Oman. Kozi targ [MISYJNE DROGI]
To państwo bardzo się zmienia. Pojawiają się szkoły, wieżowce, centra biznesu. Wraz z rozwojem nie zagubiła się tradycja, której doskonałym przykładem jest tradycyjny kozi targ w Nizwie.
W stolicy chodzi się między wieżowcami i restauracjami, niemal jak u nas. Jednak kilkadziesiąt kilometrów dalej najważniejszym wydarzeniem społecznym jest targ.
Oman to pustynny kraj wielkości Polski na samym końcu Półwyspu Arabskiego. Graniczy z niebywale bogatymi Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, niedostępną Arabią Saudyjską i pogrążonym w wojnie Jemenem. Kraj, który buduje potęgę dzięki bogatym złożom ropy naftowej, jednocześnie pozostaje dumny ze swoich tradycji.
Na skrzyżowaniu
Już trzy tysiące lat przed Chrystusem na terenie dzisiejszego Omanu funkcjonowało dobrze zorganizowane państwo. Swoją pozycję i bogactwo zawdzięczało położeniu na szlaku handlowym. To tu splatały się biznesowe drogi ówczesnego świata biegnące ze wschodu na zachód i z północy na południe. Losy tych ziem nie były jednak łatwe – to seria rozkwitów i upadków. Warto o tym pamiętać, aby w pełni zrozumieć kulturę i sytuację mieszkających tu ludzi. Islamizacja przyszła na te tereny już w VIII w., a przechodząc do historii bardziej współczesnej – w XVI w. ziemie te zostały skolonizowane przez Portugalczyków i założone zostało miasto Muskat (obecna stolica). Jak pewnie się domyślacie, po 143 latach koloniści zostali wyparci przez Turków, a ci z kolei na niedługi czas przez Persów. W końcu w XVIII w. władzę przejęła omańska dynastia, która sprawuje ją do dziś. Mimo to Oman stał się brytyjską kolonią, a niepodległość zdobył dopiero w 1951 r.
Pod wodzą Kabusa
W 1970 r. rozpoczyna się historia współczesnego Omanu. W wyniku zamachu na własnego ojca władzę przejmuje, wykształcony w Wielkiej Brytanii, sułtan Kabus, który rozpoczął reformy w kraju. To za jego rządów zaczęły powstawać szkoły, drogi, a kraj i obywatele, głównie dzięki wydobyciu ropy naftowej, zaczęli się bogacić. Główne miasta i miasteczka (zwłaszcza na północy kraju), szybko połączyła sieć szerokich autostrad, a duże i przestronne terenowe auta niemal zupełnie wyparły tradycyjny transport na wielbłądach. W stolicy z roku na rok pojawia się coraz więcej wieżowców, otwierają się zachodnie sieci sklepów i restauracji, a międzynarodowe korporacje otwierają tu swoje biura. Oman sukcesywnie podnosi swoją rangę na arenie międzynarodowej, a lud jest wdzięczny sułtanowi za to, że lata niedostatku i konfliktów minęły. W każdym domu, sklepie czy urzędzie wisi podobizna sułtana i o uwielbieniu jego osoby możemy usłyszeć na każdym kroku. Ale choć z pozoru można odnieść wrażenie szczęśliwie panującej demokracji – nie ma tu miejsca na jakąkolwiek krytykę. Sułtanat jest monarchią absolutną, jedną z niewielu takich wciąż funkcjonujących w dzisiejszym świecie. Krytykowanie sułtana jest nielegalne, a przepisy te są ściśle egzekwowane.
Wejść w głąb
Dynamiczny rozwój i wkradający się do kraju zachodni styl życia na pierwszy rzut oka tworzą obraz Omanu jako kraju postępowego i nowoczesnego. Wystarczy jednak nieco oddalić się od stolicy, trochę bardziej zanurzyć w tę kulturę, by zobaczyć, że tradycja i kultywowanie wieloletnich zwyczajów są niezwykle żywe, a społeczeństwo głęboko zakorzenione w starych normach i obyczajach.
Na kozi targ
W Nizwie raz w tygodniu odbywa się niezwykły targ – jeden z wielu przejawów omańskich, autentycznych tradycji. Na souk nie prowadzą znaki, ale w piątkowy poranek nie potrzeba ani mapy, ani przewodnika, żeby trafić w to miejsce. Ze wszystkich stron tłumnie zjeżdżają się samochody transportujące kozy. Od dużych ciężarówek, przez najpopularniejsze białe pick-upy, po niewielkie samochody, w których zwierzęta wprost z przednich foteli wystawiają głowy przez okna. Wystarczy pojechać za nimi, by trafić na miejsce. Ogromny plac przed targiem już o świcie jest pełen samochodów, niedługo później zabraknie miejsc i kolejni przybysze będą musieli pokonać ostatni odcinek piechotą.
Pustynni beduini
Kilkuset Omańczyków, przede wszystkim mężczyzn, co tydzień przybywa tutaj zarówno z pobliskich wiosek, jak i z dalszych zakątków kraju. Wśród tradycyjnych, męskich białych diszdaszy (prostych płóciennych tunik zakrywających całe ciało) da się zauważyć stroje beduińskie: mężczyzn w ciemniejszych szatach oraz kobiety w czarnych batulach – tradycyjnych maseczkach zakrywających twarz. Prawdopodobnie przybyli z pustyni Wahiba. Biel ubrań i aut odbija pierwsze promienie słońca.
Niepewny los
Kupcy przybywają, by obejrzeć i kupić najlepsze okazy, a gwar ludzi i beczenie kóz słychać z daleka. Centralnym miejscem koziego targu jest kamienny krąg, po którym sprzedający oprowadzają swoje zwierzęta. Wewnątrz i wokół siedzą kupcy i bacznie przyglądają się koziemu korowodowi. Jedni i drudzy przekrzykują się, zachwalając, pytając i targując się. Rozpoczyna się niezwykły spektakl – kupno i sprzedaż kozy to nie tylko transakcja, ale cały proces, a przed jej sfinalizowaniem każda koza jest dokładnie oglądana: sprawdzane są kolejno zęby, oczy, kopyta. Kozy, niepewne swojego losu, nerwowo szarpią się i głośno meczą. Tylko najmłodsze, które dopiero co się urodziły, rozglądają się ciekawie i wydają się być zadowolone. Średnia cena to 50 riali, czyli około 500 złotych, ale jeżeli ktoś zauważy jakieś braki, cena od razu spada. Kiedy jednak obie strony zaaprobują sprzedaż, całość zatwierdzana jest od razu, na miejscu. Koza szybko jest wymieniana na zwitek
banknotów. W ciągu kilku godzin trwania targu nowych właścicieli znajduje kilkadziesiąt kóz. Oman, jak inne państwa arabskie, fascynuje swoją kulturą i zwyczajami. Ludzie są tu niezwykle przyjaźni i otwarci, ciekawi nas. A świat odmienny od naszego, zachwyca i intryguje.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |