Okręty pustyni [MISYJNE DROGI]

Turkmeni mają ogromny szacunek do wody, która jest zasobem trudnym do zdobycia i ograniczonym. W tradycji zachowało się wiele zwyczajów, dzięki którym nie marnują tego cennego daru.

Bóg daje wodę wszelkiemu stworzeniu – również na pustyni. W kwietniu i w maju trzeba się koniecznie tam wybrać, by obejrzeć pojawiające się na kilka tygodni kwiaty, wśród których znajdują się dzikie tulipany i maki. Są też i inne, mniej znane odmiany kwiatów pustynnych i stepowych. Nie wolno się spóźnić – w czerwcu wiele z nich zdąży już uschnąć. Jeden z charakterystycznych obrazów w naszych okolicach: stado owiec lub wielbłądów dobiega do wodopoju. Radosne głosy zwierząt unoszą się wtedy nad wodą. A wysoko w górze, nad pasterzami na osiołkach, nad psami na czatach i nad gaszącą swe pragnienie trzodą niemiłosiernie palące słońce.

Woda przedmiotem kultu

W surowym i suchym klimacie Turkmenistanu woda jest głównym bogactwem człowieka. Według obyczajów przekazywanych tu z pokolenia na pokolenie zabrania się wrzucania ziemi do wody. Nie można też siedzieć nad wodą w taki sposób, aby ziemia się obsuwała. Nie wolno wylewać brudnej wody do czystej. Nie wolno pluć, ani nie wolno wrzucać niczego brudnego do wody. Specjalna grupa ludzi miała za zadanie prosić siły niebieskie o deszcz. W czasie gdy modlił się o deszcz, Egendzan hadzy nakrywał się ludowym płaszczem, a do obrzędów religijnych używał laski. Aż trudno jej nie kojarzyć z laską Mojżesza. Nie dziwi więc, że do dzisiaj wiosną w Turkmenistanie obchodzi się święto pod hasłem: „Kropla wody – drobina złota!” Jest tu także wiele innych przysłów, z których dowiadujemy się jak bardzo ludzie cenią sobie wodę. czasem słyszy się: „woda – to krew ziemi”.

Pustynia Kara-kum 

Goście, którzy nas odwiedzają nad brzegiem Kara-kum, proszą zwykle, aby wraz z nimi wypuścić się nieco na pustynię. Wyruszamy skoro świt. Kilka butelek wody wypite, a do południa jeszcze dużo czasu. co tu robić? Już po kilku godzinach przebywania w upalnym słońcu, pod gołym niebem w szczerych piaskach romantyczne porywy kończą się zwykle zdeterminowanym: wracajmy! Opodal wysycha Jezioro Aralskie. Wiatr porywa sól zmieszaną z piaskiem z dna wysychającego akwenu i obsiewa nimi rozlegle przestrzenie środkowej Azji. Jak powstrzymać ekologiczna klęskę? Rodzą się pytania: czy można bezkarnie zmieniać bieg rzek? Jakie są granice interwencji człowieka w świat fauny i flory? Co dzisiaj jest grzechem przeciwko Bożej ziemi? „ocalić morze Aralskie” to międzynarodowy projekt, który ma pomóc rozwiązać regionalny problem ekologiczny w środkowej Azji. Nie wszyscy mają u nas dostęp do wody przez cały czas. W niektórych miejscowościach woda jest w kranie tylko dwa czy trzy razy w tygodniu po kilka godzin. Trzeba wykorzystać szansę i napełnić nią co tylko się da: wannę, czajniki, butelki, dzbany, naczynia kuchenne – przyda się dosłownie każda kropla. Ktoś z przyjaciół sfotografował akcję „napełniania wodą” różnorodnych pojemników u jednej z tutejszych rodzin. Zdumiałem się, gdy podczas urlopu w Polsce zauważyłem to zdjęcie w kuchni moich przyjaciół, obok kranu z wodą. Sami nie wiemy, co posiadamy. Miejmy nadzieję, że ludzkość nie będzie toczyć trzeciej wojny światowej o pitną wodę.

Wędrowne miasta

Wystarczy popatrzeć na mapę Turkmenistanu: miasta i wsie były zakładane pod górami. W górach bowiem tryskają źródła, z gór ku dolinom płyną nieliczne potoki. Wzdłuż nich kwitło i nadal kwitnie życie. Osiedlano się nad brzegami rzek. Spędziłem trochę czasu na wykopaliskach, które do niedawna prowadził archeolog Wiktor Sariani-di w okolicach miasta mary. Ludność pasterska przemieszczała się, idąc ze stadami owiec i wielbłądów ku zielonym pastwiskom. Gdy wysychały rzeki, całe miasta przenosiły się tam, gdzie był dostęp do wody. Ludzie kiedyś potrafili ściślej współpracować z przyrodą. Trudno nie wspomnieć tu o kierizach (kyariz) – studniach o dużej głębokości, do których podziemnymi kanałami spływała woda z gór. Wielokilometrowe podziemne tunele w stepie i na pustyni doprowadzały górską wodę tam, gdzie było na nią zapotrzebowanie. Często widzi się na wsiach duże doły wykopane po to, aby w nich zbierać wodę deszczową albo śnieg, które zwłaszcza w tym klimacie stają się skarbem podczas długich miesięcy suszy. Obecnie w sercu pustyni kara-kumskiej w Turkmenistanie buduje się wielkie sztuczne jezioro nazwane „złoty wiek”. Spełnia ono różnorakie funkcje, pośród których niebagatelna będzie i ta, że w okolicach tego jeziora znajdą przystań przelotne ptaki. Turkmenistan jest szczególnym miejscem na mapach ornitologów.

Niezwykła roślina

Kilka słów w o godnej podziwu roślinie pustynnej, która nazywa się saksaul. Może rosnąć i kwitnąć także i tam, gdzie w ciągu roku jest tylko 20 milimetrów opadów. Zwłaszcza czarny saksaul ma mocny system korzeniowy. Drzewo to potrafi zapuścić korzenie na głębokość dwudziestu metrów i więcej. Nie cierpi od suszy. Żyje około sześćdziesięciu lat, a wygląda jakby było drzewem sprzed tysiąclecia. Ma wygląd „męczeński” – jest całe pokrzywione. Zimą saksaulowe drewno służy za opał. Jest podobne do węgla – wrzucone do ogniska, niemalże nie dymi.

Śnieg w środku lata?

Wychodząc z miasta w środku lata można mieć wrażenie, jakby pola były posypane śniegiem. to sól. W latach sześćdziesiątych XX wieku w Turkmenistanie wykopano kanał, w którym płynie woda z Amu-darii. Dzięki temu wzdłuż jego brzegów można zasiewać pszenicę i uprawiać bawełnę. Ma to jednak także i negatywne skutki: w całym kraju podwyższył się poziom wód gruntowych o dużym stężeniu soli. Wysokie temperatury sprawiają, że woda wyparowuje, pozostawiając na powierzchni ziemi sól. A jednak starsi ludzie (jaszuli) wspominają czasy, kiedy to uprawiano arbuzy i melony, nie podlewając ich wodą z kanału. Doświadczeni plantatorzy mieli swoje sposoby. To ich sekret. Wtedy owoce były bardziej słodkie i aromatyczne. Można je było długo przechowywać. Wielbłądy nazywa się tu „okrętami pustyni”. Opowiadał mi kiedyś jeden z kolegów dyplomatów, jak w dzieciństwie zabłądził w piaskach. Osłabł z pragnienia, nie miał już sił, by iść dalej. Wyczerpany położył się na piasku. Myślał, że są to już ostatnie godziny jego życia. Opatrzność posłała mu wtedy wielbłąda, który załatwił się na chłopca. Ocknął się, wszedł na zwierzę, a ono przyniosło go na grzbiecie do wioski położonej na skraju pustyni.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze