. Piękne domy, kawiarnie, a nieopodal ruiny domów. Ludzie ubrani w modne rzeczy i Boliwijki trzymające się tradycji regionalnych strojów. Podjeżdżające bmw, a obok niego stary samochód z wybitą szybą i ledwo zamykającymi się drzwiami. Te najsłabiej trzymające się auta to taksówki. Wraz z toritami to jeden z najpopularniejszych sposobów na zarobek. Przejazd kosztuje jedynie 2 boliviano, czyli około 1,20 zł. Kolejnym źródłem dochodów jest handel uliczny. Ulice przepełnione są stoiskami z przeróżnymi towarami. Od podstawowej żywności po ubrania i chemię. Są też kobiety, które sprzedają liście herbaciane, zarabiają w ten sposób ok. 5–10 zł dziennie. Ta kwota musi wystarczyć im na jedzenie dla rodziny. Często wystarcza im tylko na żywność, przez co wiele osób nie płaci za prąd i bieżącą wodę i żyje bez nich, myjąc się czy ładując komórkę w innych miejscach. Jednak nie jest to takie straszne jak się wydaje. Gdy przejeżdżaliśmy przez wioski między górami zobaczyłam domek, prawdopodobnie nie było prądu i wody. Skomentowałam to słowami, że człowiek mieszkający tam ma ciszę, spokój i budzi się, mając za oknem zapierające dech widoki. Mimo to bez prądu, bieżącej wody i internetu sama nie chciałabym na dłuższą metę mieszkać. Ksiądz, z którym jechałam powiedział, że tam właśnie mieszka mężczyzna, którego córka wydostała się z tego „odludzia”. Po pewnym czasie jej mama zmarła, więc tata został sam. Dziewczyna stwierdziła, że ściągnie tatę do miasta i da mu lepsze życie. Po paru miesiącach wrócił do swojego domu. Ksiądz podczas odwiedzin zapytał go, dlaczego nie został z córką. Odpowiedział, że „co to za życie. Ciągły hałas i tłok, a do tego każą za to mieszkanie płacić”. Ten człowiek jest po prostu szczęśliwy. Nie dlatego, że nie wie co traci, co mógłby mieć – tylko dlatego, że ma to, co jest mu do szczęścia potrzebne.
Dostrzegać dobro w drobnych rzeczach
Kobieta, której mąż wycina przy naszym domu drzewa, często przychodzi po niego z trójką małych dzieci. Jeśli mąż jeszcze pracował, siada pod bramą i bawi się ze swoimi dziećmi – aż mąż skończy wycinkę. Nasza siostra myślała, że jest to przypadkowa kobieta, która wstydzi się poprosić o pomoc, siedząc pod naszą bramą. Pewnego razu wyszła do niej i rozpoczęły rozmowę, z której dowiedziała się, że czeka z dziećmi na męża, a ich tatę. Jednak spojrzała na dzieci i zapytała, czy nie chce może ubranek dla nich, bo nasze dzieci z ośrodka z nich wyrosły, a nie mamy mniejszych, którym mogłyby posłużyć. Kobieta od razu przytaknęła, że chętnie je przyjmie. Dziękując siostrze dodała, że nie ma nic, co mogłaby dać w zamian. Siostra odparła, że nie ma nic dawać, i że cieszy się, bo ma komu oddać rzeczy. Ta kobieta zaczęła do nas wracać z paroma pomidorami. Następnie z cebulą i marchewkami. Kolejnego dnia znowu z marchewkami. Była tak wdzięczna za pomoc, że chciała coś dać od siebie. Mogła się podzielić jedynie warzywami ze swojego ogródka. Chociaż miała je dla siebie i rodziny to przynosiła je też nam. Miejscowi bardzo pokazują swoją wdzięczność.
„Współmama”
Nasz dom odwiedza kobieta, która oferuje przygotowanie jedzenia dla dzieci, kiedy obchodzimy święta lub ktoś z nas ma urodziny. Ma też wielu chrześniaków. Często dziękuje Bogu przy nas za daną rzecz czy moment. Jest bardzo wierząca. Ma też wielu przyjaciół. Ta kobieta jest po prostu cudowna. Jest też bogata, przez co dziwiło mnie jej osobiste oddanie dzieciom, z którymi chętnie spędza czas. Inni darczyńcy często tylko przekazują dary czy pieniądze, za co również jesteśmy im wdzięczni. A ona daje też siebie i swój czas, daje dzieciom cenny dar. Najbardziej urzekło mnie w niej to, że jest taka, choć los jej nie oszczędzał. Parę lat temu straciła w wypadku samochodowym córkę i męża. Jest nieustannie wdzięczna za to, że ich miała. Regularnie modli się i pokazuje przykład wiary i miłości. Zabrała nas też na wycieczkę po górach. Mężczyzna, który prowadził samochód był jej znajomym. Pokazał nam swoje gospodarstwo. Pola były przepełnione kukurydzą, ziemniakami i innymi warzywami. Nasza „współmatka” rozejrzała się dookoła i zapytała: „Ile kukurydzy przekazałeś już na dom dziecka?”. On, lekko speszony, odpowiedział: „Jeszcze nic nie przekazałem”. Ona pół żartem, pół serio skomentowała: „Masz tyle dóbr i nie dzielisz się nimi z innymi?! Za dwa tygodnie gotujemy dla dzieci, dasz jakieś 60 kolb?”. Dał. Ona naprowadza ludzi na pomoc. Czasem dość wymownie, jednak skutecznie. Ludzie często chcą pomagać, tylko nie wiedzą jak. Potrzebują właśnie takich ludzi jak nasza Dona.
Boliwia staje się coraz bardziej zróżnicowana, jednak nadal pozostaje najbiedniejszym krajem Ameryki Południowej. Jej wartością jest rodzina, która pomaga w przetrwaniu. Głód, alkoholizm, narkotyki, bezdomność, promocja niechrześcijańskich modeli rodziny i wartości nie pomagają. Dzięki misjonarkom i misjonarzom rodziny nie pozostają same. Funkcjonują domy dziecka, domy opieki, szkoły, ośrodki zdrowia. Rozwożona jest żywność dla ubogich. Dzieje się wiele.
>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |