Na czele kolejnej papieskiej instytucji stoi osoba świecka. „Na Islandii tworzy to dzieło od początku”
– Gdy tam byłem od niektórych słyszałem zdanie: „Jesteśmy na końcu świata, bo dalej już tylko Grenlandia”. Ja wtedy odpowiadałem: „A może jesteście bramą do świata?” – tak o swojej niedawnej wizycie w Islandii opowiada ks. Maciej Będziński, dyrektor krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych. Głównym celem wizyty na Wyspie i w jej stolicy – Reykjaviku – było poznanie się z dyrektorem Dzieł w tym kraju (które swoim zasięgiem obejmuję też inne kraje nordyckie). To osoba świecka, która oprócz Papieskich Dzieł Misyjnych Nordica zajmuje się też sprawami kurii biskupiej.
Ks. Będziński – w rozmowie z Maciejem Kluczką – opowiada też Polakach, którzy na Islandii są najliczniejszą mniejszością narodową. A wśród małego liczebnie Kościoła katolickiego na Wyspie stanowią aż 70% wiernych. Polacy potrafią przejechać 40, 50 kilometrów, by być na niedzielnej Eucharystii. – Te pobożne mniejszości są zaczynem. Islandia rodzi szansę na dialog, na współpracę. A najlepszym na to dowodem jest to, że wielu Islandczyków potrafi powiedzieć „Szczęść Boże” – mówi dyrektor PDM w Polsce.
Maciej Kluczka (misyjne.pl): Wrócił Ksiądz z Islandii. Buduje się tam – od podstaw – nowa struktura Papieskich Dzieł Misyjnych.
Ks. Maciej Będziński (dyrektor krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych): – Tak, Papieskie Dzieła Misyjne od dwóch lat mają tam swojego dyrektora – to Ivan Sović. Wcześniej poznaliśmy się już na łączach internetowych, bo jako dyrektorzy PDM mamy swoje szkolenia i spotkania. Dyrektorzy Papieskich Dzieł Misyjnych w Europe rozmawiają ze sobą raz w miesiącu. Później spotkaliśmy się na zebraniu Rady Generalnej w Lyonie. Teraz spotkaliśmy się osobiście, w Islandii. Dyrektorem w Islandii jest młody człowiek, osoba świecka. Wszystkie pomysły i rady, które od nas usłyszał próbuje teraz przekuć na teren islandzki.
Osoba świecka na funkcji dyrektora krajowych Papieskich Dzieł Misyjnych to wyjątek? Pierwszy taki przypadek?
– Osoba świecka jest też dyrektorem PDM w Szwajcarii, w Czechach jest diakon stały, są też cztery siostry zakonne, które pełnią tę funkcję (PDM działają w 120 krajach). Ivan pracuje przy domu biskupa w Reykjaviku. W diecezji jest już odpowiedzialny za projekty zagraniczne, teraz także za Papieskie Dzieła Misyjne, a od czerwca będzie też ekonomem diecezji. Dyrekcja krajowa PDM Nordica dopiero raczkuje, to dwuletnia fundacja, wcześniej nie było tam struktur Dzieł. On więc wszystko tworzy od początku.
>>> Czy misje są jeszcze potrzebne? Ksiądz misjolog odpowiada [WIDEO]
Struktura Papieskich Dzieł Misyjnych jest tam nieco inna niż w Polsce.
– Tak. Ja w Polsce mam dyrektorów diecezjalnych, jego dyrektorami diecezjalnymi są przedstawiciele innych krajów: Finlandii, Szwecji, Norwegii i Danii. A siedziba PDM Nordica jest w Rejkiawiku, stolicy Islandii. Jego najbliżsi współpracownicy to dwóch księży i protestant. Katolików tam jest bardzo mało, dlatego taka współpraca – dialog międzywyznaniowy –jest konieczna.
Jak wygląda życie Kościoła i katolików na Islandii? Kościół katolicki na wyspie jest niewielki, ale aż 75% wiernych katolików stanowią tam Polacy.
– Kraj liczy 370 tysięcy mieszkańców. Jest osiem parafii, dziewiąta się buduje. Jest trzynastu księży i jeden biskup. Historia chrześcijaństwa jest tam bardzo długa; katolicyzm pojawił się tam jako pierwszy, później była reformacja i Islandia stała się krajem protestanckim. Rdzenni katolicy to bardzo mała grupa, większość Islandczyków to protestanci, jest też wielu ateistów, działa też Kościół anglikański. Kościół protestancki żyje w przyjaźni z Kościołem katolickim. Do tego stopnia, że protestanci użyczają katolikom swoich kościołów na nabożeństwa.
Czy zadania Papieskich Dzieł Misyjnych na dalekiej Północy są inne niż w Polsce?
– Podstawowe zadanie się nie zmienia. Zadaniem Dzieł jest nie tyle wysyłanie w świat nowych misjonarzy, a bardziej budzenie do misyjnego zaangażowania misyjnego. Jeżeli gdzieś jest nawet najmniejsza wspólnota wiernych, to ona jest bardzo ważna i należy w niej budzić ducha misyjnego. Tak kilka lat temu stało się w krajach bałtyckich – Litwa i Łotwa mają nowych dyrektorów. Najmłodszą dyrekcją PDM jest ta, która powstała w Monako. To niewielkie wspólnoty, ale chcemy by istniały, by animowały, by mówiły o misjach, o żywym Kościele, o powołaniu wszystkich do bycia misjonarzami. Warto zwrócić uwagę na to, że mimo iż kraje nordyckie to bogate społeczności, to w Niedzielę Misyjną zbiera się tam tylko około 9 tysięcy euro. To dlatego, że katolików jest tam niewielu, a ci którzy są to najczęściej ludzie na dorobku, emigranci: Polacy, Filipińczycy. Ich ofiarność duchowa jest duża, ale z tą materialną może być już różnie.
Na Wyspie żyje 370 tysięcy Islandczyków, dodatkowe 40 tysięcy mieszkańców to katolicy, głównie Polacy. To duża liczba, gdy spojrzymy na proporcje. Polacy stanowią też najliczniejszą grupę cudzoziemców mieszkających w kraju. Drugą grupą pod względem liczebności są Litwini. Są też Filipińczycy – wśród niech też są katolicy.
– Polacy do Islandii emigrują najczęściej z Podlasia i północnej części naszego kraju: z archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, warmińskiej, białostockiej, z diecezji ełckiej, łomżyńskiej, koszalińsko-kołobrzeskiej. Najczęściej pracują w usługach, w branży hotelarskiej, w restauracjach, w przetwórstwie rybnym, także na farmach rolniczych. Do tej pracy wyjeżdżają najczęściej pracownicy byłych PGR-ów i ich rodziny. Są też nauczyciele, którzy pracują w polskich szkołach.
Polacy angażują się w życie parafii?
– W większości są praktykującymi katolikami, ale jest tak, że żyją w polskich enklawach. Uczestniczą we mszy świętej jeśli ta jest po polsku. Jeśli jej nie ma, to rzadko uczestniczą we mszy świętej po islandzku. Rzadko też pierwsze pokolenie emigracyjne uczy się islandzkiego, zostają przy polskim i angielskim. Dopiero ich dzieci uczą się tego języka.
Ilu polskich duchownych jest na Islandii?
– W Reykjaviku od roku nie ma polskiego księdza, ale są polskie siostry. Jest też ksiądz zakonny pochodzący z Czech, który mówi, rozumie i odprawia msze po polsku. Obecnie na wyspie jest dwóch Polaków, a będzie jeszcze trzeci – w połowie przyszłego roku wybiera się tam ks. Damian Wyżkiewicz. Oni z utęsknieniem na niego czekają. Polacy – jak mówią polskie siostry zakonne, karmelitanki, które są na Islandii – są ludźmi otwartymi, chcą pomagać, ale jednocześnie trzymają się tych polskich wymiarów, polskich przestrzeni. Religijność, pobożność Polaków jest też przykładem dla samych Islandczyków. Razem z ks. Tomaszem Atłasem, z którym byłem na Islandii, zachęcaliśmy Polaków do budowania Kościoła otwartego, w którym emigranci są swego rodzaju szansą. Zachęcaliśmy, by nie bali się wchodzić w islandzkie życie ze swoją kulturą, tożsamością, radością, tradycją wyznawania. To po części się udaje. Bardzo budujące było zobaczyć pełną katedrę w Reykjaviku, także ludzi młodych, kolejki do spowiedzi.
>>> Polka, która wybrała karmel w Hafnarfjördur na Islandii
W polskiej emigracji na Wyspy Brytyjskie obserwować można było częściowy zanik praktyk religijnych. Wśród Polaków na Islandii jest inaczej?
– Tak, tak to widzę. Polacy potrafią przejechać 40, 50 kilometrów, by być na niedzielnej Eucharystii. Spotkałem się z młodzieżą przygotowującą się do bierzmowania. Oni są świadectwem dla swoich rówieśników protestantów. Oni nie mają obowiązku uczestniczenia raz w tygodniu w nabożeństwie i pytają polskich kolegów: „Dlaczego co niedzielę chodzisz do kościoła? Musisz?”. I słyszą odpowiedź: „Nie, ja chcę”. Młodzi Polacy tak planują sobie niedzielę, by był w niej czas na mszę świętą. To daje mieszkańcom wyspy wiele do myślenia.
Polacy mogą być też pomocą dla dyrektora powstających tam Papieskich Dzieł Misyjnych?
– Na pewno. Dobrze, by tak właśnie było. Ivan na pewno będzie mieć współpracowników, bo na razie jest jednoosobowym biurem. On też stara się dotrzeć do środowisk emigracyjnych. Plakat na Niedzielę Misyjną przygotował po islandzku, angielski i po polsku. Islandczycy chcą mieć kontakt z Polakami. Gdy w wakacje (dzieci nie mają wtedy szkoły) Polacy wyjeżdżają z Islandii to na wyspie robi się pusto. Od razu widać, że ich tam brakuje.
Islandia jest więc terenem misyjnym przynajmniej pod dwoma względami. Powstają tam struktury PDM, ale jest też wzajemna ewangelizacja między różnymi narodami, które mieszkają na tej wyspie, w Reykjaviku, czyli w wysuniętej najdalej na północ stolicy świata.
– Hasło tegorocznej Niedzieli Misyjnej brzmiało „Będziecie moimi świadkami”. Bycie świadkiem wymaga takiej współpracy, wymaga bowiem kontaktu z drugim człowiekiem. W PDM wszystko opiera się na współpracy, na wymianie darów. Także na Islandii Polacy przychodzą z darem modlitwy, ze świadectwem wiary. Oni obdarowują innych, ale i sami wiele otrzymują.
Z migracji korzystają też ci, którzy przyjmują. Także Kościół, który przyjmuje.
– Tak jest.
Choć z Księdza relacji rozumiem, że o pełnej integracji polsko–islandzkiej mówić nie możemy.
– Papież w orędziu na Niedzielę Misyjną przypomniał, że Chrystus posłał apostołów do wszystkich, nie do wybranych. Apostołowie przyjmowali część kultury, do której zostali posłani, mówili językiem ludzi, do których zostali posłani. Jest ważne, by zachować tożsamość narodową, ale w Kościele powszechnym wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami. Święty Paweł mówił, że „nie ma już Żyda, Greka, wolnego i niewolnika”. Wszyscy jesteśmy równi w Chrystusie.
Na emigracji życie we wspólnotach narodowych jest ważne, pomocne, to daje pewne poczucie bezpieczeństwa. Jednocześnie ważne jest to, by się nie zamykać, bo to nie jest postawa chrześcijańska.
– Powinniśmy otwierać się na drugiego człowieka. To ogromna szansa. Papież wspominał, że ruchy migracyjne stają się szansą dla Kościoła. W wielu momentach historii wraz z migracją ludów chrześcijaństwo docierało do nowych ludzi. Myślę więc, że Polacy są dużą szansą dla Kościoła na Islandii. Islandia jest skałą, jej teren to przecież w większości skała wulkaniczna. Wszyscy mówią, że na skale nic nie rośnie, do tego panuje tam ostry, zimny klimat, trzeba dopieszczać warzywa, by wyrosły. Z drugiej strony – jeśli następuje proces erozji, to skała się rozpada i można pod nią znaleźć żyzną ziemię. Nawet więc na tej skale, poprzez modlitwę, obecność, może budzić się wiara. I wspólnota.
Wspomniał Ksiądz wcześniej o polskich karmelitankach, które żyją w stolicy Islandii. To zgromadzenie monastyczne.
– One są otoczone protestantami, są ich przyjaciółmi. Karmelitanki są w Reykjaviku od wielu lat, przyjechały z Elbląga. W tym zamknięciu monastycznym pielęgnują polską kulturę, modlą się za islandzki Kościół. Gdy tam byłem od niektórych słyszałem zdanie: „Jesteśmy na końcu świata, bo dalej już tylko Grenlandia”. Ja wtedy odpowiadałem: „A może jesteście bramą do świata?”.
Czy Polacy – w sytuacji, kiedy jest niewielu duszpasterzy – przejmują zadania, które trzeba wykonać w parafii, które w Polsce cały czas najczęściej należą do osób duchownych? Czy ich zaangażowanie w liturgię też jest większe?
– Czytania, śpiew, zbieranie tacy – to wszystko jest po stronie wiernych. Siostry przygotowują i prowadzą katechezę, świeccy też się w to angażują. Są duszpasterstwa dla dzieci i młodzieży. Na Islandii wykorzystuje się okazje do spotkania, bo gdy przychodzą bardzo krótkie dni, to każda inicjatywa parafialna jest dobrą okazją do spotkania. Oczywiście każde takie wydarzenie zaczyna się od jedzenia, taka jest kultura islandzka. Najczęściej jest to zupa z baranka. Nie zawsze jednak można się spotkać osobiście. Przygotowania do chrztu czy małżeństwa często prowadzone są online. To ze względów czysto technicznych, bo odległości między mieszkańcami często są duże. Parafianie kontaktują się też na grupach w mediach społecznościowych. A w samej kurii biskupiej jest wielu świeckich pracowników.
A czy na Islandii są sanktuaria, miejsca pielgrzymkowe?
– Polacy pielgrzymują do miejsca, gdzie w XVI wieku (w 1550 roku) śmiercią męczeńską zginął biskup katolicki Jon Arason. Jest też miejsce – pamiątka po pielgrzymce Jana Pawła II, tam pielgrzymują też młodzi Polacy. Spotykają się na spacer i modlitwę.
Można więc podsumować, że Islandia to, owszem, trudny pod wieloma względami teren, ale jednocześnie miejsce, gdzie jest zaczyn misyjny. Kiełkuje tam nowy etap rozwoju Kościoła: swoją działalność zaczynają Papieskie Dzieła Misyjne, jest też żywy, międzywyznaniowy dialog.
– Tak. Tym zaczynem, o którym Pan wspomniał – są te pobożne mniejszości. Islandia rodzi szansę na dialog, na współpracę. A najlepszym na to dowodem jest to, że wielu Islandczyków potrafi powiedzieć „Szczęść Boże”, co przecież dla przedstawicieli innych nacji nigdy nie jest łatwe!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |