Oddać Kościół w lokalne ręce [MISYJNE DROGI]

Zacznę od terminu, który, jak sądzę, częściej pojawia się w obiegu. Jest nim „amerykanizacja”, najczęściej – „amerykanizacja kultury”. Wszyscy intuicyjnie domyślamy się, że proces ten polega
na uleganiu wpływowi Stanów Zjednoczonych w różnych sferach kultury: w filmie, kulturze popularnej, piosence, a także w modzie czy zachowaniach językowych. Historia człowieka zna wiele takich przypadków, gdy jedna kultura zdominowała inną. Pierwszym takim globalnym zjawiskiem była hellenizacja, czyli poddanie się starożytnej kulturze greckiej. Hellenizacji poddał się też pierwotny Kościół. Czytając listy św. Pawła trudno nie zauważyć, że żydowska Ewangelia coraz bardziej wyrażana jest w kategoriach helleńskiej teologii. Do dzisiejszego dnia podstawowe pojęcia dogmatyczne wyrażane są nie po łacinie, a właśnie po grecku. Potem przyszła latynizacja, czyli dominacja języka i kultury łacińskiej w Kościele zachodnim. Dzisiaj mówi się coraz częściej o innych eklejzalno-kulturowych procesach, które daje się zauważyć w Azji, Afryce czy Ameryce Łacińskiej. Te procesy to azjatyzacja, afrykanizacja czy latynoamerykanizacja Kościoła, liturgii, teologii. Dobrze wiemy, że pierwsze wspólnoty chrześcijańskie na tych kontynentach zakładane były przez misjonarzy z Europy, a potem także z Ameryki Północnej. Na terenach misyjnych długo nie było rodzimych księży, biskupów, teologów. Przywożono tam Ewangelię, Kościół i teologię wyrażoną w kategoriach właściwych dla tzw. kultury euroatlantyckiej. Dzisiaj coraz częściej Kościoły te zostają powierzone tubylczym biskupom – z dwóch powodów. Po pierwsze, borykając się z brakiem powołań, Ameryka i Europa wysyłają o wiele mniej misjonarzy. Po drugie, lokalne Kościoły są już wystarczająco silne, by wziąć odpowiedzialność za ich afrykański kształt. Jest to bardzo ważne choćby dla lokalnej teologii. W jednym z watykańskich dokumentów czytamy, że w Afryce Chrystus otrzymuje nowe tytuły: Wódz, Przodek, Starszy Syn, Uzdrowiciel, Mistrz Inicjacji. Dla teologa z Polski to może rzeczywiście być trudne do zaakceptowania i niezrozumiałe. A szkoda, bo afrykanizacja Kościoła mogłaby nas wiele nauczyć. Pokazałaby Kościół z innej strony. I Pana Jezusa też.

Andrzej Draguła

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze