Misjonarz w Maroku: przez dwadzieścia lat ochrzciłem jedną osobę [ROZMOWA]
– Maroko jest na nas, franciszkanów, bardzo otwarte. Mamy nawet specjalne przywileje podatkowe nadane przez samego króla. Otwartość ma jednak swoje granice. Nie możemy Marokańczykom głosić Ewangelii słowem – mówi o. Symeon Stachera OFM w rozmowie z Michałem Jóźwiakiem.
Jaki sens ma misja, kiedy duchowni nie mogą głosić Ewangelii? Franciszkanie pracują w Maroku od 800 lat. Nie nawracają na siłę, nie przekonują ludzi, wśród których żyją, żeby porzucili islam. Ich metodą ewangelizacji są dzieła miłosierdzia. – Pomagamy potrzebującym, pracujemy w szkołach, zajmujemy się uchodźcami. Zakaz głoszenia słowem jest dla nas ćwiczeniem duchowym. Musimy uczyć się świadczyć o Bogu naszymi działaniami – podkreśla ojciec Symeon.
>>> Misje zaczynają się od dialogu [MISYJNE DROGI]
Franciszkanin przyznaje, że istotnym elementem jego działalności ewangelizacyjnej jest zgłębianie islamu, a więc poznanie muzułmanów i wszystkich kontekstów ich myślenia. – Muzułmanie znają Jezusa z Koranu jako proroka. Moje mówienie o Nim, jako o Zbawicielu, jest dla nich trudne do przyjęcia. Muszę uszanować ich zasady – przyznaje.
– Przez dwadzieścia lat swojej pracy w Maroku ochrzciłem jedną osobę. Jedną. I to pod osłoną nocy. Osoby, które konwertowały na katolicyzm nie mogą liczyć na spokojne życie. Niestety, większość z tych osób musi układać sobie życie za granicą – mówi o. Stachera.
Cała rozmowa do odsłuchania poniżej.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |