Turcja – kraj, który zwraca się ku swej przeszłości [MISYJNE DROGI]

George Friedman w książce Następne 100 lat. Prognoza na XXI wiek rozważa m.in. scenariusz, wedle którego Turcja w następnych dekadach staje się „wielką regionalną potęgą”. A jest to kraj, za sprawą którego chrześcijaństwo w przeszłości wiele wycierpiało. Warto więc przyjrzeć się bliżej zarówno jego przeszłości, jak i teraźniejszości, tym bardziej, że jego rola w naszych czasach rzeczywiście zdaje się rosnąć.

Ziemie rodzinne apostoła Pawła

Turcja to kraj wyjątkowy w kontekście dziejów chrześcijaństwa. Na jej terenie leżą takie miejsca znane z Nowego Testamentu jak Efez, Laodyceja czy Tars. Mieszkańcom dzisiejszej Turcji apostoł Paweł poświęcił swoje kluczowe listy: do Efezjan i do Galacjan, a siedem małoazjatyckich zborów opisanych zostało w Objawieniu Jana. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa Kościół na terenie rzymskiej prowincji Azji, obejmującej ziemie dzisiejszej Turcji, należał do najszybciej rozwijających się w całym ówczesnym świecie. Właśnie tam chrześcijan było tak dużo, że już na początku II wieku Pliniusz Młodszy, namiestnik prowincji Bitynii, pisał do cesarza Trajana słynny list, w którym pytał go jak postępować z chrześcijanami ponieważ, „zaraza tego zabobonu ogarnęła nie tylko miasta, ale nawet wioski i osiedla; zdaje się jednak, że można by mu zapobiec i zaradzić”. W początkach IV w. chrześcijanie stanowią większość wśród mieszkańców małoazjatyckiej Kapadocji oraz Pontu. Do końca VI w. na całym tym terenie chrześcijaństwo staje się religią dominującą, a jej mieszkańcy po rozdziale imperium rzymskiego na dwie części wchodzą w skład cesarstwa bizantyńskiego. W tym czasie w państwie tym (którego najważniejszą część poza Grecją stanowi obszar dzisiejszej Turcji) rozwija się niezwykle bogata kultura i duchowość Kościoła Wschodniego. Stolicą Bizancjum był Konstantynopol, gdzie cesarz Justynian I Wielki w latach 532-537 zbudował (a właściwie odbudował i rozbudował) monumentalną bazylikę zwaną Hagia Sofia (Kościół Mądrości Bożej) uważaną za jedną z najwspanialszych budowli pierwszego tysiąclecia ery chrześcijańskiej. Nie brakowało też kryzysów, takich jak kończące się krwawą rozprawą z przeciwnikami spory chrystologiczne pomiędzy V a VII w. (które przyczyniły się do upadku cesarstwa wschodniego) czy konflikty wokół kultu obrazów w VIII i IX w.

Pierwsze ostrzeżenie przyszło w wieku XI. W 1071 r., po bitwie pod Manzikert w Armenii, Turcy seldżuccy, od niedawna wyznający islam, pokonali wojska cesarza bizantyńskiego Romana Diogenesa, a jego samego wzięli do niewoli. W wyniku tej klęski Bizantyńczycy stracili wschodnią Anatolię, czyli między innymi starożytny Pont i Kapadocję. Zadecydowała o tym nie tyle przegrana na polu bitwy, ile niezdolność Bizantyńczyków do wzniesienia się ponad wewnętrzne podziały w obliczu zagrożenia zewnętrznego. Na terenach Azji Mniejszej wybuchały bowiem zamieszki wywoływane przez zwalczające się stronnictwa polityczne, na czym korzystali Turcy, zajmując tamtejsze prowincje jedna po drugiej i z miejsca przeprowadzając tam przerażające rzezie ludności chrześcijańskiej. Na ich miejsce osiedlali się zdobywcy tych ziem, koczownicy z Azji Środkowej. Miejscowi chrześcijanie w dużej mierze ulegali sturczeniu i islamizacji.

Kościoły zamienione na meczety

Wnętrze Hagia Sophia

Następne dwa stulecia to walki związane z wyprawami krzyżowymi, po których ofensywa Turków (zwanych teraz osmańskimi, od nazwy jednego z plemion, które zdominowało Seldżuków) stopniowa wypierała Bizantyńczyków z pozostałej części Anatolii, coraz bliżej podchodząc pod sam Konstantynopol. Los miasta (a co za tym idzie – całego państwa) dokonał się w roku 1453, kiedy sułtan Mehmed II podszedł pod jego mury. Inne państwa chrześcijańskie nie przysłały żadnej pomocy (wyjątkiem było kilkuset Genueńczyków i Wenecjan, zresztą wzajemnie się zwalczających, oraz niewielki oddział Katalończyków). Po oblężeniu trwającym niecałe dwa miesiące Turcy wdarli się do miasta, a następnie dokonali okrutnej rzezi mieszkańców tej chrześcijańskiej metropolii, dodatkowo 30 tys. z nich zamieniając w niewolników lub deportując. Wszystkie najokazalsze kościoły Konstantynopola (którego nazwę zamieniono zaraz na Stambuł),  z Hagią Sofią na czele, zostały zamienione na meczety, a liczne inne zburzone. Chrześcijan postawiono przed wyborem: albo zachowają swoje majątki, czego ceną będzie przejście na islam, albo zachowają swoją wiarę kosztem stanu posiadania. Skutkiem tego magnaci bizantyńscy zachowali i bogactwa, i wpływy – wyrzekając się Chrystusa – a wierni mu pozostali ci, którzy i tak nie mieli nic do stracenia – ubodzy chłopi, drobni kupcy i biedota miejska. Trwając wiernie przy Kościele greckoprawosławnym, zachowali nie tylko wierność Bogu, ale też odrębność narodową. Odstępcy bowiem szybko ulegali turkizacji. Sytuacja uległa pogorszeniu za panowania sułtana Selima I (1512-1520), który chciał doprowadzić do zakazu praktykowania chrześcijaństwa, a wszystkich chrześcijan, którzy odmówiliby przejścia na islam, karać śmiercią. Patriarsze Konstantynopola Jeremiaszowi I udało się jednak zażegnać niebezpieczeństwo. Sułtan napierał też na to, aby wszystkie pozostałe jeszcze w rękach chrześcijan kościoły zostały im zabrane i zamienione na meczety, nowe zaś aby mogli  budować jedynie z drewna (czyli niewielkich rozmiarów). Płacąc olbrzymie sumy pieniędzy władzom chrześcijanie zachowali kilka kościołów w Stambule. Ich życie na terenie państwa Osmanów i później nie było łatwe. Jak pisze historyk C. A. Bouman, „islamskie enklawy na nowożytnych mapach są wynikiem brutalnych akcji, w czasie których dokonywano brutalnych pogromów i masowego rabunku dzieci, zmuszając w ten sposób chrześcijan do przejścia na islam; dotyczy to połowy Albanii, części Macedonii, Bułgarii i Krety, a zwłaszcza wewnętrznych obszarów Azji Mniejszej, gdzie wzdłuż zachodniego wybrzeża aż do okresu po pierwszej wojnie światowej zachowały się skupiska prawosławnych chrześcijan, a na wschodzie zdziesiątkowane już z 1895/1896 biskupstwa Ormian”. Szczególnie tragiczny epizod związany jest z losami chrześcijańskiej mniejszości ormiańskiej, która została poddana brutalnej eksterminacji w latach 1915-1917, kiedy wymordowano około 1,5 miliona ludzi. Temat ten zasługuje jednak na osobne, szersze potraktowanie.

Koniec dziewiętnastowiecznej obecności chrześcijan

Przynajmniej dwukrotnie Turcy zorganizowali olbrzymie wyprawy wojenne do serca Europy, dwakroć oblegając przy okazji Wiedeń (w 1529 i 1683 roku), na szczęście nieskutecznie. Muzułmańskie imperium osmańskie upadło w wyniku klęski poniesionej podczas I wojny światowej. Na mocy traktatu pokojowego w Sèvres podpisanego w 1920 r. miał się dokonać realny rozbiór Turcji osmańskiej. Między innymi miała ona utracić na rzecz Grecji (okupowanej przez Turków od poł. XV w. do 1830 r.) Trację Wschodnią z Adrianopolem (tur. Edirne), a kraj ten miał też administrować rejonem Smyrny (tur. Izmir), gdzie po pewnym czasie ludność miała się wypowiedzieć na temat dalszych losów tego terenu. Były to ziemie od czasów starożytnych zamieszkiwane w dużej mierze przez ludność grecką. Grecy już wcześniej, bo w 1919 r., wykorzystując słabość Turcji, wkroczyli na jej terytorium, chcąc opanować jak największe tereny, na których mieszkali ich rodacy. Od 1922 r. Turcy, dowodzeni przez Mustafę Kemala, zwanego Kemalem Paszą lub Atatürkiem, przeszli do zwycięskiej kontrofensywy (m.in. dzięki dostawom broni z Rosji Sowieckiej), wypierając Greków ze swojego terytorium. Najtragiczniejszy epizodem tej wojny była masakra greckich i ormiańskich – chrześcijańskich mieszkańców Smyrny (Izmiru), dokonana na rozkaz tureckiego dowódcy Nureddina Paszy, która według różnych źródeł pochłonęła od 30 do 125 tys. ofiar. Jedną z nich był brutalnie okaleczony i zamordowany przez miejscowych Turków prawosławny biskup Smyrny, Chryzostom. Dopełnieniem grozy był wielki pożar miasta, który całkowicie zniszczył chrześcijańskie dzielnice miasta (grecką, francuską i ormiańską), nie obejmując kwartałów żydowskiego i tureckiego. W rezultacie wojny zakończonej traktatem w Lozannie w 1923 r. Grecy utracili wszystkie nadania na mocy pokoju w Sèvres, ponadto 1,1-1,5 mln Greków musiało opuścić Turcję (szczególnie Pont i rejon Izmiru), zastąpionych przez 400 tys. Turków wysiedlonych z kolei z Bałkanów. W taki sposób zakończyła się trwająca od czasów rzymskich obecność chrześcijan na terenach odwiedzanych jeszcze przez apostoła Pawła.

Od islamu do świeckości i z powrotem

Turcy po tej wojnie weszły w okres sekularyzacji państwa, którego autorem był wspomniany Mustafa Kemal – Atatürk, czyli „Ojciec Turków”, od 1920 r. premier Republiki Tureckiej, a od 1923 aż do swojej śmierci w 1938 r. jej prezydent. Człowiek, który dokonał przekształcenia Turcji z sułtanatu, islamskiej monarchii, w państwo świeckie, gdzie religia muzułmańska utraciła swoją wiodącą pozycję. Już w 1924 r. zamknięto szkoły religijne i zawieszono sądy szariatu. Nieco wcześniej zlikwidowano bractwa religijne, muzułmańskie klasztory – tekke, zniesiono obowiązek noszenia przez kobiety zasłon na twarzy (w 1934 r. zastąpiony zakazem ich noszenia). A nawet wprowadzono niedzielę jako dzień wypoczynku w miejsce tradycyjnego w islamie piątku.  Symbolem tej laicyzacji państwa było zamienienie w 1934 r. meczetu rezydującego od 1453 r. w bazylice Hagia Sofia na muzeum.  Po śmierci Atatürka armia turecka przez całe dekady stała na straży laickości państwa.

Jednak przynajmniej od początku XXI w. sytuacja w Turcji zaczęła się zmieniać. Zarówno pod względem politycznym, jak i religijnym. Symbolem tych zmian jest obecny (od 2014 r.) prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan, wcześniej, od 2003 r. , przez jedenaście lat pełniący funkcję premiera tego kraju. To postać niezwykle barwna. W roku 1973 ukończył szkołę religijną İmam Hatip Lisesi w Stambule. W 1997 r., pełniąc funkcję burmistrza Stambułu, wygłosił mowę, w której cytował poetę Ziyę Gökalpa, ideologa ruchu turkistycznego z początków XX wieku: „Meczety są naszymi koszarami. Minarety są naszymi bagnetami. Kopuły są naszymi hełmami. Wierni są naszymi żołnierzami. (…) Nikt nie zdoła uciszyć wołania na modlitwę. Położymy kres rasizmowi w Turcji. Nigdy nas nie zdławią. Nawet gdy otworzą się niebiosa i ziemia, nawet gdy zaleją nas wody i wulkany, nigdy nie zawrócimy z naszej drogi. Moim oparciem jest islam. Gdybym nie mógł o nim mówić, po cóż miałbym żyć?”. Wówczas za to przemówienie – w myśl zasad Atatürka – trafił na kilka miesięcy do więzienia. Jednak już dwa lata po jego opuszczeniu był premierem Turcji. Na kilkanaście lat odstąpił od wojowniczej retoryki religijnej, zdając się ewoluować w stronę polityka umiarkowanego i prozachodniego, starając się o przyjęcie Turcji do Unii Europejskiej. Jednak zwłaszcza po objęciu trzy lata temu urzędu prezydenta jego postawa zaczęła się zmieniać. W lipcu 2016 r. doszło do podejrzanie wyglądającej próby zamachu stanu, zastanawiająco nieudolnej, zdaniem wielu dyplomatów i komentatorów pucz ten „był prowokacją prezydenta Erdoğana przygotowaną w celu uzyskania pretekstu do przeprowadzenia czystek w armii, sądownictwie, mediach i parlamencie”. W jego efekcie zatrzymano 40 tys. ludzi, a niemal 100 tys. pozbawiono pracy. Niecały rok później, w kwietniu 2017 r. w wyniku referendum Erdoğan nie tylko poważnie wzmocnił rolę prezydenta tego kraju, do tej pory niezbyt eksponowaną, ale stał się wręcz dysponentem całości władzy w kraju (będąc jednocześnie szefem państwa i rządu, mając prawo do sprawowania władzę za pomocą dekretów, a także rozwiązywania parlamentu, a także dysponując wpływem na wymiar sprawiedliwości). Na arenie międzynarodowej doszło w tym czasie do zaskakującego zbliżenia pomiędzy Turcją a Rosją, które do tej pory dzieliło sporo kwestii politycznych.

Coraz trudniej być chrześcijaninem w Turcji

A jak to wszystko wygląda pod względem zmian w położeniu chrześcijan? Po I wojnie światowej, w wyniku zmian granic, masowej eksterminacji Ormian oraz przymusowej ewakuacji ponad miliona prawosławnych Greków Turcja stała się krajem niemal jednolicie muzułmańskim (w 96,64 proc.; 3,1 proc. stanowią obojętni religijnie), w którym chrześcijanie stanowią zaledwie 0,21 proc. populacji (163 tys.). W dodatku, inaczej niż w wielu krajach muzułmańskich, Kościoły chrześcijańskie notują stały spadek liczby wiernych w wysokości 1,4 proc. rocznie. Największą liczebnością cieszy się kościół prawosławny (94 tys.), a po nim katolicki (46 tys.). Na trzecim miejscu znajdują się Kościoły protestanckie i niezależne (w sumie 17 tys.) i tylko one notują niewielki wzrost na poziomie 1 proc. rocznie.

Sytuacja chrześcijan w Turcji systematycznie się pogarsza. Już dziesięć lat temu, a więc w czasie, kiedy władzom tego kraju zależało jeszcze na dobrych opiniach za granicą, doszło do kilku brutalnych aktów przemocy (morderstwo ks. Santoro w Trabzonie w 2006 r., brutalny mord na trzech protestantach w kwietniu 2007 r. w Malatya., do tego zabójstwo biskupa Padovese w 2010 r.). Jak podaje raport Open Doors na temat Turcji: „Niezaprzeczalnym faktem jest to, że w przeciągu ostatniej dekady doszło do odrodzenia konserwatywnego islamu w tym kraju. Społeczeństwo jako całość stało się bardziej muzułmańskie. Nienawiść wobec chrześcijan wzrosła wraz z rosnącą popularnością islamu (…) Równolegle do tych głównych trendów społecznych, rządząca partia AKP także stopniowo przybliża się do propagowania islamu, co kieruje ją na teren islamu politycznego”. Dobrą ilustracją tej sytuacji jest fakt, że „dziś w Turcji jest już ponad 85 tys. meczetów, z czego 10 tys. zbudowano od 2002 r., gdy Partia Sprawiedliwości i Rozwoju zdobyła władzę” (Rzeczpospolita z 17 grudnia 2013 r.). Jeszcze w 2013 r. Turcja znikła ze Światowego Indeksu Prześladowań, jednak stało się to nie tyle z powodu polepszenia się sytuacji w tym kraju, a znacznego pogorszenia się położenia chrześcijan w innych częściach świata. Jednak już w 2016 r. była w tym zestawieniu na miejscu 45, a na najnowszej liście znajduje się już na miejscu 37. W omówieniu tegorocznego Światowego Indeksu Prześladowań czytamy na temat Turcji: „Presja odczuwana jest najsilniej w obszarach życia prywatnego i życia w państwie, a następnie w obszarach życia w społeczeństwie i życia w rodzinie. Jest to sytuacja nietypowa, będąca efektem działania islamskiego ekstremizmu, przy jednoczesnej silnej obecności elementów nacjonalistycznych (…) Liczba aktów przemocy odnotowanych w okresie WWL 2017 wzrosła, co z kolei spowodowało wzrost wskaźnika obrazującego przemoc fizyczną z wysokiego do bardzo wysokiego”.

I znowu symbolem przemian, ale idących w odwrotną stronę w stosunku do tych dokonywanych przez Mustafę Kemala, jest przymierzanie się prezydenta Erdogana do ponownej zamiany budowli Hagia Sofia na meczet. Wprawdzie tureckie media napisały, że „tysiące muzułmanów żądało w sobotę ponownego przekształcenia bazyliki Hagia Sofia w Stambule w meczet” (www.tvn24.pl z 28 maja 2016 r.), ale to tylko nowa wersji starego „Vox populi, vox dei” („głos ludu głosem Boga”). Już cztery dni późnej muezzin po raz pierwszy od 85 lat wezwał wiernych do modlitwy we wnętrzu danej chrześcijańskiej bazyliki.

Dziś Turcja coraz wyraźniej odwraca się od przemian wprowadzanych przez ruch młodoturecki po zakończeniu I wojny światowej, zdążając w stronę powrotu do osmańskich korzeni tego kraju, do czasów, kiedy Turcja była głównym światowym protektorem islamu. Z wielkimi ambicjami dotyczącymi ogrywanej roli na arenie międzynarodowej. Jeśli przewidywania George’a Friedmana się sprawdzą, może czekać nas seria zaskakujących powrotów do przeszłości.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze