Foto: PAP

Szpital na peryferiach [MISYJNE DROGI]

Zambia. Na peryferyjnych terenach Zambii, przy granicy z Mozambikiem i Zimbabwe, od ponad pięćdziesięciu lat pełną parą pracuje szpital pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Dzięki siostrom służebniczkom fachowo leczy się tu nie tylko ciała, ale i dusze.

Nasza misja powstała w 1911 r., kiedy to ojcowie jezuici musieli opuścić sąsiedni Mozambik. W 1938 r. ojcowie sprowadzili tu siostry służebniczki starowiejskie. Dopiero w 1963 r., dzięki zapałowi o. Jana Waligóry SJ zaistniała możliwość otwarcia szpitala pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Administrowali nim jezuici, a pierwszą lekarką była dr Wanda Piotrowska. W 1965 r. w szpitalu zaczęła pracować s. dr Teresa Wiączek. Siostry przejęły administrację szpitala w 1969 r. po tragicznej śmierci ojca Pławeckiego. Siostry, Polki i Zambijki, były tu obecne przez cały czas istnienia szpitala.

Szpital od wszystkiego

Początkowo praca w szpitalu ograniczała się do zaopatrywania podstawowych potrzeb medycznych. Praca socjalna i pastoralna była jednak konieczna, ponieważ chorzy i biedni przychodzili do sióstr ze wszystkimi swoimi potrzebami. Czasami trzeba było przetrzymać chorych w szpitalu dłużej z powodu przewlekłej choroby lub trudnej sytuacji życiowej. Pacjenci ci uczestniczyli w otwartych praktykach religijnych sióstr i personelu, takich jak nabożeństwo majowe czy październikowy różaniec. Wielu z nich miało przygotowanie do sakramentów w czasie pobytu w szpitalu. W sytuacjach skrajnych siostry udzielały chrztu „z wody”, zapisując w specjalnym zeszycie datę z imieniem, aby później przedstawić osobę księdzu.

Foto: Mirosława Góra

Pogranicze w ogniu

W Mozambiku przez długie lata trwała wojna domowa, dlatego ludzie przy naszej granicy byli kontrolowani przez partyzantów. Partyzanci czasami zapuszczali się na nasze tereny w poszukiwaniu żywności i leków, nie było więc łatwo poruszać się po okolicy. Ojcowie nie mogli przeprawiać się przez rzekę Luangwa, aby odprawić Mszę św. Kontakt duszpasterski był tylko z tymi, którzy przychodzili do szpitala. Dopiero od 2000 r. ojcowie mogą przeprawiać się do Mozambiku, a wierni przychodzić do nas. Na pierwsze bierzmowanie do Katondwe dotarło ponad sto osób. Ponieważ przychodzą całymi rodzinami i spędzają od tygodnia do kilku tygodni w naszym schronisku, bardzo chętnie włączają się w nasze modlitwy. Wiemy, że niektórzy z nich pracują w swoich wioskach jako katecheci.

Troskliwość jest ważna

Emmanuel ma 33 lata. Uległ wypadkowi drogowemu i doznał złamania kręgosłupa szyjnego, co oznaczało porażenie czterokończynowe. Został przyjęty do szpitala uniwersyteckiego w Lusace, ale po miesiącu z powodu bardzo zaniedbanych odleżyn rodzina zdecydowała, aby przewieźć go do naszego szpitala. Przebywał u nas osiem miesięcy, z pełną opieką: od opatrunków począwszy do wielu rozmów o życiu. Początkowo był bardzo zbuntowany: miał pretensje do Boga, rodziny i wszystkich wokoło. Dowiedzieliśmy się, że miał pogmatwane życie, zerwał z najbliższą rodziną, miał partnerkę i synka, o których nie dbał. Nie było to łatwe, ale gdy widział zaangażowanie sióstr, personelu, studentów i księży stopniowo jego agresja ustępowała. Braliśmy go na Msze święte na specjalnym rozkładanym fotelu, bo tylko mógł być w pozycji leżącej. Po sześciu miesiącach był w stanie wybaczyć sobie i innym i przyjął Komunię świętą. Isaak to dziesięciolatek przyjęty do szpitala z powodu ran zadanych przez krokodyla. Długo był na wyciągu, przykuty do łóżka. Mszy św. słuchał przez okno, ale kiedy już był w stanie poruszać się o kulach, pierwsze kroki skierował do kaplicy, aby zobaczyć, gdzie mieszka ten Pan Jezus, o którym słyszał. Mamy nadzieję, że to doświadczenie pozostanie w jego sercu i będzie szukał Jezusa w swoim życiu.

Nadzieja dla chorych na AIDS

Od wielu lat zmagamy się z AIDS wśród naszych pacjentów. Początkowo nasza praca polegała na opiece szpitalnej i domowej. Wyjeżdżaliśmy do chorych, aby opatrzyć ich rany, dać im coś do zjedzenia i wzmocnić duchowo. Rozwinęliśmy specjalny program dla sierot lub półsierot, ponieważ nie było możliwości umieszczania wszystkich w niewielu sierocińcach, które istnieją w Zambii. Przy szpitalu powstała ochronka, w której dzieci mogły pobawić się wspólnie, coś zjeść i poczuć się na chwilę dziećmi. Obecnie mieści się tam przedszkole dla biednych dzieci. Nadal staramy się ukazywać tym dzieciom wartości, których nie ma w rozbitych, schorowanych domach. Dbamy też o naukę o higienie i dobrym zdrowiu. Dzieci organizują jasełka i inne okazjonalne przedstawienia.

Foto: Mirosława Góra

Ciało i duch

Od czasu, kiedy leki dla zarażonych wirusem HIV stały się dostępne, sytuacja zmieniła się diametralnie. Nadal raz w miesiącu wyjeżdżamy do umówionej wioski na umówiony dzień i tam badamy, dajemy leki i rozpatrujemy sprawy socjalne naszych podopiecznych. Tych, którzy mają się nie najlepiej, zabieramy do szpitala. W czasie wyjazdów zawsze towarzyszy nam ktoś, kto zajmuje się rozmową z pacjentem i sprawami duchowymi. Przez lata takiej pracy nikomu nie wydaje się to dziwne, że mówimy o sprawach wiary – wręcz przeciwnie: nasi pacjenci spodziewają się pomocy duchowej. Wielu z nich wróciło na łono Kościoła i uregulowało sprawy rodzinne. W Zambii wierni lubią zrzeszać się w różnego rodzaju grupy modlitewne i odznaczać się noszeniem specjalnego stroju, zarezerwowanego tylko dla tej grupy, np. Św. Anna, Św. Joachim, Legion Maryi itd. Wielu z naszych pacjentów jest bardzo dumnych, że należą do takiej grupy. Z drugiej strony grupy te dbają o swoich członków: gdy ktoś jest przyjęty do szpitala, przychodzą w odwiedziny, modlą się wspólnie czy opiekują tymi, którzy nie mają rodzin.

Ostatnio zmienił się charakter naszej pracy. Niemal trzykrotnie wzrosła liczba mieszkańców powiatu. Wymagania władz też są nieco inne niż wiele lat temu, mamy więcej personelu i więcej pracy papierkowej. Nie zmienia to faktu, że nadal większość naszych pacjentów to ludzie biedni, którzy nie mieliby opieki medycznej, gdyby nie nasz szpital. Chorzy z Mozambiku do najbliższej fachowej placówki medycznej mają około 600 kilometrów, więc zawsze wybierają Katondwe.

Mirosława Góra SSNMP

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze