Odzyskać ludzką godność
Madagaskar to zupełnie inny świat. Jest jednym z najuboższych miejsc na ziemi. A jednak działanie misjonarzy nadaje tym ludziom nowy kierunek. Będąc na pielgrzymce tam, przekonałam się o tym na własne oczy.
Odrzuceni
Pedro Opeka należy do Zgromadzenia Księży Misjonarzy, które założył św. Wincenty de Paulo. Pracuje na Madagaskarze już czterdzieści lat. Początkowo był duszpasterzem wśród ubogich malgaskich chłopów. Gdy w marcu 1989 roku odwiedzał chorych na przedmieściach Antananarivo, trafił na miejskie wysypisko śmieci. To, co wówczas zobaczył, zaważyło na jego dalszym życiu. Mieszkały tam setki dzieci i dorosłych. Wszyscy zapomniani, wykluczeni i bez szans na zmianę swojej sytuacji. Żywili się znalezionymi resztkami jedzenia, nierzadko walcząc o nie ze zwierzętami. Wstrząsający obraz poruszył do głębi o. Pedro. Postanowił pomóc tym ludziom. Najpierw doprowadził do pozyskania od władz terenu niedaleko stolicy. Potem udało mu się przekonać 70 rodzin do opuszczenia wysypiska. Wspólnie z nimi wybudował pierwszą wioskę. Wkrótce potem założył stowarzyszenie Akamasoa, którego celem stało się przywracanie ludzkiej godności najuboższym.
Efektem misyjnej działalności o. Pedro jest stworzenie już ok. 20 wiosek. Było to możliwe dzięki wsparciu darczyńców z wielu zakątków świata i pracy wielu wolontariuszy. Jednocześnie od samego początku w budowę i utrzymanie wiosek byli angażowani przede wszystkim ich mieszkańcy. Wybudowano tysiące domów, wiele szkół, ośrodków zdrowia a nawet obiektów sportowych. Dzięki temu tysiące ludzi otrzymało szansę na nowe życie, pracę, naukę i leczenie. Ich opiekun i duszpasterz kilkukrotnie był zgłaszany jako kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla.
Powitanie
Na koniec naszej pielgrzymki misyjnej, wbrew wcześniejszym planom wyruszamy do ośrodka Akamasoa. Wjeżdżamy na wzniesienie, jedno z wielu w Antananarivo. Wita nas turkusowa brama i napis „AKAMASOA. 25 taona (czyli lat) 1989-2014”. Zupełnie tu inaczej niż w pozostałej części miasta. Wszędzie brukowane ulice i chodniki. Jest czysto, a domy są zadbane. Wokół nich dużo zieleni, donice z kwiatami, przydomowe ogródki. Na murach napisy w języku malgaskim przypominające o tym, co w życiu ważne, a co jest złe i nietolerowane w tym miejscu. Bo reguły są jasne. Tu życie polega na wspólnej pracy. Nie ma miejsca na żebractwo i łamanie prawa. Ludzie uczą się nowego, godnego życia.
Przed jednym z domów stoi dwójka bosych dzieci. Chłopczyk podpiera się pod boki, a dziewczynka wskazuje rączką w nasza stronę. Mają najwyżej po trzy lata. Uważnie przyglądają się białym przybyszom. Ruszam w ich stronę i wtedy roześmiany chłopczyk wybiega mi na spotkanie. Po chwili jego malutka dłoń ściska moją. Jakie piękne powitanie!
Kamieniołom
Wchodzimy do sportowej hali. Każdej niedzieli odbywają się tutaj kilkugodzinne Msze św. Wtedy to obszerne pomieszczenie jest wypełnione po brzegi Malgaszami. Rozbrzmiewa ich radosnym śpiewem, tętni muzyką i tańcem. Właśnie tak wyglądają Msze św. na Madagaskarze. Wędruję powyżej trybun i natrafiam na szkołę. Przez otwarte okno machają do mnie roześmiani uczniowie. Uchylają nawet drzwi i zachęcają, by zrobić im zdjęcie. Fotografuję i szybko wracam do polskiej grupy, żeby nie przeszkadzać w lekcji.
Niedaleko jest kamieniołom, miejsce pracy i zarobku wielu mieszkańców Akamasoa. Dopiero stojąc na krawędzi kamiennego wąwozu, widzę jak jest ogromny. Na zboczu poniżej i powyżej wiele domów. Ruszam w górę kamiennymi schodami. Po drodze mijam grupę malgaskich mężczyzn nieco zaskoczonych moją obecnością. W końcu docieram do miejsca, skąd widać kamieniołom w całej okazałości. Na jego dnie toczy się życie. Malgasze wspólnie pracują, rozbijając kamienie. Niektórzy przenoszą gotową kamienną kostkę, układając w stosy. W niewielkim zbiorniku wody ktoś robi pranie. Jakieś dziecko przesiewa przez sito żwir. Ktoś inny stoi przy wielkich garnkach, zapewne przygotowując posiłek. Tu chyba każdy czuje się potrzebny i ma swoje zadanie do wykonania.
Przyszłość
Na dnie kamieniołomu stoi skromny kamienny ołtarz. Przed nami niezwykła Msza św. Uczestniczą w niej także Malgasze, którzy przerwali pracę. Wspólnie siedzimy na stosie kamiennej kostki ułożonej tuż przed ołtarzem. Patrzę na malgaską mamę z dzieckiem wtulonym w jej ramiona. Zasnęło, ale wciąż w zaciśniętej dłoni trzyma papierek po lizaku. Mam nadzieję, że przed nim dobra przyszłość. Jeśli tylko nie zabraknie ludzi wrażliwych i chętnych, by wesprzeć dzieło o. Pedro, to za kilka lat będzie uczyć się w szkole. Być może w tym czasie jego rodzice wybudują dom w Akamasoa.
Naszą składkę z Mszy św. przekazujemy malgaskim kobietom. Może kupią coś dla swoich dzieci albo ryż dla rodzin. Robimy jeszcze wspólne i radosne malgasko-polskie zdjęcie. Przytulam na pożegnanie Malgaszkę, która towarzyszyła mi w czasie Mszy św., siedząc tuż obok. Myślę o tym, co przeżyła, zanim znalazła się w tym miejscu. Ale skoro tu jest, to chce i może odmienić swoje życie. Żar leje się z nieba. Oddaję jej moją butelkę wody. Chętnie ją przyjmuje i żegna mnie szerokim uśmiechem. Odchodząc, sięgam po niewielki płaski kamień i chowam w kieszeni jak skarb. Będzie mi przypominał o wartości pracy.
Galeria (19 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |