brazylia fawela

Zdjęcie poglądowe Fot. pixabay

Rodziny na wzgórzach Sao Paulo. Rozmowa Justyny Nowickiej z Livią Costa [MISYJNE DROGI]

– Kiedy przyszłam, tamta kobieta nie wiedziała, co zrobić, żeby mnie ugościć. Wyczyściła krzesło, abym mogła usiąść, a potem zobaczyłam, że wyjęła bułkę z pojemnika i powiedziała do mnie: „Mam schowaną bułkę. To jest najlepsze, co mam do zaoferowania”. Podała mi ją – opowiada Livia Costa, misjonarka Przymierza Miłosierdzia z Brazylii.

Justyna Nowicka: Na początku trochę historii. Przymierze Miłosierdzia to prywatne stowarzyszenie wiernych z siedzibą w archidiecezji São Paulo w Brazylii, które w 2003 r. trafiło do jednej z największych faveli Moinho. Misjonarze zdecydowali zamieszkać w takich samych warunkach, w jakich żyli tam ludzie. Zbudowali dom ze „sklejki”, który nazwali „Dom Betlejem”, aby móc uczestniczyć w codziennym życiu, a tym samym dzielić i odczuwać w jakimś stopniu cierpienie tych ludzi. Czy to nie przesada? Jak można znaleźć misjonarzy w favelach?

Livia Costa: To po prostu Ewangelia. Misjonarze umieścili na drzwiach tabliczkę ze słowem z Ewangelii ŚW. MATEUSZA 14,16 – „Wy dajcie im jeść!”. Chcieli, aby każdy, kto tam przychodzi wiedział, że drzwi będą zawsze otwarte i zawsze będzie tam przyjęty. I ludzie zaczęli przychodzić.

W Polsce słyszeliśmy o favelach, czyli slumsach w Ameryce Południowej. Głośno było o nich zwłaszcza przy okazji Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w 2014 r. w Rio de Janeiro, kiedy to policja postanowiła spacyfikować favelę Rocinha w tym mieście. Czy to prawda, że życie w faveli jest takie trudne i niebezpieczne? Jak w takiej sytuacji radzą sobie rodziny?

Życie codzienne rodziny wewnątrz faveli nie jest łatwe. Jest wielu bezrobotnych rodziców. Do tego duże rodziny mieszkają na bardzo małych przestrzeniach. Nieraz spotykaliśmy rodziny, które często jadły tylko jeden posiłek dziennie. Często brakuje prądu i czystej wody do picia czy przygotowywania posiłków. Sytuacji nie poprawiają na pewno ścieki płynące środkiem ulic. Ponieważ do faveli nie wjeżdżają usługi komunalne to istnieje duży problem na przykład z wywozem śmieci, które porozrzucane są wszędzie. Późnym wieczorem i nocami bywało naprawdę niebezpiecznie z powodu prostytucji, handlu ludźmi, narkotyków i rozbojów. Generalnie różnego rodzaju przestępczości. Kilka lat towarzyszyłam tym rodzinom. Widziałam, że kobiety i mężczyźni pomimo niebezpieczeństwa wychodzą do pracy, chcąc zarobić na utrzymanie swojej rodziny.

Fot. Przymierze Miłosierdzia

Jak w tym wszystkim dobrze wychowywać dzieci?

Większość dzieci z faveli nie chodzi do szkoły i spędza cały dzień na ulicach. Nawet małe dzieci biegają boso, robiąc zabawki ze śmieci, które gdzieś tam znajdą. Nasza wspólnota, z pomocą darczyńców, zbudowała wewnątrz faveli przedszkole. Chcieliśmy przyjąć chociaż niektóre z dzieci, które spędzały cały czas poza domem.

Powiedziałaś, że pracowałaś w faveli przez kilka lat. Nie zabrakło ci wiary w ludzi, pośród tych trudnych warunków, przestępczości?

Czasami można mieć wrażenie, że w faveli nie ma dobrych ludzi i rodzin z wartościami, ale jest wręcz przeciwnie. Pomimo cierpienia z powodu ciężkich warunków mieszkaniowych i skrajnego ubóstwa, spotkałam naprawdę dobrych ludzi. Potrafili dzielić się nawet tym, czego im samym brakowało. Ludzi martwiących się o innych. Nigdy nie wyszłam z czyjegoś domu bez poczęstunku. Była to przynajmniej kawa. Kiedyś poszłam odwiedzić rodzinę, aby zapisać dzieci do przedszkola. Ta kobieta miała siedmioro dzieci i była w ciąży. Jej mąż zbierał papier i puszki po napojach do recyklingu, aby zdobyć trochę pieniędzy. W domu było tylko jedno duże łóżko, w którym spali wszyscy, do tego piec i dwa krzesła. Kiedy przyszłam tamta kobieta nie wiedziała, co zrobić, żeby mnie ugościć. Wyczyściła krzesło, abym mogła usiąść, a potem zobaczyłam, że wyjęła bułkę z pojemnika i powiedziała do mnie: „Mam schowaną bułkę. To jest najlepsze, co mam do zaoferowania”. Podała mi ją. Ludzie często wstydzą się powiedzieć, że mieszkają w faveli. Ponieważ prawie zawsze są od razu postrzegani, jako bandyci.

Nie dociera tam żadne wsparcie od państwa?

Niestety, władze nie przejmują się tymi ludźmi. Żadna służba publiczna, żadna karetka nie wjeżdża do faveli. Trochę jest tak, jakby tych ludzi nie było. Do tego stopnia, że kiedy ktoś umiera, czasami jest pochowany na terenie faveli lub zostawiony na stacji kolejowej. Zwłaszcza, gdy była to osoba zaangażowana w handel narkotykami. Byłam tam świadkiem wielu smutnych historii. Zawsze myślałam, że nic smutniejszego nie mogę usłyszeć, ale wtedy zdarzała się jeszcze gorsza rzecz.

fot. cathopic.com

A może któraś historia w sposób szczególny zapadła Ci w pamięć?

Jedna z historii, którą pamiętam i wciąż mam ją przed oczami, dotyczy młodej kobiety. Była uzależniona od cracku (forma kokainy). Miała trójkę dzieci. Najmłodsze miało rok i osiem miesięcy, a kolejne trzy i pięć lat. Mieszkała w bardzo małym domu, w którym w zasadzie mieściło się tylko łóżko, na którym spała razem ze swoimi dziećmi. Kobieta zmarła w sobotę z przedawkowania. Jej matka znalazła ją martwą wraz z dziećmi śpiącymi w łóżku oraz najmłodszym dzieckiem przy piersi już zmarłej matki. Babcia zabrała dzieci, a brat tej młodej kobiety próbował dzwonić do służby publicznej, prosząc, by zabrali zmarłą, ale niestety nikt nie chciał przyjechać do faveli. Kiedy przyszłam w poniedziałek rano, aby otworzyć żłobek, zdesperowana babcia prosiła o pomoc w zabraniu zwłok swojej zmarłej córki. Nie wiedziałam, co zrobić, prosiła mnie, żebym poszła z nią do domu, aby ocenić sytuację. Kiedy weszłam, zobaczyłam martwą, młodą kobietę w łóżku, a jej brat drewnianym kijem odganiał szczury, które już ją zjadały. W tym momencie pomyślałam, jak to możliwe, że człowiek może pozwolić drugiemu na utratę godności. Byłam w szoku, ale zadzwoniłam do znajomego prawnika, który znalazł kogoś, kto mógłby przyjechać po ciało tej młodej kobiety.

Jednym z elementów pracy ewangelizacyjnej misjonarzy są działania, które mają służyć podniesieniu godności człowieka. Ewangelia wówczas przekłada się na czyn, który ukazuje troskę o człowieka. Zakładanie szkół, ośrodków zdrowia, studni, ale przede wszystkim szacunek względem każdego.

Codzienne życie rodzin w faveli może być bardzo trudne ze względu na rzeczywistość, w jakiej żyją, ale nie oznacza to, że ci ludzie nie mogą mieć godności, a przede wszystkim, że nie mogą być postrzegani jako dzieci Boże. Jako Przymierze Miłosierdzia próbujemy pomagać, chcemy przynosić ulgę w cierpieniu tym osobom. Zawsze staramy się patrzeć z miłosierdziem na życie każdej osoby. To jest dla nich często światło pośród ciemności.

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze