S. Alicja Kaszczuk: na misjach chcieliśmy być blisko ludzi. Zaczęłyśmy więc hodować wielbłądy
– „Po prostu róbcie, to co robią lokalni mieszkańcy, tylko tak będziecie blisko”- „Ależ oni hodują wielbłądy!!!?” – „Świetnie. No to hodujcie wielbłądy z nimi!!!!” – pisze misjonarka, siostra Alicja Kaszczuk ze Zgromadzenia Sióstr Małych Misjonarek Miłosierdzia (orionistek), która od 13 lat posługuje w Kenii.
Wiele osób pyta o te nasze stada, inni skąd taki szalony pomysł.
Jest tydzień misyjny, wiec dwa słowa o tej misyjnej inicjatywie.
Kilka lat temu otrzymaliśmy od rady starszych kawał ziemi na sawannie. Podziękowałam z całego serca, ale pojęcia nie miałam co tam robić. Ludność tubylcza miała prosta odpowiedz: zwyczajnie bądźcie z nami! Razem z proboszczem wybudowaliśmy więc szkołę, chcemy w przyszłości zrobić mały punkt medyczny, ale co tam robić na co dzień? Jedna z naszych radnych generalnych, która jako pierwsza odwiedziła nasza sawannę zaproponowała: „po prostu róbcie, to co robią lokalni mieszkańcy, tylko tak będziecie blisko”- „Ależ oni hodują wielbłądy!!!?” „Świetnie. No to hodujcie wielbłądy z nimi!!!!”
No i tak się zaczęła przygoda. Nie wiem, czy jakieś inne siostry biegają po sawannie za stadami wielbłądów, jak są, to pewnie jest ich niewiele. My uczymy się od mistrzów. Od lokalnych nomadów.
Błogosławieństw z tego projektu jest cała moc. Wiec jest o czym pisać w tygodniu misyjnym. Po pierwsze nasi pasterze, to muzułmanie, z plemienia Somali. Najwięksi fachowcy od wielbłądzich stad w Afryce. Nasze spotkania to nie tylko zdobywanie fachowej wiedzy, ale i świadectwo tolerancji i ekumenizmu. Gdy oni w południe obmywają się i rozkładają swoje dywaniki, kłaniając się w stronę Mekki, recytują wersety Koranu, my zaraz obok siadamy na słomianych matach, wyjmujemy różance i modlimy głośno. Piękne jest to, ze oni modlą się za nas a my za nich. BÓG jest MIŁOŚCIĄ! I to Jego oblicze odkrywamy wtedy wspólnie. Kolejne błogosławieństwo płynące z naszych stad, płynące dosłownie i w przenośni, to wielbłądzie mleko! O właściwościach cudownych pisać nie będę, możecie poszukać w necie, ale powiem tylko, ze niejedno życie ludzkie uratowaliśmy dzięki niemu. W wielu sytuacjach krytycznych, w sytuacjach skrajnego niedożywienia to jest białe złoto! Kolejny projekt w projekcie to produkcja mydła, zaczęliśmy nieśmiało, ale właściwości tego wielbłądziego mydła przerosły nasze oczekiwania. Pomogli ogromnie wolontariusze, szczególnie Tamara, która przytaszczyła pełne walizki form do robienia mydlą, krajalnic, podręczników i mnóstwo innego niezbędnego sprzętu.
Wszystko to jest jeszcze w powijakach, rozwijamy się powolutku i ciągle powiększamy stado. Ale już jest pięknie! Jeśli ktoś chciałby mieć swojego wielbłąda na sawannie to zakup takiej maskotki to koszt mniej więcej 1000€. W tej cenie kupujemy mamę z malutkim, tak, by moc od razu doić. Mamy tez jednego samca i powiększa nam się stado co jakiś czas, bo nasze samice rodzą małe. W tej chwili mamy 30 wielbłądów i czekamy na narodziny w listopadzie kolejnych maluchów. Czyńmy dobro tam gdzie jesteśmy i na różne sposoby! Tak jest piękniej! – pisze s. Kaszczuk na swoim Facebooku.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |