Ks. Tomasz Sadłowski MIC wraz z młodzieżą na górskiej wyprawie

Oratorium, które stało się domem [ROZMOWA] 

 Dzieci często mówią, że Oratorium, które prowadzą księża marianie, jest dla nich domem i to nawet nie drugim, a często pierwszym – mówi misjonarz, ks. Tomasz Sadłowski MIC w rozmowie z Michałem Krajskim. 

Słyszałem, że kiedy opuszczał ksiądz placówkę misyjną w Karagandzie, dzieci żegnały księdza ze wzruszeniem i prawdziwą miłością.  

Tak, w Kazachstanie ludzie pamiętają każdego księdza marianina, który był w naszej parafii, nawet jeśli był zaledwie rok albo jeszcze krócej. Obecność księdza pośród ludzi jest tutaj doceniana bardziej niż gdziekolwiek indziej. Widać to zwłaszcza u osób starszych, które pamiętają czasy, kiedy nie było księdza w ich dzielnicy. Wtedy, jeszcze przy bardzo złej komunikacji miejskiej, wierni musieli jeździć na drugi koniec półmilionowego miasta na niedzielną mszę św. Teraz więc cieszą się, że mają kościół blisko i kapłana na miejscu.  

 

Co jeszcze sprawia, że te relacje z wiernymi w Karagandzie są szczególne?  

Dominuje tu wymiar kameralny. Te misje nie mają charakteru masowego. Wszyscy się u nas znają, a doświadczenie pracy przypomina mi to, co możemy odnaleźć w Dziejach Apostolskich i pierwotnym Kościele. Dzieci często mówią, że Oratorium, które prowadzą księża marianie, jest dla nich domem i to nawet nie drugim, a często pierwszym. Niestety w domach rodzinnych naszych podopiecznych nagminnie pojawia się alkohol. Dzieci są pozostawione same sobie, a w Kazachstanie, inaczej niż w Polsce, nie wykształciło się jeszcze społeczeństwo obywatelskie. Nie ma fundacji i stowarzyszeń, które zajmowałyby się potrzebującymi. Jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to o pomoc w trudnej sytuacji nie jest łatwo.  

Czym się jeszcze różni społeczeństwo, w którym księża pracują, od naszego?  

Trzeba pamiętać, że im dalej na wschód, tym komunizm był silniejszy. Przejawia się to na wiele sposobów. Tutaj ludzie do dzisiaj mają w sobie dużo chłodu, zamknięcia na innych, panuje nieufność wynikająca ze starych doświadczeń i świadomość, że nieostrożna wypowiedź może przynieść tragiczne konsekwencje. Wynika to z tego, że – co często powtarzają ludzie – w każdym zakładzie pracy byli agenci i trzeba było uważać na to, co się mówi. 

Dla kogo jest Oratorium, które księża prowadzą?  

Oratorium jest dla wszystkich. Przyjmujemy zarówno dzieci z tzw. dobrych domów, jak i tych, w których pojawiają się patologie. Tak najlepiej przebiega formacja. Ci pierwsi mogą docenić to, że mają oboje rodziców, którzy się o nich troszczą i pokazać ten model swoim rówieśnikom – nie tyle w teorii, co poprzez przyjaźń czy odwiedziny. Uczą się też wrażliwości. Z reguły są oni również bardziej otwarci, co pomaga w pracy z grupą. Z kolei dzieci, które są z rodzin z trudniejszymi doświadczeniami, mogą zobaczyć, że możliwe są inne doświadczenia rodzinne, że rodzina może być dobrym miejscem. Bieda i różne problemy są tu przekazywane pokoleniowo i naprawdę trudno się z nimi uporać. Brak pieniędzy sprawia, że młodzi nie podróżują, nie mają możliwości pójścia do lepszej szkoły i wydaje im się, że inaczej nie można żyć. Dzięki Oratorium mogą poznać kogoś z innego kręgu społecznego, z innym doświadczeniem życiowym, oraz nauczyć się nowych wzorców. 

Na czym polegają zajęcia dydaktyczne w Oratorium?  

Standardowo tzw. otwarte zajęcia w Oratorium odbywają się trzy razy w tygodniu. W ciągu całego dnia jest czas na posiłek, zabawę, rozmowy i pracę nad tematem – ogólnoludzkim lub katechetycznym. Organizujemy poza tym różne kursy. Niektóre są stałe, inne jednorazowe, okazjonalne. Odbyły się już zajęcia z szycia, fotografii, warsztaty muzyczne ze śpiewu i gry na gitarze. Mamy także stałe zajęcia taneczne, kursy z robótek ręcznych i decoupage, a także scrapbookingu, czyli ręcznego tworzenia i dekorowania albumów ze zdjęciami i pamiątkami rodzinnymi. Mamy również siłownię. Co roku tworzymy dwa spektakle, których przygotowanie stanowi dobry warsztat teatralny. Jesteśmy w kontakcie z psychologiem dziecięcym, raz w roku odbywa się dłuższy grupowy warsztat z psychodramy. W razie potrzeby zapewniamy konsultacje. Pomoc psychologiczna w Kazachstanie to kolejne szerokie pole wymagające pracy. Od półtora roku prowadzimy dla dziewczynek szkołę dla młodych księżniczek, bo zauważyliśmy, że nie potrafią one o siebie zadbać. Projekt ten ma też im pomagać w nabyciu kultury osobistej, dojrzewaniu w kobiecości, odkryciu swojej godności, bo niestety w tej mentalności kobieta jest często traktowana jako gorsza od mężczyzny. 

Na te tereny trafiali zesłańcy. Czy żyją tu też Polacy?  

Żyli tutaj Polacy, ale w większości już się powyprowadzali, wyjechali lub zmarli. Ci, którzy czują największą łączność z Polską, mają ponad 80 lat. Ich dzieci już się zasymilowały, chociaż wśród wnuków zesłańców widać pragnienie odkrywania polskich korzeni po to, aby wyjechać do Polski, by się uczyć. Tendencję tę wzmacnia fakt, że szkolnictwo wyższe w Kazachstanie jest płatne. 

Czy księża starają się w jakiś sposób pielęgnować tę polskość?  

Jesteśmy w kontakcie z organizacjami polonijnymi. Wszystkie wydarzenia patriotyczne, związane z Polską, z upamiętnieniem zesłańców, dzieją się zasadniczo w naszej parafii. Mamy także jedną mszę św. w języku polskim, ale jedynie liturgię, bo np. kazania po polsku byłyby dla ludzi już niezrozumiałe. 

Jak wyglądają obozy, które księża organizują?  

Trzy obozy organizujemy w okresie wakacyjnym i dwa poza sezonem. W najważniejszym, wspólnym obozie uczestniczą wszyscy, łącznie około 4050 osób w różnym wieku. Jest to podyktowane względami wychowawczymi, bo starsi opiekują się młodszymi, ucząc się odpowiedzialności, a młodsi zaczynają widzieć, czym jest autorytet i kim mogą być w przyszłości. Dzięki temu możliwe jest przełamanie negatywnych wzorców, które często wynieśli z domu. Zdarza się, że niektóre dzieci nie zabierają ze sobą żadnych rzeczy i musimy je we wszystko wyposażyć. Pozostałe obozy są oddzielne dla chłopców i dziewcząt, bo w wieku nastoletnim formacja przebiega dynamiczniej, kiedy nie ma koedukacji. W przeciwnym razie chłopcy popisują się przed dziewczynami i występują dodatkowe problemy. 

Jest jakiś temat przewodni tych obozów?  

W tym roku mieliśmy „Czarnoksiężnika z krainy Oz”. Wybraliśmy go, bo szukaliśmy czegoś, co mogło by być obrazem duchowego świata. Historia stracha na wróble, który chce mieć rozum i drwala, który uważa, że nie ma serca, to opowieści o wartościach. Sama postać czarnoksiężnika to odpowiedź na marzenia dzieci, które marzą o kimś, kto przynosi dobro. Czarnoksiężnik okazuje się oszustem, ale mówimy dzieciom, że Jezus jest naprawdę kimś takim, kto odkrywa, jak wiele znaczymy, kto jest odpowiedzią na nasze najgłębsze pragnienia. 

Czy obozy dla chłopców i dziewcząt różnią się między sobą? 

Z chłopcami jest więcej aktywności fizycznej. Z reguły idziemy z nimi w step. Natomiast z dziewczynkami jest bardziej artystycznie, choć i z nimi chodziliśmy w góry. Na przykład powtarzany dwukrotnie obóz dla dziewcząt, który nazwaliśmy „Princessa”, był poświęcony tematowi godności dziewczynki i kobiety jako córki Króla-Boga. Kiedy dzieliły się one po nim doświadczeniami z własnymi mamami, te zgłosiły chęć przeżycia czegoś podobnego. W związku z tym zorganizowaliśmy dwa takie miniobozy dla mam. 

Na czym polega formacja obozowa?  

Obozy są skutecznym narzędziem w pracy formacyjnej, bo uczestniczą w nich dzieci, które przychodzą na co dzień do Oratorium, więc dobrze je znamy. Zapewnia to ciągłość i głębię procesu wychowawczego. Jest to w dużej mierze formacja ludzka, bo tutaj tego brakuje. Staramy się kształtować postawę dobroci i odnoszenia się do siebie we właściwy sposób. Dzieciom, które przychodzą do nas z rodzin, gdzie jest agresja, pokazujemy, że można porozumiewać się bez niej. Wiele dzieci nie jest przyzwyczajonych do siedzenia przy stole, jedzenia przy nim, spędzania miło wolnego czasu wspólnie z dorosłymi. To, co im proponujemy, jest często dla nich nowe, ale i fascynujące. Świadczy o tym fakt, że mamy czasami za dużo chętnych i nie możemy wszystkich zabrać w niektóre miejsca. Oczywiście pojawia się też formacja religijna. 

A czym są obozy dzienne? 

Latem przychodzi do Oratorium więcej dzieci i spędzają u nas cały dzień, bo nie muszą iść do szkoły. Wynajmujemy więc na przykład autobus i jeździmy na wycieczki. Byliśmy na basenie, w stadninie koni, w katedrze oddalonej o 20 km, jak również w kinie. Wiele dzieci pierwszy raz usłyszało organy, było w kinie albo w ogóle na jakiejkolwiek wycieczce. Wszystko zależy od funduszy, które uda nam się pozyskać. Jeszcze wielu pomysłów nie zrealizowaliśmy, czekają na dobry czas… To właśnie nazywamy obozem dziennym. 

A jak na co dzień funkcjonuje Oratorium?  

Na co dzień oratorium jest miejscem, w którym dzieci i młodzież gromadzą się, aby spędzić razem czas, porozmawiać, spotkać się. Starsi w każdym momencie mogą przyjść, wziąć klucz i posiedzieć razem w Oratorium. To jest bardzo ważne, bo tutaj raczej nie zaprasza się gości do domu, prawdopodobnie ze względu na wstyd z powodu biedy. Pozostaje ulica, która jednak niesie ze sobą różne niebezpieczeństwa. Oratorium jest także miejscem modlitwy. Wzruszające jest, gdy okazuje się, że w wolnym czasie dzieciaki same organizują sobie modlitwę. Jest coś takiego, że – pomimo różnych trudności życiowych – u nas w Oratorium dzieci się cieszą i chodzą uśmiechnięte. 

***

Źródło: „Z Niepokalaną

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze