Foto: Ks. Paweł Sass

Nasz dialog zaczął się od niesienia pomocy [MISYJNE DROGI]

Waszyngton jest kolorowym miastem. Mieszkają w nim Afroamerykanie, Wietnamczycy, Latynosi, Filipińczycy a nawet Afrykańczycy. Koronawirus nie tyle pokrzyżował nam wszystkim plany, co otworzył nowe możliwości dialogu.

 

Jestem proboszczem parafii pw. Narodzenia Pańskiego w dzielnicy Brightwood w północno-zachodnim Waszyngtonie. Na terenie naszej parafii jest stosunkowo mało katolików, głównie mieszkają tu protestanci, ale również muzułmanie. Są Afrykańczycy (Kamerun, Wybrzeże Kości Słoniowej), Filipińczycy, Wietnamczycy i czarni Amerykanie, tzw. African American. Białych Amerykanów jest tutaj coraz więcej. Ogromną liczbę stanowią również Latynosi. Do tego stopnia, że muszę mieć w ciągu dnia jedną mszę świętą w języku hiszpańskim i to ona przyciąga najwięcej wiernych. Teraz przychodzi na nią około 150 osób, jednak przed restrykcjami związanymi z koronawirusem ta liczba sięgała ponad 800 osób.

>>> Irak: czterech zabitych w zamachu bombowym w Bagdadzie 

Ksiądz i pastor

W odróżnieniu od innych amerykańskich miast o licznej populacji afroamerykańskiej, Waszyngton już na początku swego istnienia posiadał sporą liczbę czarnoskórych mieszkańców. To rezultat likwidacji niewolnictwa na terenach Górnego Południa Stanów Zjednoczonych tuż po wojnie o niepodległość. W latach 70. XX wieku czarnoskórzy Amerykanie stanowili aż 70% ludności Dystryktu Waszyngton. Zaczęło się to zmieniać, gdy rozpoczęły się migracje na przedmieścia, w poszukiwaniu tańszego życia. Teraz liczba czarnych i białych Amerykanów jest wyrównana. Właśnie w takich okolicznościach zostałem w lipcu tego roku – w czasie pandemii koronawirusa – proboszczem. Od razu zauważyłem, że pandemia pomogła w relacjach, zarówno międzyludzkich jak i międzyreligijnych. Na samym początku mojej posługi tutaj podjąłem pewne działania na terenie parafii, by zbliżyć się do moich parafian. Okazało się szybko, że zainicjowałem dialog międzyreligijny. Pewnego dnia szedłem ulicą i podszedł do mnie jeden mężczyzna. Zapytał się, czy jestem proboszczem. Odpowiedziałem, że tak. On wtedy się przedstawił jako proboszcz kościoła protestanckiego, który jest na terenie mojej parafii. Zapytał, czy mógłby ze mną porozmawiać. Ja odparłem, że oczywiście i zaprosiłem go na plebanię, na kawę. On wtedy bardzo się zdziwił. Powiedział: „Ty naprawdę mnie zapraszasz do siebie?”. Był bardzo zdziwiony i zszokowany, że go przyjąłem. Prawdopodobnie żaden ksiądz katolicki nigdy tutaj tego wcześniej nie zrobił. Podczas rozmowy zapytał, czy jako parafia moglibyśmy użyczyć naszego parkingu samochodowego, by oni mogli tam zorganizować spotkanie dla potrzebujących, by rozdać im jedzenie. Oczywiście zgodziłem się. Powiedziałem też, że chcielibyśmy się nawet w tę akcję włączyć i im w tym pomóc. On wtedy zaproponował, byśmy włączyli w to również innych pastorów z naszej dzielnicy. I tak się stało. Na to nasze pierwsze „międzyreligijne” rozdawanie jedzenia przyszło 400 rodzin. Na następnym było już ich 800. Przyszli ludzie z każdego Kościoła. A przecież wcześniej się nie znaliśmy. Obecnie planujemy kolejne działania. Na przykład chcemy rozdawać ubogim coś takiego jak breadcoin, czyli po polsku chlebowy pieniążek. Ten pieniążek będzie miał wartość 2 dolarów i 15 centów. Już rozmawialiśmy z różnymi lokalnymi restauracjami. Kilka z nich zgodziło się przyjmować te pieniądze od ubogich, tak jakby to były normalne pieniądze. Chodzi o to, by ubodzy mogli przyjść do restauracji, usiąść i zjeść z godnością, a potem zapłacić właśnie tym breadcoinem. Nie będą się głupio czuć, że ktoś im coś daje, tylko mają walutę, której mogą użyć.

Foto: ks. Paweł Sass

Międzyreligijna modlitwa

O niepokojach i protestach, jakie mają miejsce w Stanach Zjednoczonych, usłyszeć można zapewne i w Polsce. I nie chodzi tutaj tylko o protesty Black Lives Matters. Znów z pastorami protestanckimi zorganizowaliśmy u mnie w parafii na parkingu spotkanie modlitewne w intencji naszych parafii, naszej dzielnicy i o pokój w mieście. Zaprosiliśmy na to spotkanie również policjantów, by modlić się nad nimi. Chcieliśmy, aby ludzie spojrzeli na policjantów jak na ludzi, którzy też są grzesznikami i mają swoje słabości. Policjantów, którzy są katolikami, protestantami, muzułmanami… Ten dialog podejmowany jest także wewnątrz nas, katolików, tak bardzo przecież różnych, pochodzących z różnych środowisk. Miałem ciekawe do świadczenie z hiszpańskojęzycznymi parafianami. W sierpniu jest święto Zbawiciela Świata z Salwadoru (z jęz. hiszp. Salvador del Mundo). Poprosiłem więc grupę moich hiszpańskojęzycznych parafian, czy nie zechcieliby przejść się po ulicy z gitarami, z obrazem Jezusa, by wnieść trochę radości w dzielnicy – pozamykanym w domach ludziom. To się udało. Zebrało się prawie 50 osób i w takiej grupie szliśmy przez naszą dzielnicę, śpiewając i dając ludziom trochę radości. Ludzie nam machali, otwierali okna i bardzo się cieszyli. Oczywiście, w czasie pandemii dużo czasu spędzałem w mediach społecznościowych, by dawać ludziom jakieś słowo, pocieszać ich, dawać im nadzieję. W czasie pandemii zrodziło się wiele ciekawych pomysłów na ewangelizację. Mamy na przykład różaniec przez telefon z różnymi grupami, np. z Rycerzami Kolumba. Ludzie w czasie pandemii bardziej się jednoczą, szukają okazji, by dialogować, a nie monologować. Doceniają, co to znaczy być we wspólnocie.

Foto: Ks. Paweł Sass

Stawanie się katolikiem

Jestem pierwszym proboszczem w tej parafii, który pochodzi z misyjnego seminarium Redemptoris Mater. W tej chwili, przez pandemię, nie mamy tutaj wspólnot neokatechumenalnych. Jednak to się zmienia. Ewangelizowanie nie dotyczy tylko protestantów, których na terenie parafii jest wielu, ale również niewierzących, których w zasadzie jest coraz więcej. To jest pewien fenomen, że wzrasta liczba ludzi, którzy po prostu stają się ateistami. Ci młodzi wierzą w naukę, w to, co mówią naukowcy. Młodzież jest niezwykle podatna na różnego rodzaju ideologie. Mamy w Stanach teraz podobną sytuację jak w Polsce, tu też wytworzyły się dwie grupy ludzi. Jedna bardzo boi się tego koronawirusa, a druga twierdzi, że koronawirus jest spiskiem jakichś organizacji. Niektórzy w ogóle twierdzą, że chrześcijaństwo jest ideologią. A przecież chrześcijaństwo jest wydarzeniem, trwającym nieprzerwanie od momentu zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Wielu ludzi jest pogubionych, niegdyś byli wierzący, a dzisiaj stają się ateistami. Niedawno szedłem ulicą, zaczepił mnie muzułmanin i zapytał, czy może na parkingu mojego kościoła się pomodlić. Powiedziałem, że nie ma problemu. Więc ten podjechał, wyciągnął sobie dywanik, zaczął myć ręce i nogi i modlił się. Ta sytuacja pokazuje, jakie ludzie mają priorytety. Kultura chrześcijańska wymiera, a grupy, nazwijmy je radykalnymi, idą w zupełnie innym kierunku. Rodzi się więc pytanie, jak można taki dialog rozpocząć? Dużo daje bycie przejrzystym. Gdy idę w koloratce do McDonalda i stoję w kolejce, ludzie sami mnie zaczepiają i pytają, czy nie pomodlę się z nimi przez chwilę. Proszą o wspólną modlitwę. Sam znak zewnętrzny daje ludziom możliwość do dialogu. By zainicjować dialog, nie trzeba bać się drugiego, tylko trwać w swojej wierze i być otwartym na rozmowę. Bez tego żadna ewangelizacja się nie uda.

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

Ks. Paweł Sass

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze