Fot. SENIVPETRO/FREEPIK

Rodziny zmieniają świat [MISYJNE DROGI]

Kryzys – stan ten najpełniej charakteryzuje dziś kondycję rodziny pod każdą szerokością geograficzną. Słaba rodzina, oderwana od tradycji, narażona na liczne, czające się z wielu stron zagrożenia potrzebuje dziś szczególnej troski.

Zacznijmy od krajów globalnej Północy, bogatych, sytych, choć także niewolnych od potężnych problemów. Nasze problemy opisał Franciszek w adhortacji Amoris leatitia. Jak pisze papież, na naszych oczach zachodzą zmiany antropologiczno-kulturowe, które wpływają na wszystkie aspekty życia. W efekcie powodują, że dziś ludzie są znacznie mniej wspierani przez struktury społeczne w ich życiu uczuciowym czy rodzinnym. „Ani społeczeństwo, w którym żyjemy, ani to, w kierunku którego zmierzamy, nie pozwalają na nieroztropne trwanie form i wzorów z przeszłości” – przekonuje Franciszek. Dodatkowo budowaniu silnej rodziny nie pomagają ani tempo współczesnego życia, ani stres, ani organizacja społeczeństwa czy pracy. Do głosu dochodzi skrajny indywidualizm, który wynaturza ludzkie więzi i powoduje rozkład wspólnoty rodzinnej. Trudno ją budować w sytuacji, kiedy każdy chce być samotną wyspą. W wielu krajach, w których spada liczba małżeństw, coraz więcej osób decyduje się na życie w samotności lub w konkubinacie. Ogromnym zagrożeniem dla stabilności rodziny jest też kultura tymczasowości. Zakłada ona, że nie ma nic na stałe, nic na zawsze, liczy się wyłącznie moje, egoistycznie pojmowane szczęście. Jeśli nie znajduję go w jednej relacji, szukam kolejnej, i tak do skutku. Inne zagrożenia, na jakie wskazuje Ojciec Święty, to osłabienie wiary, brak godnego lub odpowiedniego mieszkania czy wypaczenie rozumienia nierozerwalności małżeńskiej. Nie jest to bowiem jarzmo nałożone na ludzi, tylko dar udzielany osobom złączonym w małżeństwie. W efekcie w skali światowej coraz więcej małżeństw się rozpada, coraz więcej dzieci wychowuje się w niepełnych lub patchworkowych rodzinach, coraz więcej kobiet zmaga się z samotnym macierzyństwem. Na to wszystko nakładają się bieda, przemoc, uzależnienia, brak perspekty

fot. EPA/IDREES MOHAMMED

Bieda, przemoc, wojna

Tak dochodzimy do problemów globalnego Południa, do którego należy duża część krajów misyjnych. Wbrew temu, co chciałoby się sądzić – tu także mamy do czynienia z gigantycznym kryzysem rodziny. Innym, ale nie mniej głębokim, i także wymagającym reakcji. Pierwszym ze źródeł jest bieda. Z danych Banku Światowego wynika, że 730 mln ludzi na świecie żyje w absolutnym ubóstwie. Połowa z nich to mieszkańcy pięciu krajów – Nigerii, Kongo, Bangladeszu, Etiopii i Indii. Do 2030 r. połowa dzieci, które z powodu rozmaitych chorób umrą przed ukończeniem piątego roku życia, będzie pochodziła właśnie z tych terenów (to dane UNICEF-u). Najwięcej niedożywionych ludzi mieszka w Azji (381 mln), Afryce (250 mln), Ameryce Łacińskiej i na Karaibach (48 mln) – wynika z kolei raportu „State of Food Security and Nutrition in the World”. Pandemia Covid-19 pogrąży tych ludzi w jeszcze większym ubóstwie. Bieda to nie tylko dużo wyższa śmiertelność, brak dostępu do edukacji, codzienna walka o przetrwanie. Trudno budować zdrową i szczęśliwą rodzinę czy szczęśliwe małżeństwa, kiedy na ślubnym kobiercu stają dzieci. W wielu regionach Azji Południowej czy Afryki Subsaharyjskiej dziewczęta z najuboższych rodzin wydawane są za mąż zanim ukończą 18. rok życia. W wielu miejscach mają nawet 15 lat, a bywa, że są jeszcze młodsze. Ich mężowie to zazwyczaj dużo starsi mężczyźni, którzy zwyczajnie je sobie „kupili” czy wytargowali od kolegów. Ciągle jeszcze w wielu krajach afrykańskich, ale także azjatyckich czy tych z obszaru Ameryki Łacińskiej, małżeństwa z dziećmi to norma społeczna. Więcej, rodziny, których córki nie są zamężne w dzieciństwie, często odbierane są negatywnie. Wydanie dziecka za mąż wiąże się z korzyściami ekonomicznymi, rodzice nie ponoszą już bowiem kosztów utrzymania zamężnej córki. Młode kobiety, bez edukacji, bez wsparcia biologicznych rodzin dużo bardziej narażone są na przemoc domową. Ale nie tylko one. W wielu kulturach kobieta ma zdecydowanie niższy status społeczny niż mężczyzna. Bicie, gwałty to codzienność wielu z nich. Przemoc tę kobiety przyjmują z pokorą, cierpią w milczeniu, bo wiedzą, że gorsza od bicia czy poniżania będzie samotność, utrata środków finansowych oraz ochrony i statusu uzyskanego wcześniej od męża. Budowaniu silnej i zdrowej rodziny nie sprzyja także poligamia. Z dostępnych źródeł wynika, że w zachodnich regionach Afryki i na obszarze Sahelu 30-60 proc. kobiet w wieku 35-44 lat żyje w tego typu związkach.

Fot. pixabay

Zagubiona męskość

Rodziny w krajach misyjnych niszczą także pandemie, ataki terrorystyczne czy wojny. Skutkują one nie tylko śmiercią żołnierzy i cywilów, ale także ogromnymi traumami związanymi z lękiem o życie swoje i najbliższych czy z przesiedleniami. Konflikty zbrojne zrujnowały wiele małżeństw i pozostawiły kobiety samotnymi. Sytuacja taka niesie wiele negatywnych konsekwencji dla nich, a przede wszystkim dla ich dzieci. Chłopcy dorastający bez ojca bardziej skłonni są do zachowań agresywnych i przestępczych. Statystycznie częściej wchodzą też w ryzykowne związki i popadają w nałogi. Z kolei dziewczęta wychowywane przez samotne matki częściej angażują się w zachowania seksualne wysokiego ryzyka, częściej zachodzą w niechcianą ciążę, częściej doświadczają przemocy i częściej ich dzieci także wychowywane są bez ojca. Jak alarmują obrońcy praw człowieka, wiele dzieci jest porywanych, indoktrynowanych, wcielanych do armii i szkolonych do bycia zamachowcami samobójcami. Z kolei porywane dziewczynki są gwałcone, zmuszane do ślubu z bojownikami lub świadczenia usług seksualnych żołnierzom i dzieciom żołnierzom. Do tego dochodzi ogromny problem dzieci ulicy. Dramatyczny jest los tych, którzy powinni być otaczani szczególną ochroną. Mowa o sierotach i wdowach. Śmierć małżonka (na wojnie czy z powodu choroby) wiąże się nie tylko z utratą prestiżu i zabezpieczenia ekonomicznego, ale także z poniżającymi rytuałami czy narzucaniem długich okresów odosobnienia. Brak rodziny, brak wsparcia i pomocy, a przede wszystkim bieda to czynniki, które wiele kobiet czy młodych osób zmuszają do wyjścia na ulicę. Nikt nie prowadzi dokładnych statystyk, nie jest jednak tajemnicą, że setki tysięcy dzieci w Afryce czy w najbiedniejszych regionach Azji prostytuują się, często dlatego, by nie umrzeć z głodu.

fot. unsplash

Otwartość na życie? Nie tak znowu wielka

Prognozy demograficzne nie pozostawiają złudzeń. O ile Europa się starzeje i wyludnia, o tyle kontynent afrykański rośnie w siłę. Średni wskaźnik dzietności wynosi tam ponad 5 (najwięcej dzieci – średnio 7,1 – rodzą kobiety w Nigrze, niewiele mniej – bo 6,7 – w Czadzie). Tak wysoka płodność to nie tylko efekt zaufania do Bożej Opatrzności i postrzegania dzieci, jako daru Bożego. To także konsekwencja wysokiej śmiertelności dzieci a także zabezpieczenia socjalnego na starość czy potrzeba pomocy do prac np. na roli. Niektóre państwa, np. Egipt, już ogłosiły dwuletnią kampanię „Dwoje wystarczy”. Jej celem jest promocja modelu rodziny 2 plus 2, a także zachęta kobiet do stosowania antykoncepcji. Wszystko po to, by ograniczyć tak wysoki przyrost naturalny, który zaraz po terroryzmie jest coraz większym zagrożeniem. Ogromnym problemem jest też aborcja, bardzo silnie promowana jako cudowny środek w walce z dużą dzietnością. Nie bez znaczenia dla kondycji rodziny pozostają zmiany klimatycz ne. Susze czy erozja gleby znacząco wpływają na ilość żywności. W Nigerii, Czadzie, Nigrze czy Kamerunie w ciągu ostatnich 60 lat ubyło ponad 90% wód powierzchniowych. Skutkiem tych zmian są wysiedlenia, głód, niedożywienie, rozwój organizacji terrorystycznych. Z danych ONZ wynika, że tylko w Somalii w ostatnich latach ponad 2,5 mln ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów z powodu suszy i braku bezpieczeństwa.

To wszystko uświadamia nam, w jak trudnej sytuacji znajduje się współcześnie rodzina. Jeśli ma się to zmienić, to potrzebna jest prawdziwa „rewolucja nadziei”, prawdziwy przewrót w naszym myśleniu o rodzinie i jej roli. Świat bliski rodzinie musi być wspólnotą ludzi świadomych problemów, chcących dzielić się tym, co sami mają i takich którzy, nie obawiają się spojrzeć w oczy problemom. Świat lepszy dla rodziny to także – o czym często przypomina Franciszek – świat, w którym rola kobiet jest uznana i wzmocniona, a one same są chronione przed przemocą. I wreszcie świat dobry dla rodziny to świat bez wojen, świat, w którym solidarność – także międzynarodowa – nie jest tylko pustym słowem. O takim świecie Franciszek pisał ostatnio w encyklice Fratelli tutti czy w znakomitej książce „Powróćmy do marzeń. Droga ku lepszej przyszłości”.

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze