Prezes Fundacji Fenicja im. św. Charbela: w Libanie zabija nas niepewność jutra
„Liban już upadł i jako państwo praktycznie nie istnieje” – mówi Kazimierz Gajowy, prezes Fundacji Fenicja im. św. Charbela, od wielu lat organizujący pielgrzymki dla Polaków do Libanu, a także współpracujący z Papieskim Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie (PKWP) w zakresie dystrybucji pomocy dla potrzebujących w tym państwie. Gajowy tłumaczy, że państwo jest niezdolne do zapewniania usług publicznych mieszkańcom, a w dodatku zdefraudowało prywatne oszczędności zgromadzone w bankach.
„Państwowe szkolnictwo upadło, szpitale państwowe w zasadzie tez, a nawet jeśli funkcjonują to na bardzo niskim poziomie, ubezpieczenia społeczne ze względu na upadek kursu libańskiej liry nie mają żadne wartości. Jakoś funkcjonuje tylko policja i wojsko, które jest już chyba jedyną instytucją cieszącą się w Libanie szacunkiem” – wyjaśnia Gajowy. Prezes Fundacji Fenicja dodaje jednak, że zarobki w wojsku w pewnym momencie spadły do zera i dlatego pomoc z Polski została też skierowana do armii. „Część mąki sprowadzonej z Polski trafiła do wojska libańskiego, bo ich racje żywieniowe są żałosne. A armia to 100 tys. osób i nie ma tam tak wyraźnego podziału islamsko-chrześcijańskiego. Choć tradycyjnie kadra oficerska jest zdominowana przez chrześcijan, a szeregowe wojsko to raczej sunnici pochodzący z północnego Libanu, gdzie panuje ogromna bieda i zaciągnięcie się do wojska jest często jedyną opcją by wykarmić rodzinę” – podkreśla.
>>> O. Michel Abboud: Libańczycy obawiają się wojny, wiedzą, że decyzja zapadnie w Iranie
Gajowy wyjaśnia, że Liban funkcjonuje tylko dlatego, że działają instytucje prywatne, np. szkoły chrześcijańskie, w tym katolickie, które zawsze cieszyły się największą renomą w tym kraju. „Ale to się łączy z dużymi opłatami, a zarobki są tu na poziomie 300 dolarów, podczas gdy potrzebne do przeżycia jest co najmniej 1500 dolarów. Ludzie są w stanie przetrwać tylko dzięki pomocy przesyłanej przez krewnych żyjących zagranicą” – mówi Gajowy i dodaje, że tylko w 2023 r. te przekazy z zagranicy osiągnęły łączną wartość 7 mld dolarów. „Szkoły katolickie też często otrzymują taką pomoc z zagranicy i dlatego na przykład dzieci nauczycieli nie płacą za czesne.
Ponadto istnieje cały system Caritas libańskiego i każda diecezja też posiada tzw. biuro pomocy charytatywnej, do której trafia pomoc zagraniczna, w tym z Polski, w szczególności od Pomocy Kościołowi w Potrzebie” – wyjaśnia. Pomoc przywożona z Polski przez PKWP dystrybuowana jest m.in. przez Fundację Fenicja. „Spektakularną akcję udało się przeprowadzić dzięki dotacji firmy Solbet. W ten sposób do Libanu trafiło 800 ton polskiej mąki. To z jednej strony była pomoc dla polskiego rolnika, a z drugiej dla tutejszych rodzin, Caritasu i libańskiego wojska, które tu nam bardzo pomogło przy rozładunku i załatwieniu opłat” – mówi Gajowy. Inną pomoc okazał Antoine Seif, właściciel sieci piekarń Moulin D’or, który w zamian za mąkę uiścił opłaty portowe, a po wypieczeniu z niej chleba przekazał bony, które zostały przez Fundację Fenicja rozdane potrzebującym i za które mogli oni otrzymać chleb. „Powinien od Polski medal za to dostać” – podkreśla Gajowy.
„Zagrożenie dla przyszłości chrześcijaństwa w Libanie niestety istnieje” – przyznaje Gajowy, dodając, że w zasadzie takie tendencje pojawiły się już w latach 70. „Chodzi o sprowadzenie tutejszych chrześcijan o takiej pozycji jaką mają Koptowie w Egipcie, gdzie nie odgrywają żadnego znaczenia politycznego”. W Libanie teoretycznie chrześcijanie mają prezydenta, ale od czasu gdy w październiku 2022 r. skończyła się kadencja Michela Aouna, funkcję tę de facto pełni sunnicki premier Nadżib Mikati, którego partia nie zdobyła nawet jednego mandatu w wyborach do parlamentu. Jego rząd jest więc tylko pełniącym obowiązki ale nowego premiera może wyznaczyć tylko prezydent, a szyicki Hezbollah blokuje wybór kandydata uzgodnionego przez wszystkie partie chrześcijańskie tj. Dżihada Azura. Szyickie ugrupowanie forsuje kandydaturę Sulejmana Frandżiji, mającego silne relacje z syryjskim przywódcą Baszarem al-Assadem ale niemal zerowe poparcie wśród chrześcijan. Z kolei Mikati nie ma poparcia sunnitów i też faktycznie podlega Hezbollahowi.
>>> Ekspert ds. Libanu: izraelskie ataki Hezbollah kieruje na chrześcijan
„Chodzi o to by utrącić znaczenie polityczne chrześcijan. Hezbollah, gdy ich potrzebuje to wyciąga rękę, ale w swoich dokumentach założycielskich, których nigdy nie odwołał, ma jasno wyznaczony cel tj. stworzenie z Libanu republiki islamskiej” – podkreśla Gajowy i dodaje, że wszystkie, poza wojskiem, instytucje w Libanie są zinfiltrowane przez tę organizację. „Poza tym szyici zawojowali chrześcijan dziećmi i teraz są niewątpliwie najliczniejszą grupą wyznaniową” – dodaje.
Innym problemem jest dwumilionowa społeczność Syryjczyków, która coraz mocniej zapuszcza swoje korzenie w Libanie „300 tys. Syryjczyków urodziło się już w Libanie i ich pozycja jest coraz silniejsza. Liban chrześcijański będzie się bronił jak może by nie dostali oni obywatelstwa bo jak to się stanie to będzie jego koniec” – przyznaje Gajowy. Mimo swojej słabnącej pozycji chrześcijanie wciąż są najbardziej podzieleni. Istnieją trzy główne nurty: Wolny Front Patriotyczny b. prezydenta Michela Aouna, który do niedawna był w sojuszu z Hezbollahem, opozycyjne Siły Libańskie zaprzysięgłego wroga Syrii, Iranu i Hezbollahu Samira Dżadży oraz stworzona w latach 30. XX w. przez rodzinę Dżumajjil Falanga Libańska. „Te podziały nie sprzyjają chrześcijanom ale z drugiej strony chrześcijański Liban to po prostu jedyne miejsce gdzie w tym kraju jest demokracja” – konstatuje Gajowy. Innym problemem jest też emigracja. „Każdy młody student chce teraz wyjechać, a bogate państwa drenują Liban z inteligencji i specjalistów. Młode pokolenie nie widzi swojej przyszłości w Libanie” – wyjaśnia, dodając, że dotyczy to oczywiście przede wszystkim chrześcijan bo oni są najlepiej wykształceni.
Zdaniem Gajowego ewentualna eskalacja wojny w Strefie Gazy nie wpłynie zbyt mocno na sytuację chrześcijan. „Uderzenia Izraela mają charakter punktowy i nigdy nie zaistniała taka sytuacja by całe terytorium Libanu było objęte wojną” – zapewnia, dodając, że na terenach wokół Byblos, gdzie mieszka, nigdy nie było wojny. „To nie spowoduje masowej migracji zagranicę ale raczej przemieszczenia wewnętrzne” – podkreśla. Zdaniem Gajowego to tereny szyickie będą najbardziej narażone na uderzenia bo celem Izraela będzie likwidacja Hezbollahu, a nie chrześcijan. Gajowy nie ma jednak wątpliwości, że konsekwencje humanitarne wojny będą w Libanie tragiczne, a chrześcijanie nie będą zbytnio skłonni do udzielania pomocy szyitom, gdyż będą ich obarczali winą za wciągnięcie Libanu do konfliktu, którego nie uważają za swój. Trudno bowiem w Libanie znaleźć chrześcijanina, który utożsamiałby się z walką Palestyńczyków w Gazie. „Poza tym zostaną zerwane łańcuchy dostaw. Będzie brakować paliwa, mąki, dosłownie wszystkiego” – wymienia Gajowy. Jego zdaniem Liban nie będzie też w stanie zadbać o rannych. Gajowy nie ma jednak wątpliwości, że wojna wybuchnie. „Ta wojna już jest i będzie, pytanie tylko jaki będzie jej poziom” – stwierdza. Nie wierzy jednak by to Hezbollah do niej dążył. „To z ich strony jest tylko gra, a do eskalacji może doprowadzić tylko Izrael” – przekonuje.
„Oczywiście mam nadzieję, że jednak wszystko się uspokoi, bo chciałbym by znów ruszyły tu pielgrzymki z Polski” – stwierdza Gajowy. „Zabija nas tu nie wojna, bo ona jest daleko, ale niepewność jutra. Nie mogę teraz planować nowych grup pielgrzymkowych, bo co zrobię jeśli będę miał 50 osób, a zawieszą połączenia ze względów bezpieczeństwa. Kto zapłaci tysiące dolarów, za hotele, jedzenie i każdy dzień zwłoki? Ta sytuacja wpływa tragicznie na turystykę religijną do Libanu” – podkreśla i dodaje, że przez to cierpią tysiące Libańczyków, którzy dzięki tej turystyce zarabiają. „A teraz są bez pracy i potrzebują pomocy” – konstatuje Gajowy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |