Fot. Facebook/Misje SECiM

„Nowe życie” w Ghanie. Polacy chcieliby założyć szkołę ewangelizacji [ROZMOWA]

Wyjechali, by w Ghanie głosić Ewangelię. Ekipa misyjna ze Szkoły Ewangelizacji Cyryl i Metody przeprowadziła już pięć kursów „Nowe Życie”, a przed nią jeszcze wiele kolejnych. 

Marzena Pietroszek jest członkiem zarządu stowarzyszenia Szkoła Ewangelizacji Cyryl i Metody i pełnomocnikiem dyrektora. Szkoła Ewangelizacji Cyryl i Metody (SECiM) współpracuje z wieloma wspólnotami i instytucjami kościelnymi; dyrektor i pełnomocnik dyrektora SECiM są członkami Ekipy Krajowej Szkoły Ewangelizacji Świętego Andrzeja (SESA). Wspólnota należy do rodziny SESA, której założycielem i dyrektorem jest pomysłodawca metody pracy: Jose H. Prado Flores z Meksyku. 

Justyna Nowicka: Skąd pomysł na Szkołę Nowej Ewangelizacji w Ghanie? 

Marzena Pietroszek: Jesteśmy szkołą ewangelizacji, więc w naszym charyzmacie najważniejsze jest ewangelizowanie i formacja ewangelizatorów. Próbujemy zatem nie stawiać sobie granic, ale słuchać Ducha Świętego – dokąd nas posyła. Ostatecznie On rozszerza nasze granice. Mamy otwartość, jeśli jesteśmy do tego zapraszani, ewangelizujemy w Polsce. Jeśli jest zaproszenie do tego i potrzeba, ewangelizujemy za granicą. Mamy wspólnoty lokalne wśród Polaków w Anglii i w Irlandii, które zrodziły się właśnie w taki sposób. Zostaliśmy zaproszeni i po pierwszej ewangelizacji powstały wspólnoty, czyli ludzie, którzy chcieli się zaangażować bardziej, pójść tą samą drogą. 

>>> Papież chce, by z Knock wyszła nowa ewangelizacja Irlandii

W pewnym momencie rozwoju Wspólnoty zaczęliśmy poważnie myśleć o misjach, w którymś z odległych nam geograficznie i kulturowo krajów. Modliliśmy się więc o ducha misyjności dla nas, by Duch Święty posłał nas do głoszenia Ewangelii jeszcze dalej. Przez jednego z księży, członka naszej wspólnoty, „złapaliśmy” kontakt właśnie z Ghaną. Został on zaproszony do Ghany. Przebywając tam w kręgach duszpasterskich, po prostu powiedział, że jest taka wspólnota w Polsce, gdzie ludzie są gotowi przyjechać nawet do Afryki i głosić Ewangelię. To wystarczyło, by znalazł się ksiądz, Ghańczyk, Emmanuel Sarpong, który w porozumieniu z biskupem postanowił nas zaprosić.

Fot. Facebook/Misje SECiM

Przygotowania trwały prawie dwa lata i zbiegły się z początkiem pandemii COVID-19. Pomimo niepewności z tym związanej były kontynuowane nieprzerwanie. Zmierzyliśmy się z wieloma pytaniami i wyzwaniami, także tymi prozaicznymi, czyli organizacyjnymi, finansowymi. Finał każdej sprawy, choć przeżyliśmy w międzyczasie momenty krytyczne, był pozytywny. W trakcie przygotowań bardzo pomogli nam kombonianie (ojcowie, bracia, świeccy), wiele im zawdzięczamy. Spotykając się online z misjonarzami, przez siedem miesięcy dzieli się doświadczeniem, wspierali rozmową.  

Pojawił się także temat kluczowy – kto z nas pojedzie do Ghany. Dopiero w praktyce widać, że fajnie jest modlić się o misje, fajnie się o misjach rozmawia, ale w momencie, kiedy się pojawia konkretna propozycja zaangażowania to muszą być ludzie, którzy odpowiedzą na to także w konkretny sposób.  

To czasami najtrudniejszy moment, kiedy Bóg mówi takie „sprawdzam”. 

Tak, i był taki moment, kiedy się okazało, że to pewne – Ghana jest dla nas otwarta. I pamiętam jak dziś, w czasie Zesłania Ducha Świętego modliliśmy się o to, by Bóg powoływał konkretne osoby, które będą zdolne, na przykład na rok, zostawić swoje obowiązki i pojechać w świat głosić Ewangelię. Jesteśmy wspólnotą ludzi dorosłych, a więc członkowie mają swoją pracę, obowiązki, rodziny. Modliliśmy się, żeby takie powołania były i żebyśmy rzeczywiście byli w stanie odpowiedzieć na możliwość, która się pojawiła. W tym czasie towarzyszyła nam niepewność i obawa, czy znajdzie się ktoś na tyle odważny, zdeterminowany i mający możliwości, by tę misję podjąć. 

Fot. Facebook/Misje SECiM

I zgłosiły się cztery osoby. Najpierw dwie kobiety, później małżeństwo. I te cztery osoby teraz są w Ghanie i aktywnie ewangelizują: Ola, Kinga, Gabrysia i Dawid. Byli oni także dyspozycyjni, by skorzystać ze swoich umiejętności zawodowych, tych, z których korzystają w Polsce. Miejscowy biskup John Yaw Afoakwahz diecezji Obuasi, który zna wizję szkół ewangelizacji i ceni ich metodologię pracy duszpasterskiej, zasugerował jednak skupienie się tylko na kursach. Zajmują się więc głównie ewangelizacją, czyli w stu procentach realizują cel. 

Wylądowali, przyjechali i co dalej? 

Przez pierwszy miesiąc odnajdywali się w rzeczywistości, która jest w Ghanie, uczyli się jej. Okazało się, że nie da się tam z dnia na dzień, czy z tygodnia na tydzień, zorganizować rekolekcji. Trzeba wziąć pod uwagę okoliczności, które nie występują w Polsce, także mentalność Afrykańczyków. Mają oni zupełnie inny stosunek do czasu, dat, ustaleń. Pojawiały się też prozaiczne z naszego punktu widzenia przeszkody – jak to, że zaczyna padać deszcz i to taki, że ludzie nie mogą dojechać na kurs. Zdarza się, że nie ma prądu… To wszystko sprawia, że misjonarze muszą być elastyczni, opanowani, kreatywni. Na szczęście nasi tacy są. 

Fot. Facebook/Misje SECiM

Po miesiącu ich pobytu odbył się pierwszy kurs Nowe Życie w Ghanie. Do grudnia odbyło się pięć kolejnych. W kursach tych wzięło dotąd udział około 130 osób. Nasi misjonarze mają zaplanowane kolejne na dziewięciu stacjach misyjnych. Następnie w marcu 2022 kurs specjalnie dla księży, który odbędzie się dużą aprobatą miejscowego biskupa Johna Yaw Afoakwaz diecezji Obuasi i najprawdopodobniej z jego udziałem.  

Trochę osób już przeszło przez te kursy. Czy angażują się także w ich organizowanie? 

Jest czterech mężczyzn, którzy angażują się w przeprowadzanie tych kursów i uczą się ich. Ta współpraca jest bardzo dobra, ponieważ są to ludzie zaangażowani w życie Kościoła lokalnego. Są mocno związani z parafiami. W tej chwili misjonarze koncentrują się na pozyskaniu do współpracy ghańskich księży, na pokazaniu im czym jest praca w metodzie Szkół Ewangelizacji Świętego Andrzeja.  Wierzymy, że kurs Nowe Życie, który będą mieć możliwość przeżyć, spowoduje ich zainteresowanie, otwarcie na nowe formy pracy duszpasterskiej. Ufamy, że współdziałanie polskich, świeckich misjonarzy z ghańskimi księżmi na rzecz głoszenia Ewangelii jest możliwe i przyniesie piękny owoc dla lokalnego Kościoła.  

Naszym marzeniem jest, by w Ghanie powstała Szkoła Ewangelizacji, by kursy Nowe Życie i inne na stałe wpisały się w drogę doświadczenia wiary i spotkania z żywą Ewangelią.  

To całkiem intensywnie. 

Tak, całkiem intensywnie. Po zaplanowanym na marzec kursie Nowe Życie dla księży odbędą się kolejne, ale w większych parafiach. Jest dobrze i dzieje się wiele. 

A jak mieszkańcy Ghany przyjmują kursy „Nowe Życie”? Czy angażują się? Czy raczej podchodzą z dystansem do tej propozycji? 

Kurs Nowe Życie oparty jest na kerygmacie, czyli na głoszeniu prawdy o Bożej miłości, o grzechu, zbawieniu przez Jezusa Chrystusa, o wierze, nawróceniu, obietnicy Ducha Świętego i o wspólnocie. Jest to po prostu kompendium życia chrześcijańskiego. Forma kursu jest aktywna. Jest głoszone słowo, ale jest ono powiązane z pewnymi aktywnościami, modlitwą, muzyką, obrazami, rekwizytami, które pozwalają wejść w kurs całym sobą, by go przeżyć, a nie tylko wysłuchać. By ostatecznie mieć doświadczenie kursu, a nie tylko wiedzę zdobytą na nim. Człowiek „przetrawia” treści całym sobą. Po każdym głoszonym, temacie uczestnik jest zaproszony, by dać osobistą odpowiedź na to, co usłyszał, w czym uczestniczył. Z naszego doświadczenia wynika, że jest to bardzo owocne, ponieważ dotyka całego człowieka. Człowiek całym sobą może odpowiedzieć na głoszone słowo. 

Kurs Nowe Życie jest więc nastawiony na przeżycie. Nie są to typowe rekolekcje, w trakcie których głosi się pewne treści, a uczestnik jest ich słuchaczem, co sprawia, że ich wydźwięk jest bardziej intelektualny.  

Fot. Facebook/Misje SECiM

Mieszkańcy Ghany są bardzo ciekawi tego, co się dzieje na kursach. Dzieci przez okna podglądają, co się dzieje. Nasi misjonarze są pod wielkim wrażeniem ludzi, ich otwartości, szczerości. Po pierwsze dlatego, że są oni bardzo żywiołowi i współpracujący. Nie stanowi dla nich problemu, by podejść i uczestniczyć w proponowanej aktywności. Są także bardzo spontaniczni, to pomaga w przeprowadzeniu i w przeżyciu kursu.  

Podczas kursów ważne jest także wyrażenie decyzji, którą się podjęło na skutek doświadczenia słowa Bożego.  Odbywa się to w wolności, tutaj nie da się nikogo do niczego zmusić. Zresztą sam udział w kursie jest propozycją dla chętnych, czyli tych którzy szukają czegoś więcej. 

A może docierają już do Was jakieś świadectwa z przeprowadzonych dotychczas kursów?  

Docierają też do nas piękne świadectwa. Co ciekawe, Ghańczycy są bardzo chętni do ich dawania. Jeśli coś przeżyją czy coś ich dotknie, to bardzo otwarcie o tym mówią. „Nieważne, co się wydarzyło w moim życiu i jak zgrzeszyłem – Pan kocha mnie i jest gotowy mi przebaczyć” – pisze po kursie jeden z uczestników. Inny: „Nieważne, jak bardzo zabrnąłem w grzech, jakie grzechy popełniłem – przebaczenie i zbawienie jest dla każdego. Powinienem poddać całe moje życie Jezusowi. Zawsze powinienem wspierać Kościół. Jestem potrzebny dlatego, że razem możemy się wspierać”. A także: „Zrozumiałem, że chociaż jest nas wielu, to jesteśmy jednym ciałem w Chrystusie. Dlatego potrzebujemy siebie wzajemnie, gdy oddajemy Bogu chwałę, uwielbiamy Go. Zrozumiałem, że niedobrze jest opuszczać wspólne modlitwy, bo ta nieobecność osłabia”. Dają świadectwa, że otrzymali impuls do zmiany życia.

Kościół w Mensonso
Fot. Facebook/Misje SECiM

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze