
fot. Vidar Nordli Mathisen/unsplash
Nie tylko Boym. Kolejny Polak na cesarskim dworze w Chinach
W ostatnich latach głośno było o polskim jezuicie Michale Boymie, który został wysłany z Chin do Europy jako poseł chińskiego cesarza Yongli. To jednak nie jedyny polski misjonarz, który pracował w Państwie Środka i zdobył uznanie u lokalnych elit. Jednym z nich był Mikołaj Smogulecki, którego sam cesarz Shunzhi zaprosił na swój dwór.
Misjonarze z Towarzystwa Jezusowego, którzy przybyli w XVI w. do Chin, by głosić Ewangelię, obrali metodę ewangelizacji wywołującą wiele kontrowersji. Konflikt ten znamy jako spór o tzw. ryty chińskie. Chodziło o godzenie chrześcijaństwa z lokalnymi tradycjami – obrzędami konfucjańskimi oraz ku czci przodków. Ważnym aspektem jezuickiej metody było pozyskanie dla Kościoła chińskich elit. W tym celu właśnie misjonarze z tego zgromadzenia przywdziewali strój mandarynów – urzędników i uczonych konfucjańskich – oraz nawiązywali z nimi serdeczne przyjaźnie. Nie tylko uczyli się języka chińskiego i szczegółowo studiowali filozofię konfucjańską i kulturę Państwa Środka, lecz jako osoby bardzo wykształcone dzielili się swoją wiedzą, która imponowała chińskim elitom i samym władcom. W ten sposób jezuici docierali na same szczyty i nawet po wygnaniu katolickich misjonarzy w XVIII w. pojedynczy misjonarze z tego zakonu mogli piastować ważne urzędy związane z nauką w stolicy cesarstwa.
>>> Jak „powstało” konklawe? Historia mało znana
Po dwóch stronach
Prekursorami tej metody akomodacyjnej w Chinach byli Michele Ruggieri oraz bardziej znany Matteo Ricci (toczy się jego proces beatyfikacyjny, od 2022 r. przysługuje mu tytuł sługi Bożego). Temu ostatniemu udało się po raz pierwszy dostać na cesarski dwór w Pekinie. Tak zaczęła się wielka epopeja jezuicka w Chinach, która przynosiła misjonarzom nadzieję na nawrócenie samej rodziny cesarskiej. Udało się to jezuitom przebywającym na dworze cesarza Yongli z południowej dynastii Ming. Wśród nich znajdował się właśnie słynny misjonarz z Polski Michał Boym, wysłany potem z misją dyplomatyczną do Europy jako oficjalny poseł chiński.
Mikołaj Smogulecki może posłem chińskim nie został, ale zdobył uznanie cesarza Shunzhi. Polski jezuita otrzymał też od niego osobiste pozwolenie na podróż do Mandżurii, by tam ewangelizować. Paradoksalnie Shunzhi należał do mandżurskiej dynastii Qing, która pokonała ród Ming, a przecież Boym był ambasadorem właśnie ostatnich Mingów. Co jeszcze ciekawsze, podczas pierwszych lat swojej misji w Chinach Smogulecki musiał przed Mandżurami uciekać.

Porzucić ziemskie zaszczyty
Mikołaj Smogulecki urodził się w 1610 r. w rodzinie szlacheckiej. Ze względu na urodzenie oraz uzdolniania pokładano w nim wielkie nadzieje oraz przewidywano mu wielką karierę polityczną. Jego ojcem był starosta bydgoski, który zmarł, gdy Mikołaj miał zaledwie 7 lat. Jego dziadkiem po kądzieli był Mikołaj Zebrzydowski, wojewoda krakowski, przywódca słynnego rokoszu Zebrzydowskiego przeciwko królowi Zygmuntowi III Wazie oraz fundator Kalwarii Zebrzydowskiej.
Nic więc dziwnego, że jego kariera rozkwitała. W wieku 26 lat został deputowanym do Trybunału Głównego Koronnego oraz starostą lubelskim. Dla jego późniejszej działalności w Chinach najważniejsze były jednak jego osiągnięcia naukowe, które jednocześnie zapewniały mu obiecującą karierę w życiu świeckim. Studiował w Padwie i we Fryburgu, gdzie napisał bardzo cenioną wówczas pracę Sol illustratus ac propugnatus dotyczącą plam na słońcu. Kiedy wydawało się już, że Mikołaj otworzył przed sobą drzwi ogromnej kariery, rodzina dowiedziała się o niespodziewanej z ich punktu widzenia decyzji.
14 grudnia 1636 r. Smogulecki wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Nie wiadomo, od kiedy myślał o wyjeździe na misje do Azji, ale zachował się list z 1641 r., w którym ten młody jezuita prosił generała zakonu o wysłanie na misje. Już po otrzymaniu pozytywnej decyzji, król Portugalii Jan IV złożył mu ofertę pracy na swoim dworze. Mikołaj Smogulecki odmówił. Postanowił swoje zdolności, cenione i znane wówczas w Europie, wykorzystać na rzecz ewangelizacji. W 1644 r. wypłynął do Chin.
>>> Opiekun studni i święto murarzy. Dlaczego w Meksyku w maju czci się święty krzyż?
Na mandżurskim dworze
Do Chin dotarł dopiero po 2 latach, po pełnej przygód podróży z przystankiem na Jawie. Pierwsze lata jego pracy w Chinach również nie należały do najłatwiejszych. Musiał salwować się ucieczką najpierw z powodu działań wojennych, a potem przez podejrzenia o popieranie Mandżurów, którzy najechali Państwo Środka od północy. Ostatecznie w 1647 r. na cztery lata osiadł w Nanjing. Poza Ewangelią nauczał też matematyki i astronomii. Jego uczniem był chiński matematyk Xue Fengzuo, z którym się zaprzyjaźnił, i z którym wydał kilka książek, pozytywnie komentowanych później przez innych uczonych z Państwa Środka. Smogulecki tłumaczył też europejskie dzieła na język chiński. Duży szacunek przyniosło mu zastosowanie po raz pierwszy w dziejach Chin rachunku logarytmicznego do obliczania zaćmień.
Wiadomości o zdolnym jezuicie dotarła do uszu cesarza Shunzhi, który w 1653 r. zaprosił go do Pekinu. Na dworze cesarskim Smogulecki przedstawił władcy Chin swój plan ewangelizacji Mandżurii, na co ten wyraził zgodę. Misjonarz opatrzony specjalnymi listami wyruszył najpierw do Mandżurii, a potem wędrował przez wiele prowincji Państwa Środka. Dzięki poleceniu cesarza miał być dobrze przyjmowany przez lokalne elity. Z powodu toczącej się wojny z południową dynastią Ming nie mógł prawdopodobnie dotrzeć do wielu prowincji na południu kraju. Dlatego wiele informacji na temat jego działalności w ostatnich latach życia jest niejasnych i niepewnych.
W czerwcu 1656 r. Mikołaj Smogulecki przybył na tropikalną wyspę Hajnan na południu Chin, gdzie jednak nie przebywał zbyt długo. Niebawem odwiedził Kanton, gdzie zmarł 17 września 1656 r. Miejsce jego śmierci pokazuje kontekst jego działalności w Państwie Środka – zmarł bowiem w domu chińskiego mandaryna i swojego przyjaciela.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |