#MisyjnyWtorek: Japonia
W całym kraju, wielokrotnie ludniejszym niż nasz, katolików jest mniej niż w jednym dużym polskim mieście. Japonia nigdy nie była łatwym terenem misyjnym.
W ponad 125-milionowej Japonii katolików jest niewiele ponad 500 tysięcy. To mniej niż w dużym polskim mieście, łącznie kilkadziesiąt razy mniej niż w Polsce, nawet uwzględniając nie napawające optymizmem nowe statystyki Instytutu Statystyki Kościoła. Wystarczy jednak rzut oka na historię chrystianizacji Kraju Kwitnącej Wiśni, żeby te liczby przestały dziwić. Japonia nigdy nie była krajem przyjaznym dla misjonarzy.
Pierwszy misjonarz
Chrześcijaństwo w Japonii jest bardzo młode. Pierwszy misjonarz przybył tam dopiero w 1549 r. Był nim św. Franciszek Ksawery. Pomagał biednym, żył skromnie, próbował przekonać Japończyków do wiary drogą ewangelicznego ubóstwa. Z czasem jednak przekonał się, że to, co jest skuteczne w kulturze europejskiej, sprawia duże problemy w zupełnie odmiennej i specyficznej kulturze japońskiej. Zmienił więc podejście i próbował pozyskać dla Chrystusa elity, za którymi poszliby ich poddani. Nadal musiał jednak mierzyć się z bardzo nietolerancyjnymi władzami, które wrogo patrzyły na szerzenie wiary i kultury chrześcijańskiej. Ostatecznie po dwóch latach jezuita musiał opuścić Japonię i udać się do Chin.
Prześladowania
Wyjazd Franciszka Ksawerego nie zahamował jednak procesu chrystianizacji. Szybko do nielicznych jezuitów dołączyli franciszkanie, a liczba chrześcijan zaczęła rosnąć. W 20 lat po wyjeździe św. Franciszka liczba wiernych dochodziła do 30 tysięcy. Za misjonarzami szli jednak kupcy, a z nimi europejskie towary i kultura. Władzom Japonii nie podobało się to tak bardzo, że w 1587 r. szogun Toyotomi Hideyoshi zakazał wyznawania wiary chrześcijańskiej, a misjonarzom kazał opuścić kraj. Rozpoczęły się trwające 200 lat brutalne prześladowania. Z tego okresu pochodzi wielu świętych i beatyfikowanych męczenników, m.in. słynni męczennicy z Nagasaki. Tych 26 chrześcijan zostało poddanych straszliwym torturom. Odcięto im uszy i obwożono w takim stanie po kraju, a w końcu ukrzyżowano. W trakcie egzekucji skazańcy modlili się i śpiewali.
Walka o wiarę
Pomimo prześladowań chrześcijanie potajemnie praktykowali swoją wiarę. Największy grupa wyznawców „podziemnego Kościoła” była w Nagasaki. Japończycy potajemnie chrzcili swoje dzieci, uczyli katechizmu i modlili się. W końcu w 1637 r. na półwyspie Shimabara, bezpańscy samuraje, roninowie i chłopi wzniecili powstanie przeciwko szogunatowi. Zostało ono jednak szybko stłumione, a ludność poddana brutalnym represjom. Bezlitośnie ścięto wszystkich uczestników i sympatyków powstania, łącznie zginęło ponad 30 tysięcy chrześcijan.
Perspektywy
Ostatecznie prześladowania i polityka izolacjonizmu skończyła się w połowie XIX w., kiedy na Japonii wymuszono otwarcie się na Zachód. Prześladowania powoli ustawały. Nadal zdarzały się aresztowania, tortury lub nawet egzekucje, stopniowo jednak, do końca XIX w., nienawiść zamieniała się po prostu w niechęć. Do II wojny światowej udało się nawet zbudować chrześcijański uniwersytet. W trakcie wojny wszyscy misjonarze innej narodowości niż niemiecka zostali internowani, jednak po przegranej Japonii zaczęli wracać ze zdwojoną siłą. Od tamtego czasu liczba chrześcijan w Japonii ciągle wzrasta.
Japonia nigdy nie była jednak przyjaznym terenem misyjnym. Bardzo specyficzna japońska kultura, tak różna od chrześcijańskiej, stanowi wciąż ogromne wyzwanie dla misjonarzy. Stanowi jednak żywy dowód na to, że nie wszędzie metody ewangelizacji muszą i mogą być takie same. Do jednych bardziej przemawia radykalne ewangeliczne ubóstwo, do innych nieco surowe i uniżone oddanie przed Boskim majestatem.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |