Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Señor del Encino – kult Chrystusa Ukrzyżowanego przekazywany z pokolenia na pokolenie 

Co się dzieje, gdy osoba świecka przychodzi ze swoim pomysłem do parafii? W meksykańskiej archidiecezji Guadalajary zazwyczaj pozwala się go zrealizować. Tak też pani Came Delgadillo zorganizowała wydarzenie, dzięki któremu promuje pobożność z wioski, w której się urodziła. 

Señor del Encino, czyli Pan z Dębu, to wizerunek Chrystusa Ukrzyżowanego z XVIII w., którego kult przekazywany był z pokolenia na pokolenie wśród rodzin ranczerskich mieszkających w gminie Yahualica de González Gallo w stanie Jalisco w Meksyku. Wszystko zaczęło się w miejscowości Ocotes de Moya, gdzie niedawno wybudowano nawet, dość pokaźne jak na rozmiary tej maleńkiej wioseczki, sanktuarium. Mieszkańcy tego obszaru z biegiem lat wyjeżdżali w inne rejony, a nawet emigrowali do Stanów Zjednoczonych. Wszędzie tam zabierali kult Pana z Dębu wraz z legendą powstania tego wizerunku przekazaną przez swoich rodziców. Teraz nabożeństwo to szerzą kolejne pokolenia. 

Gwardia Honorowa 

Yahualica znajduje się dwie godziny drogi od jednego z najbogatszych i najszybciej rozwijających się miast Meksyku, Guadalajary. Dlatego wiele osób wyemigrowało właśnie tam. Niecałe 50 lat temu w pieszej pielgrzymce przeniesiono też kopię wizerunku do tej aglomeracji. – Mój ojciec szedł w tej pielgrzymce – mówi z dumą starsza kobieta, która zaczepiła mnie w kościele, by krótko opowiedzieć swoją historię.  

Gwardia Honorowa/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Tych, którzy czczą ten wizerunek od pokoleń można rozpoznać także po tym, że należą do Gwardii Honorowej Pana z Dębu. Podczas uroczystej procesji ulicami dzielnicy Tabachines nieśli figurę oraz byli ubrani w czerwone koszule z nazwą Gwardii. Jeden z nich José Gomez wskazuje, że jego dziadek pochodził z Yahualica i był jednym z tych, którzy przynieśli wizerunek do Guadalajary. To pobożność przekazywana z pokolenia na pokolenia. Dziadek przekazał jego rodzicom, oni jemu, a teraz jego córka przejmuje pałeczkę. Mężczyzna dodaje, że Bóg poprzez wizerunek Señor del Encino towarzyszy mu codziennie.

Podobnie ta pobożność odgrywa olbrzymią rolę w życiu jego córka Michelle. Zauważa, że była w niej wychowywana od kołyski. Dodaje, że jej rodzina jest wdzięczna za to, że Bóg wybrał ich do bycia w Gwardii Honorowej Jego wizerunku. Zaznacza, że z wielką dumą rozpowszechnia Jego słowo oraz Jego wizerunek, aby ludzie mogli Go lepiej poznać. Jak podkreśla Michelle, On się bowiem objawia na różne sposoby, aby dotrzeć do każdego. 

José z córką Michelle/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Organizatorka 

Wizerunek obchodzi różne parafie. W parafii pw. Nawiedzenia w dzielnicy Tabachines, położonej na północnych rubieżach Zapopan, organizatorką była Came Delgadillo. Urodziła się właśnie w Ocotes de Moya. – Mój tata, Jorge, należał do Gwardii wizerunku Señor del Encino, ale już poszedł do nieba. Teraz mieszkam w tej wspólnocie, w naszej dzielnicy Tabachines, i chciałabym, żeby wszyscy poznali ten wizerunek Jezusa. Sanktuarium w Ocotes stało się bardzo popularne.  Wioseczka ma może 15 domów, ale kościół jest bardzo duży i naprawdę ładny. Wiele osób odwiedza to miejsce, bo jest to wizerunek cudowny. Oryginał nigdy nie opuszcza sanktuarium, zawsze jest tam w kościele. Jest kopia, która wędruje i pielgrzymuje, na przykład do Stanów Zjednoczonych, gdzie ma wielu czcicieli – opowiada Came. 

Came Delgadillo/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Podobnych gwardii honorowych czy wizerunków, objawień, lokalnych kultów i pobożności jest w tym regionie całe mnóstwo. Pan Bóg wykorzystuje każdą okazję, aby zbliżyć do siebie innych. Ale tym, co najbardziej przykuwa moją uwagę jest ciągłość tradycji przekazywanej ustnie przez pokolenia, która wciąż – pomimo laicyzującego się świata – nie gaśnie. Ta rodzinność, poczucie wspólnoty podtrzymuje nie tylko pewne formy religijności, ale i wiarę. 

Krwawiący dąb  

Wielu zastanawia się pewnie dlaczego Pan Dębu. Otóż, w przekazie ustnym zachowała się pewna legenda, w dwóch wersjach. Pewien prowadzący niemoralny tryb życia chłop z rancza Ocotes de Moya co niedzielę udawał się do Yahualica, by przepijać swoje pieniądze. Wracając do domu, w którym znęcał się nad swoją żoną, przejeżdżał zawsze na koniu pod dębem, którego gałąź strącała mu sombrero. Działo się to tyle razy, że pewnego razu, w 1747 r., wściekły chłop wrócił z siekierą i odciął gałąź. Wówczas poleciała z niej krew. Okazało się, że na drzewie znajduje się wizerunek Chrystusa Ukrzyżowanego. Przerażony mężczyzna pobiegł do swojego proboszcza. Ten z kolei wezwał rysownika, by ten zrobił dokładną kopię wizerunku z dębu. Brakowało na niej palca. Znajdował się on bowiem na gałęzi, którą odciął chłop. Wkrótce też wyrzeźbiono ten wizerunek i wstawiono w miejscowej kaplicy. 

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Druga wersja jest trochę bardziej przyjazna dla owego chłopa, ponieważ sugeruje, że nie wracał on z niedzielnej popijawy, ale ze mszy w kościele. Być może autorom tej wersji wydarzeń nie mieściło się w głowie, że Chrystus mógł się w ten sposób objawić jakiemuś pijaczynie bijącemu żonę. 

Mówi się, że Señor del Encino jest wizerunkiem cudownym. W 1833 r. w wyniku gorących próśb i procesji z wizerunkiem Pana z Dębu w okolicy miała ustać epidemia cholery. Wspomina się też o tym, że warto się modlić o deszcz w czasach suszy przed tym wizerunkiem. – Od dziecka słyszałam historię o pewnym księdzu, który posprzeczał się z parafianami – opowiada Came Delgadillo. – Od dłuższego czasu nie padało. Powiedzieli mu, że trzeba wyjąć wizerunek Ukrzyżowanego, żeby spadł deszcz. Kapłan nieco się zirytował na to gadanie ludzi. Stwierdził, że jest słońce i nie ma żadnych chmur, więc wiadomo, że nie będzie deszczu. Parafianie jednak nie przestawali, więc dla świętego spokoju pozwolił im go wyjąć i kazał się uspokoić. W nocy rozpętała się tak potężna burza i ulewa, że aż zmokło łóżko tego księdza i musiał wstać. Żałował wówczas swojego powątpiewania – powiedziała pani Came. 

Z tej historii, którą można potraktować jako nieco naiwną, jeśli nie zabobonną, legendę, warto wyciągnąć jedną rzecz. Drodzy księża, czasem warto posłuchać świeckich! 

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze