Zimbabwe, chrzest w kościele pw. Świętej Rodziny w Bulawayo/Fot. MACIEJ MALICKI SVD

Sztuka misyjnej celebracji. Nota Dykasterii Nauki Wiary ws. nieważności sakramentów [MISYJNE DROGI]

Dykasteria Nauki Wiary wydała notę Gestis verbisque, dotyczącą kwestii nieważności niektórych sakramentów z powodu zaniedbań szafarzy. Najbardziej znanymi przykładami jest zmiana słów wypowiadanych podczas chrztu np. na „Ja ciebie chrzczę w imię Stwórcy…” albo „W imię ojca i matki …”, albo też stosowanie liczby mnogiej „chrzcimy”.

Sobór Trydencki uznał, że istnie je siedem gestów [sakramentów] ustanowionych przez Chrystusa, które są dla wierzących pewnymi kanałami łaski. Chociaż w wielu wymiarach ewangelizacji zalecana jest kreatywność duszpasterzy, to jednak sakramenty nie są ludzkim wymysłem. Ustanowił je sam Jezus i pozostawił zarządzanie nimi wspólnocie Kościoła. To Chrystus czyni sakramenty skutecznymi kanałami łaski Bożej, nie ludzkie działanie. Dlatego też, jeśli ktoś uczestniczy w zmienionej formie sakramentu, jak naucza papież Franciszek, zostaje okradziony z uczestnictwa w Misterium Paschalnym sprawowanym w sposób rytualny. Na przykład w kwestii niedopuszczalności zmiany formuły chrztu, niedawno (24 czerwca 2020) wypowiedziała się Kongregacja Nauki Wiary.

>>> Maryja o rysach twarzy Indianki. Kolorowa liturgia na misjach [MISYJNE DROGI]

Trzy elementy

Dalej przypomina o tym, że w sprawowaniu sakramentów istotne są trzy elementy. Po pierwsze – „materia” sakramentu, czyli ludzkie działanie. Niekiedy jest to materia fizyczna (woda, chleb, wino, olej), innym razem gest (znak krzyża, nałożenie rąk, zanurzenie, zgoda, wyznanie, namaszczenie). Drugim elementem jest „forma” sakramentu, stanowi ją słowo, które nadaje nadprzyrodzone znaczenie materii, przekształcając czysto ludzkie znaczenie dokonywanej czynności w duchowe. Słowo to w różnym stopniu czerpie natchnienie z Pisma Świętego, jest zakorzenione w Tradycji Kościoła i zostało autorytatywnie zdefiniowane przez Urząd Nauczycielski Kościoła po starannym rozeznaniu. Trzecim elementem jest intencja sprawującego dany sakrament, czyli intencja czynienia tego, co czyni Kościół wykonując ten znak. W przypadku niektórych sakramentów materia i forma ich sprawowania zostały jasno określone od początku przez Chrystusa. W innych istotne elementy były precyzowane w trakcie historii, czasami nawet ewolucji. Przestrzeganie tak „materii”, jak i „formy” zawsze było wymagane dla ważności celebracji. Zakłada się, że intencja sprawującego sakrament jest pozytywna. Należy ją odróżnić od osobistej wiary i moralności szafarza. Jego działanie jest skuteczne, ponieważ staje się przedłużeniem zbawczego dzieła. Połączone materia, forma i intencja czynią z sakramentu święty znak, przez który łaska jest udzielana mocą samego działania (ex opere operato).

A na misjach?

Niekiedy podnoszą się głosy, że na misjach sprawa jest trochę inna. Rzeczywiście, ale tylko w pewnym sensie. Przyjrzymy się dwóm przykładom.

Pierwszy pochodzi z okresu średniowiecza. Pewien bawarski kapłan, nie znając dobrze łaciny, mylił się przy wymawianiu formuły chrztu świętego. Zamiast Baptizo te in nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti mówił Baptizo te in nomine patria et filia et Spiritus Sancta. Jeden z wielkich misjonarzy – św. Bonifacy – uważał, że taki chrzest jest nieważny, natomiast inny – św. Wirgiliusz, że jest ważny. Spór ostatecznie rozstrzygnął papież Zachariasz, który w 746 r. stwierdził, że chrzest taki uznaje się za ważny, ponieważ błąd nie wynikał ze złej woli, ale ze słabej znajomości języka. Nie chodziło tu więc o celową zmianę słów, ale o niezawinione błędy w wymawianiu formuły. W podobnej sytuacji znajduje się wielu początkujących misjonarzy, którzy mają problemy z nowym językiem. W pierwszych miesiącach posługi w nowym języku nagminnie zdarzają się przecież pomyłki.

Fot. JÓZEF GWÓŹDŹ SVD

Drugi przykład pochodzi sprzed kilku miesięcy. W grudniu ub.r. papież Franciszek przesłał wideoorędzie do archieparchii (archidiecezji) Ernakulam-Angamaly Kościoła syromalabarskiego w Indiach. Chodziło o to, że w ciągu wieków Kościół ten mocno się zlatynizował (zeuropeizował), m.in. w kwestii kierunku odprawiania Eucharystii – zamiast sprawowania jej w kierunku wschodu, jak robią to chociażby prawosławni, sprawował ją w kierunku ludu, jak robią to katolicy rzymscy. Teksty liturgiczne zreformowane w latach 80. XX w. przywróciły celebrowanie liturgii w stronę ołtarza, co nie obyło się bez kontrowersji. Ostatecznie Synod tego Kościoła w roku 2021 przyjął, że liturgia słowa oraz obrzędy zakończenia odbywają się w kierunku ludu, a liturgia eucharystyczna w kierunku wschodu, czyli ołtarza. 34 diecezje zaakceptowały to, ale archidiecezja Ernakulam-Angamaly nie. Papież zainterweniował w tej właśnie sprawie. Liturgia ma być zgodnie z tradycją tego Kościoła celebrowana przodem do ołtarza. Tutaj chodzi o dochowanie tradycji własnego rytu, w tym przypadku Katolickiego Kościoła Wschodniego, który ma prawo używać własnego języka i tradycji teologicznych, nawet tam, gdzie różnią się one od wersji łacińskiej. Musi być jednak zatwierdzony przez kompetentne autorytety, w tym przypadku Synod Kościoła Syromalabarskiego, a później zatwierdzony przez Dykasterię Nauki Wiary.

Czy na misjach są inne zasady?

Liturgia pozwala na różnorodność, chroni przed sztywną jednolitością. Już Drugi Sobór Watykański nauczał w konstytucji Sacrosanctum concilium: „Zachowując istotną jedność […] należy uwzględnić uprawnione różnice oraz dostosowanie do rozmaitych ugrupowań, regionów i narodów, zwłaszcza na misjach” (KL 38).

Istnieją możliwości adaptacyjne dla szafarza, aby lepiej zaspokoić duszpasterskie i duchowe potrzeby wiernych. Uprawniona różnorodność nie szkodzi jedności. Jednak poza przypadkami wyraźnie określonymi regulowanie kwestii liturgicznych należy do kompetentnych władz w Kościele (biskup, konferencja episkopatu lub Stolica Apostolska). Modyfikowanie z własnej inicjatywy formy celebracji stanowi ranę zadaną komunii kościelnej i rozpoznawalności działania Chrystusa, która w najpoważniejszych przypadkach może uczynić sam sakrament nieważnym.

Wierni przed nowym kościołem pw. Ducha Świętego w Paldzie, Indie/Fot. ANTHONY SWAMY SVD

Warto zwrócić uwagę na zasady tłumaczenia tekstów liturgicznych w realiach misyjnych. Obecnie obowiązująca piąta Instrukcja o zasadach stosowania tłumaczeń tekstów liturgicznych na języki miejscowe Liturgiam authenticam (z 28 marca 2001 r.) zaleca dosłowność tłumaczenia z łaciny, jednak w przypadku realiów misyjnych dopuszcza wyjątki, gdyż tam jest to zazwyczaj niemożliwe, bo jak tłumaczyć teksty bezpośrednio z łaciny na gidarski, baka czy aszanti? Aż dziewięć razy aktualna instrukcja odsyła do wcześniejszej (czwartej) instrukcji Varietates legitimae (z 25 stycznia 1994 r.) na temat inkulturacji w liturgii rzymskiej. Jednak trzeba zawsze dobrze zbadać, jakie elementy języka i kultury mogą być wprowadzone do celebracji liturgicznych w realiach misyjnych.

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

Skąd to rozróżnienie na sytuacje „klasyczne” i „misyjne”? Chodzi o te kraje, gdzie tradycja chrześcijańska została przyniesiona przez misjonarzy (ryt rzymski i własne zwyczaje), a rodzime tradycje jeszcze się w pełni nie zakorzeniły w wierze tamtejszych ludzi. To wymaga czasu. Jest to więc sytuacja inna niż w krajach, w których miejscowe kultury przez wieki zdążyły przeniknąć wiarę i liturgię. Tam, jak wynika z Gestis verbisque, sztuka celebracji liturgicznej powinna więc trzymać się z daleka tak od sztywnego rubrycyzmu, jak i od nieujarzmionej wyobraźni (por. 27). Jak to wyraził słynny liturgista Romano Guardini – mają to być gesty i słowa, które „porządkują nasz wewnętrzny świat”, a to dotyczy również sytuacji misyjnych.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze