Misja: ksiądz – rozmowa z ks. Adamem Pawłowskim
O tym, czym jest powołanie misyjne w Kościele i jak nie być „martwym katolikiem” z księdzem Adamem Pawłowskim, duszpasterzem akademickim, rozmawia Joanna Mazur.
Joanna Mazur: Bycie księdzem z założenia jest misją specjalną. Czym ta misja jest konkretnie w księdza życiu?
ks. Adam Pawłowski: Powołanie dla kapłaństwa było dla mnie niespodzianką. Nigdy się tego nie spodziewałem i nie myślałem o tym, by być księdzem. Pan Bóg bardzo mnie tym zaskoczył. To zaskoczenie towarzyszy mi do dzisiaj. Jezus zaskakuje mnie codziennie! Szczególnie nowymi miejscami i rodzajami posługi. Pracowałem już z dziećmi, z młodzieżą, z niepełnosprawnymi, z bezdomnymi, ze studentami, a także z inteligencją na uniwersytecie i z pacjentami w szpitalu psychiatrycznym. Spektrum jest więc dość szerokie (śmiech). Drugą rzeczywistością jest to, że kapłaństwo to tak naprawdę trzy przestrzenie: głoszenie Słowa Bożego, sprawowanie sakramentów i duszpasterstwo wiernych. Bardzo lubię głosić kazania, prowadzić rekolekcje i ewangelizować. Jednak centrum mojego powołania jest Eucharystia – to najpiękniejsze doświadczenie w życiu kapłańskim. Wspaniała jest także możliwość rozgrzeszania w Imię Jezusa Chrystusa, udzielania Chrztu świętego – to są niezapomniane chwile. Odnajduję się też w prowadzeniu różnych wspólnot, jak na przykład Przymierze Miłosierdzia, duszpasterstwo akademickie, wspólnota św. Jacka, grupa pielgrzymkowa czy ministranci. To daje mi doświadczenie ojcostwa. Wspaniałe jest to, że mogę innym przekazywać to, co kocham. A jeszcze większa radość jest, gdy „wychowankowie” podejmują i rozeznają drogę do małżeństwa, kapłaństwa i życia zakonnego.
Wiem, że słowo „misja” jest bliskie księdzu także z innego powodu. Już kilkakrotnie wyjeżdżał ksiądz na doświadczenia misyjne. Skąd ten misyjny zapał?
Myślę, że z Ducha Świętego – przynajmniej mam taką nadzieję (śmiech). Pan Bóg powoływał mnie do kapłaństwa u werbistów, w zgromadzeniu misyjnym. Byłem na rekolekcjach dla chłopaków. Wtedy jeszcze nie myślałem, że zostanę księdzem. Teraz widzę, że horyzonty się otworzyły i perspektywa jest szeroka. Kiedyś miałem bardzo konkretne marzenia – chciałem głosić Ewangelię na Ukrainie, w Korei, w Chinach. A teraz chcę ją głosić wszędzie! I taką możliwość daje mi Internet – publikuję posty, filmy na Fcacebooku i w innych miejscach. Małymi krokami szukam takiego miejsca, gdzie Pan Bóg by mnie chciał. Na ten moment nie wiem gdzie ono jest. Wiem jednak, że zaproszenie Pana Boga jest nieustanne i wypływa z pragnienia by ludzie Go spotkali, doświadczali Jego miłości, mocy działania Ducha Świętego, i powierzali Mu swoje życie.
Według księdza być misjonarzem to…
…pełnić wolę Bożą i być otwartym na prowadzenie Ducha Świętego. Czasami bycie misjonarzem nie oznacza wyjazdu do dalekich krajów, ale bycie misjonarzem w miejscu pracy, gdzie pomimo szyderstw głosimy Jezusa. Usłyszałem też pewnego dnia takie zdanie na modlitwie, że nie sztuką jest wyjechać na misje, ale sztuką jest pomagać innym ludziom odkrywać ich własną misję w życiu. Czuję, że jako kapłan mam to właśnie robić.
Czy uważa ksiądz, że w Kościele każdy ma jakieś wyjątkowe miejsce? Czy może są osoby które je mają, a reszta stanowi jakiś „bezimienny tłum”?
Na mocy Chrztu świętego każdy z nas jest misjonarzem, ale według swojego powołania. Matka, która ma małe dzieci, nie wyjedzie na misje, ale jej misją jest wychowanie dzieci i przekazywanie im wiary. Bardzo ważną rzeczą jest to, aby każdy tą misję odnalazł, a nie był „martwym” i biernym katolikiem.
Ten, kto otwiera się na Ducha Świętego, czuje, że On porywa go dalej. Dalej w modlitwę, dalej w dawaniu świadectwa, dalej do konkretnych zadań w parafii i w Kościele. Marzy mi się, aby każda osoba we wspólnocie czy duszpasterstwie, które prowadzę, pojechała na doświadczenie misyjne.
Najczęściej, gdy jedziemy na taki wyjazd to wydaje nam się, że to my jedziemy kogoś ewangelizować. W rzeczywistości jednak to my się nawracamy. Tak było też ze mną. Ja osobiście czuję, że serce Kościoła bije poza Europą – tam Kościół jest żywszy i dynamiczniejszy. Dzięki wyjazdom czuję się bardziej rozpalony do ewangelizowania tutaj, w Polsce. Zależy mi, by ludzie wyjeżdżali, bo to otwiera horyzonty i poszerza perspektywę. Można wtedy spojrzeć na Kościół lokalny zupełnie inaczej.
Ukraina, Korea Południowa, Brazylia.. To tylko niektóre miejsca, w których był ksiądz w ostatnich latach. Do którego z tych krajów chciałby ksiądz wrócić i dlaczego?
Do wszystkich! (śmiech) Wszędzie tam potrzeba głoszenia Jezusa! Pierwszym sposobem wracania tam jest jednak dla mnie modlitwa. Pewien biskup z Kazachstanu mi to podpowiedział, aby codziennie do końca życia modlić się za ten kraj, w którym się było na misji. W ten sposób jestem z nimi. A druga sprawa to wyjazdy tych, których formuję w wierze. W tym roku nie mogłem jechać na Ukrainę, ale pojechały tam osoby z moich duszpasterstw. To jest jak piękna sztafeta, że jak sam człowiek nie może, to jadą inni. I to tak jakbym ja sam tam był. Poza tym bardzo chciałbym siać Słowo bardzo hojnie i jeżeli jest to wolą Bożą, być księdzem oddelegowanym głównie do ewangelizacji.
Jakie jest Księdza największe misyjne marzenie?
Zostać świętym męczennikiem.
…w Chinach?
Nieważne gdzie! Chciałbym pójść bezpośrednio do nieba, a nie do czyśćca. Ale jak to mówili moi koledzy w seminarium – Adam pamiętaj, żeby to nie było męczeństwo z głupoty, ale za wiarę. Łatwo jest zostać męczennikiem i na przykład Chinach zacząć od Ewangelii i w ten sposób stracić życie. Dla mnie to nie jest kwestia miejsca, ani czasu, ale tego aby móc pójść do nieba. Myślę jednak, że Pan Bóg mnie wyleczył już z chęci planowania momentu mojej śmierci (śmiech). A jeżeli chodzi o inne marzenie, to chciałbym, by tysiące ludzi z całej Polski wyjeżdżały co roku na misję.
Cieszę się, że powstanie w Poznaniu szkoła nowej ewangelizacji prowadzona przez Wspólnotę Przymierze Miłosierdzia, gdzie będzie odbywała się całoroczna formacja ewangelizatorów.
W tym roku z tej wspólnoty wyjechało do Brazylii ponad 20 osób, a na przyszły rok zgłosiło się już 60! To pokazuje, jak wielki jest głód, wielka gorliwość i wielka potrzeba, by głosić Ewangelię. To jest początek szkół ewangelizacji i domów formacyjnych, gdzie ludzie będą uzdrawiani, a potem posyłani, by głosić Ewangelię na całym świecie.
Czy uważa ksiądz, że to głównie świeccy będą powoływani do wyjazdów na misję?
Myślę, że wszyscy będą powoływani. Kościół cały jest misyjny. W Brazylii widziałem wspólnotę Przymierze Miłosierdzia, gdzie są zaangażowani głównie świeccy, bo brakuje kapłanów. Jednak wspólnota ta ma też swoje seminaria i również formuje kapłanów. Dobrym przykładem są wspólnoty neokatechumenalne, gdzie formuje się obecnie milion osób. Mają aż 75 seminariów misyjnych. Myślę, że jeżeli chodzi o powołania na misje, to muszą być dobre proporcje. Księży i sióstr zakonnych jest obecnie na misjach większość, ale to będzie się zmieniać. Już dziś Kościół rozwija się na terenach misyjnych dzięki świeckim katechistom. Mój znajomy oblat był na misjach na Madagaskarze. Gdy tam przyjechał, miał 26 punktów katechetycznych, a gdy wyjeżdżał po 10 latach, było ich już ponad 70. Miał taką metodę, że przyjeżdżał do jakiejś wioski i tam ewangelizował, chrzcił, formował katechistów i jechał dalej. Oni dalej prowadzili modlitwy i formację. Wydaje mi się to podobne to działania serca, w którym krew nabiera tlenu. Ksiądz na misjach musi koncentrować się na najważniejszym – na formowaniu uczniów, którzy przekażą wiarę dalej.
Dziękuję za rozmowę.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |