Mur bezpieczeństwa ma chronić izraelskich obywateli przed atakami terrorystycznymi ze strony mieszkańców Zachodniego Brzegu Jordanu/Fot. Z ARCHIWUM OPEN DOORS

Tulimy do siebie dzieci [MISYJNE DROGI]

„Chrześcijanie, w tym nasi pracownicy, nie mają dokąd pójść” – powiedział Nashat, chrześcijanin pomagający uciekającym ze strefy wojny w Gazie. „Nie wyjadą. Te dni są bardzo trudne. Modlimy się, aby Bóg miał miłosierdzie i pomógł nam dać nadzieję innym. To jest nasza modlitwa”.

Nasze oczy zwrócone są w stronę Izraela i Strefy Gazy. To właśnie tam toczy się od wielu lat krwawy konflikt, który w ostatnich miesiącach nabrał dramatycznego obrotu. Aktualna wojna pomiędzy
Izraelem a Hamasem, który steruje Autonomią Palestyńską, składającą się z Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy, przyniosła już ogromne żniwo ofiar – mówimy o tysiącach osób, w tym dzieci. Chrześcijanie w Północnym Izraelu i Gazie, która jest częścią Autonomii Palestyńskiej, gdzie toczą się najbardziej zaciekłe walki, proszą o modlitwę – o ochronę, o położenie kresu wojnie, o zapanowanie sprawiedliwości i pokoju.

>>> Eksperci ONZ oskarżają Izrael o głód w Strefie Gazy

Nie wiemy, co się wydarzy…

Chrześcijanin ze Strefy Gazy, który pragnie zachować anonimowość, powiedział nam: „Moja rodzina i ja boimy się i martwimy z powodu ciężkich bombardowań. Czujemy się, jakby dom miał się zaraz zawalić; to
jak ciągłe trzęsienie ziemi. Tulimy do siebie dzieci, aby dodać im odwagi, ale często nam się to nie udaje, ponieważ wstrząsy są tak silne. Nie wiemy, co się wydarzy… Wszystko, co widzimy,słyszymy i czujemy to wojna… Wszędzie eksplozje i zniszczenia oraz krzyki dzieci z powodu intensywności bombardowań. Strach przed tym, co nadchodzi, jest ogromny, ponieważ w Gazie nie ma teraz bezpiecznego miejsca”. Setki ludzi schroniły się w dwóch kościołach w Gazie. – Jesteśmy bezpieczni, ale w ogóle nie spaliśmy. Nie spały także nasze dzieci. Jesteśmy wyczerpani fizycznie i psychicznie. Nie wiemy, co robić – dzieli się swoim doświadczeniem chrześcijanin, który musiał opuścić swój dom i szukać schronienia w kościele.

Strefa zagrożenia

Strefa Gazy to obszar położony na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Jest to terytorium liczące około 40 km
długości i 10 km szerokości należące formalnie do Autonomii Palestyńskiej. Na tym niewielkim obszarze mieszkają aż dwa miliony ludzi. Teren ten już od wielu lat jest ością niezgody pomiędzy Izraelem a Autonomią Palestyńską, a tak naprawdę organizacją terrorystyczną Hamas. Strefa Gazy w dużej mierze zamieszkiwana jest przez sunnickich muzułmanów, którzy stanowią około 99% całej społeczności.
Chrześcijan jest niewielu. A ci, którzy zdecydowali się pozostać, muszą liczyć się z wieloma problemami,
chcąc wyznawać swoją wiarę.

Fot. PAP/EPA/MOHAMMED SABER

Wyznawcy Chrystusa bardzo często żyją w ukryciu. Na ulicy nie dają po sobie poznać, jakiego są wyznania.
Kobiety chrześcijańskie, aby nie wyróżniać się z tłumu, noszą podobnie jak muzułmanki chustę na głowie.
Mówią, że przed 2017 rokiem, czyli przed przejęciem realnej kontroli nad strefą Gazy przez Hamas, nie musiały tego robić. W Strefie Gazy szczególnie niebezpieczne, zwłaszcza dla konwertytów, jest prezentowanie symboli religijnych (na przykład krzyży). Wielu chrześcijan poprzez naciski oficjalnie
przeszło na islam, ale jak mówią – zrobili to tylko na pokaz, by uratować życie swoje i swoich rodzin. Trwanie w ciągłym lęku i stresie o bliskich jest czasem nie do udźwignięcia. To dla ludzi ogromny dramat.

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

W Gazie znajduje się jeden kościół katolicki – jest nim kościół pw. Świętej Rodziny. Parafia prowadzi szkołę, w której 90% uczniów to dzieci muzułmańskie. Jednak, jak sami mówią, w szkole nie rozmawia się o polityce, a dzieci potrzebują edukacji. Oprócz rzymskokatolickiej świątyni na terenie Gazy znajduje się cerkiew prawosławna i kościół baptystyczny (protestancki).

Chrześcijanie w strefie Gazy są pod presją z wielu stron, zawsze wytykani jako „niewierni”, starają się żyć zgodnie Ewangelią. Szczególnie dotyka to konwertytów, czyli tych, którzy nawracają się na chrześcijaństwo z islamu. To właśnie oni, decydując się na życie z Chrystusem, są narażeni na największe represje.

Powinniśmy coś zrobić

Założyciel Open Doors br. Andrew zapytany (kilka lat temu) o to, czy widzi jakieś rozwiązanie problemu
dyskryminacji i przemocy, na którą narażeni są chrześcijanie z Bliskiego Wschodu powiedział „Chrześcijanie w tych krajach nie mogą zrobić nic, jeśli nie będziemy się za nimi wstawiać. Oni są od nas zależni. W Chrystusie jesteśmy jednym ciałem. Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie posiadają niewielkie możliwości. Na Zachodzie mamy nabożeństwa, cały dobrobyt, poznanie i wiedzę. Musimy im pomagać.
Jeśli nie staniemy na wysokości zadania, widzę to bardzo pesymistycznie”.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze