Młodzi księża i zakonnicy, którzy chcą uczyć się wiary od świeckich. O „duchowych rodzicach”
Często mówi się, że księża i osoby konsekrowane potrzebują dużo wsparcia i modlitwy. Są środowiska w meksykańskim Kościele, które znalazły na to swoistą receptę. Tak jak przy chrzcie otrzymujemy rodziców chrzestnych, którzy pomagają nam w wierze przez całe życie, tak niektórzy planujący złożyć śluby wieczyste czy przyjąć sakrament święceń wybierają nowych „duchowych rodziców”.
Nie wiadomo, skąd pochodzi ten zwyczaj. W Polsce nigdy o nim nie słyszałem. Spotkałem go dopiero w Meksyku, choć i tutaj nie jest czymś bardzo powszechnym. Nie mamy w tym wypadku do czynienia z żadną formalną instytucją czy funkcją oficjalnie pełnioną w Kościele. Stanowi natomiast przykład relacji między duchownymi i świeckimi, w których kapłan nie stoi „wyżej”. Przeciwnie, seminarzyści wybierają osobę świecką, która jest dla nich wzorem życia chrześcijańskiego, ma doświadczenie i może udzielić rady.
Wielka misja bez biurokracji
– Niektórzy kandydaci do kapłaństwa, a czasem też do życia konsekrowanego, wybierają „duchowego rodzica”, który otacza ciągłą modlitwą jego życie kapłańskie lub zakonne, a także wspiera go moralnie lub ekonomicznie – mówi wikariusz w jednej z parafii w Zapopan w stanie Jalisco w Meksyku. – Nie jest to jednak formalna instytucja w Kościele – dodaje.
„Duchowi rodzice” księży traktują jednak swoje zadanie bardzo poważnie i uważają je za ogromny przywilej. – Byłam wzruszona, kiedy zostałam poproszona przez znajomego kleryka o bycie jego „duchową matką” w kapłaństwie – tłumaczy z szerokim uśmiechem i łzami w oczach świeżo upieczony „duchowy rodzic” wyświęconego w tym roku diakona. – Bardzo dużo się modlę i będę go wspierać radą i pomocą, kiedy będzie tego potrzebować. Cieszę się, bo lecę na święcenia razem z moim synem, który nie żyje tak blisko Pana Boga. Może to wydarzenie w jakiś sposób wzmocni jego wiarę? – pyta z nadzieją. Kobieta wspomina też, że przez lata seminarium nazywała swojego „duchowego syna” po imieniu. Teraz czas, by mówić do niego per „ojcze”. – Ciężko się przyzwyczaić, ale uważam, że tak należy. Na początku często będę się mylić – śmieje się.
W Guadalajarze w środowiskach katolickich traktuje się księży i osoby konsekrowane z dużym respektem. Cieszą się ogromnym autorytetem wśród ludzi zaangażowanych w lokalny Kościół. Warto jednak dodać, że to autorytet wypracowany. Duchowny, który zaniedbuje swoje obowiązki nie będzie poważany przez społeczeństwo. Szacunek wobec kapłana nie sprzeciwia się tutaj wcale pewnemu nieklerykalnemu podejściu do relacji między duchowieństwem a laikatem. Księża rozmawiają ze świeckimi normalnie, po przyjacielsku, i bardzo lubią żartować. Nie doświadcza się wyższości. Nie czuć żadnej sztuczności. Świeccy bowiem też znajdują swoje ważne miejsce w miejscowych wspólnotach i parafiach, a duchowni ich bardzo cenią i traktują poważnie.
Świecki, który jest wzorem dla kapłana
Młodzi księża, którzy proszą konkretnego świeckiego o bycie „duchowym rodzicem” w kapłaństwie, kierują się autorytetem, jaki dana osoba ma w ich oczach. Jest ona dla nich wzorem życia chrześcijańskiego, który chcą naśladować.
– Myślę, że wyboru takiego katolika dokonujemy podobnie jak w przypadku rodzica chrzestnego czy świadka innego sakramentu – wyjaśnia ks. diakon Ortiz z Instytutu Misjonarzy Sług Słowa (Misioneros Servidores de la Palabra – zgromadzenie to nie istnieje w Polsce), który niebawem wyrusza na misje do Argentyny. – To ktoś prowadzący głębokie życie duchowe i będący przykładem praktykowania Ewangelii w codzienności. Taka osoba będzie w stanie wesprzeć nas radą, gdy tego potrzebujemy. No i oczywiście zawsze możemy liczyć na modlitwę, która jest konieczna – tłumaczy.
Z pewnością Misjonarze Słudzy Słowa potrzebują dużo modlitwy. Często są bowiem wysyłani w niezbyt przyjazne rejony Ameryki Łacińskiej. Na święceniach diakonatu ks. Ortiza był obecny kapłan Instytutu, który został porwany i torturowany przez bandytów w czasie swojej pracy w Wenezueli. Ryzyko związane ze służbą kapłańską w miejscach, gdzie mieszkają środowiska przestępcze tej posłudze niezbyt przychylne, nie zakłóca radosnej atmosfery święceń. Po mszy odbyła się ogromna uroczystość z tańcami i śpiewem zespołów mariachi. Zwykle takie świętowanie odbywa się w Instytucie Misjonarzy Sług Słowa po złożeniu przez zakonnika ślubów wieczystych. Istnieje też zwyczaj, że rodzice osoby konsekrowanej (tak zakonnika, jak i zakonnicy) prowadzą swoich synów i córki do ołtarza w czasie złożenia ślubów wieczystych.
Nowi „rodzice chrzestni”
Oprócz dumnych rodziców młodym kapłanom towarzyszyli także „rodzice duchowi”, a w czasie pandemii czasem to właśnie oni prowadzili zakonników do ołtarza w zastępstwie starszych i schorowanych rodziców, którzy są bardziej podatni na koronawirusa, W Meksyku nazywa się ich „madrina” i „padrino”, co dosłownie oznacza „matkę chrzestną” i „ojca chrzestnego”. Podobnie określa się świadków bierzmowania i… kolejnych „duchowych rodziców”, jakich obiera się tutaj na pierwszą Komunię świętą. Każdy katolik ma tutaj więc wielu „rodziców chrzestnych”, od każdego niemal sakramentu. I nie tylko! Nawet na hucznie obchodzone 15. urodziny dziewczyn, znane pod nazwą jako „quinceañera”, młoda katoliczka otrzymuje kolejną „madrinę” lub „padrino”. A uroczystości te przecież, mimo religijnej otoczki i solemnej mszy świętej, nie mają charakteru sakramentalnego ani nawet formalnego umocowania w Kościele.
– To pewne pomieszanie słów, jakie mamy w Meksyku. Mianem „rodziców chrzestnych” określamy także te nieformalne osoby wspierające nas w życiu kapłańskim, ale niepełniące żadnego urzędu czy oficjalnej funkcji w Kościele – tłumaczy ks. Ortiz. Liczy jednak na swoją nową „matkę chrzestną” w towarzyszeniu w życiu duchowym. Będzie więc „madrina” pełniła rolę swoistej przewodniczki duchowej. Dało się wyczuć, że ks. Ortiz podchodzi do niej z ogromnym respektem i podziwem wobec jej życia chrześcijańskiego.
– Wierzę głęboko, że modlitwy mojej „matki chrzestnej od święceń” pomogą mi w pracy apostolskiej. Nie ukrywam, że jestem mocno podekscytowany swoją zbliżającą się misją w Argentynie – powiedział ks. Ortiz. Zdradził, że jego marzeniem było wybrać się do Peru, Hiszpanii lub właśnie Argentyny. – Przede wszystkim chcę służyć Bogu jak najlepiej. Ze wsparciem mojej nowej „duchowej matki” będzie to możliwe – podsumował.
Czy „duchowi rodzice” kapłanów są typowi dla całego świata latynoamerykańskiego? Zapytałem misjonarkę z Boliwii, czy tam też występuje taki zwyczaj. Nic o tym nie słyszała. Ciężko też uzyskać informację z innych krajów latynoskich na temat takiej tradycji. Zdaje się, że dotyczy to zatem głównie Meksyku.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |