Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Meksykańska młodzież organizuje imprezy, by zebrać pieniądze na rekolekcje [REPORTAŻ] 

Jak ktoś bardzo chce, to i często zrobi, nawet jak jest nieco pod górkę. Meksykańska młodzież ze wspólnoty Alvernia organizuje oryginalne zabawy, by zebrać fundusze na zorganizowanie swoich 3-dniowych rekolekcji. 

Kowbojskie stroje i kapelusze, zespół grający muzykę z północy Meksyku, ranczerskie tańce oraz zupa pozole, oczywiście z wołowiną. Nie mogło zabraknąć tego na imprezie, którą nazwano noche vaquera (kowbojska noc). Słusznie kojarzy się to z Dzikim Zachodem. Chociaż w dużych miastach tego typu „styl” może wydawać się śmieszny czy wręcz „wieśniacki”, to w mniejszych miejscowościach, zwłaszcza na północy kraju, wciąż cieszy się sporą popularnością. Ale i mieszkańcy wielkich miast nie obawiają się czasami wejść w te kowbojskie klimaty. Młodzież z grupy Alvernia przy kaplicy pw. Jana Pawła II w bogatym (choć głównie dla mniejszej części społeczeństwa) i „bananowym” Zapopan zdecydowała się na organizację takiej imprezy. Część młodych z tej wspólnoty po prostu lubi tańczyć do tego typu muzyki. Wszystko po to, by zebrać potrzebne fundusze na swoje rekolekcje. Być może fakt, że z powodu braku pieniędzy nie mogą pójść na łatwiznę i po prostu zapisać się na rekolekcje sprawia, że ich wiara jest silniejsza i bardziej zaangażowana. 

Doświadczenie św. Franciszka z Asyżu 

Jeżeli komuś Alvernia kojarzy się ze św. Franciszkiem z Asyżu, to jest to bardzo słuszne skojarzenie. Wspólnota odnosi się bowiem do doświadczenia tego świętego, jakie miał on na górze La Verna (jest kilka wersji tej nazwy). Co prawda św. Franciszek otrzymał tam stygmaty, ale oczywiście nikt tego się nie spodziewał. Chodzi o przeżycie szczególnej relacji z Chrystusem. To chyba ważniejsze w tym niezwykłym doświadczeniu Biedaczyny z Asyżu. Trzydniowe rekolekcje mają za zadanie pomóc młodym przeżyć podobny czas z Bogiem. Wspólnota jest podzielona wiekowo – są Alvernie dla rodzin, są też Alvernie dla starszej młodzieży. W tym wypadku dla osób 17+.  

– Zaczęliśmy od trojga młodych przy kaplicy – tłumaczy jedna z koordynatorek wydarzenia Susana, choć wszyscy wołają na nią po prostu Su. – Na początku musieliśmy przyjmować pomoc z innych parafii. Teraz, po trzech latach, jest między 30-40 młodych. Jednego nazywamy najstarszym, bo ma już 29 lat (śmiech). Mamy też kilku 15-latków, bo przeszli specjalną rozmowę, która wykazała, że są już zdolni do przeżycia doświadczenia Alverni – dodaje Su. 

Su z kolegami z Alvernii/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

To nie jest pierwsza impreza zorganizowana przez tę wspólnotę w celu sfinansowania dni skupienia. Dwa lata temu była to noc artystyczna z bardziej stonowaną i spokojną muzyką. Rok temu zapraszano na noc meksykańską z muzyką ludową typu folk. 

Kowboje ruszają do tańca 

Najbliższa Alvernia będzie miała miejsce w dniach 13–15 wrześnie. Przygotowania do imprezy zaczęły się już trzy miesiące wcześniej. Nie zabrakło pozole, czyli tradycyjnej azteckiej zupy z kukurydzy cacahazintle poddawanej uprzednio specjalnemu, żmudnemu procesowi. Jeden z obecnych księży zauważył, że dawniej dodawano do tej zupy ludzkie mięso. Podobno pochodziło on z pokonanych przeciwników, by w ten sposób pozyskać ich moc. Na szczęście po konkwiście jada się już tylko (a przynajmniej mam taką nadzieję) mięso wołowe lub drobiowe. Nawet wspomnienie o dawnych zwyczajach kulinarnych Azteków nie odebrało smaku tej pysznej i sycącej zupie.  

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Jak kowboje – to i wołowina, ale nie mogło zabraknąć też grupy norteño ze swoją charakterystyczną muzyką. Frekwencja dopisała. Niemało osób było też skłonnych do tańca w rytmie norteño, A taniec to iście specyficzny – często szybki, pełen obrotów i bujania się. Najbardziej znaną na świecie piosenką w stylu norteño jest chyba La Chona. Utwór opowiada o kobiecie, która codziennie chodzi na tańce, robiąc podczas dyskoteki prawdziwą furorę. Mąż sam już nie wie, co ma z nią zrobić. 

Nie zabrakło i tej piosenki (chyba nie mogło). Nie słyszałem natomiast kolejnej kowbojskiej piosenki (choć chyba w nieco innym stylu) Payaso de rodeo na podstawie wykonania zespołu Caballo Dorado. Memy w internecie słusznie ogłaszają, że chyba wszyscy Meksykanie, słysząc ten utwór, od razu wstają do tańca. Żaden nie usiedzi na miejscu. Jednak nie wykonuje się go w parach, lecz wszyscy pojedynczo powtarzają te same kroki (jak w przypadku słynnej w Polsce Macareny). 

Służba 

Całą obsługę wydarzenia (poza zespołem) ogarniają młodzi – od serwowania pozole i napojów po zmywanie naczyń. Wśród napojów znalazły się i takie z tequilą. Kogoś zaskoczyło, że na placu przy kaplicy serowano alkohol. A no serwowano. Ale na szczęście nikt nie „urżnął” się po słowiańsku, że tak to ujmę. 

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Nie mogło zabraknąć specjalnych loterii. Każdy, kto wszedł na imprezę, zakupił bilet o wartości 200 pesos. Jeden bilet to jeden los w loterii. Można było wygrać i perfumy, i naczynia, i wino. I wiele innych rzeczy. Organizowanie loterii jest bardzo popularne w parafiach archidiecezji Guadalajary. Pomaga w zbieraniu pieniędzy na jakiś cel. Jedna z parafii w centrum zbierała na nowoczesne konfesjonały. Nic dziwnego, ponieważ w pobliżu znajduje się kościół, w którym spowiadają starsi i niekoniecznie dobrze słyszący księża. Na dodatek otwarte konfesjonały są ustawione obok siebie w wąskiej przestrzeni, a kolejek jest całe mnóstwo. Mówi się, że ten kto się tam spowiada, spowiada się wszystkim wokół. Coś w tym jest i na bazie swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że to dosyć trudne przeżycie. Podziwiam wiarę ludzi, którzy mimo to tam przychodzą, bo akurat w ich wolnych godzinach tam można się wyspowiadać. 

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Ks. Martin pracuje przy kaplicy Jana Pawła II w Zapopan/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Dużo ciekawostek, ale najbardziej imponująca jest postawa młodzieży z Alvernii. Dla nich to nie tylko zbieranie funduszy, ale też służba bliźnim. – W ten sposób służymy. Chcemy służyć z miłością i tak jak robił to św. Franciszek z Asyżu – zawsze szukał on sposobu, by być narzędziem pokoju. Tam, gdzie była nienawiść, dawał pokój. Naszą esencją jest dawanie tej miłości i radości, że Jezus jest z nami – opowiada Susana. 

Jak następnym razem stwierdzę, że czegoś się nie da, to pomyślę o tej młodzieży, która przebrała się za meksykańskich kowbojów i włożyła serce oraz mnóstwo czasu w organizację imprezy. Wszystko po to, by przeżyć rekolekcje. Nie ma pieniędzy na rekolekcje? To je jakoś zdobędziemy. Wszystko po to, by przeżyć owocny czas z Bogiem. 

Galeria (2 zdjęcia)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze