Foto: o. Błażej Mielcarek OMI

W cieniu baobabów [MISYJNE DROGI]

Misja Szkoła. Na Madagaskarze ziemia ma piękny ceglasty kolor. Krajobrazy zachwycają, a ludzie uśmiechają się o wiele częściej i chętniej niż w Polsce.

Nigdy nie przypuszczałam, że odwiedzę Czerwoną Wyspę. Owszem, kiedyś marzyłam o wyjeździe na afrykańskie misje, ale zapomniałam o tym już dawno. Za to od kilku lat uczestniczyłam w adopcji dzieci w ramach programu Misja Szkoła. Właśnie dzięki temu, wraz z innymi osobami z Polski, mogłam uczestniczyć w pielgrzymce na Madagaskar. To była wyprawa pełna wzruszeń i zachwytu nad pięknem przyrody. Obfitowała w spotkania z ludźmi, którzy pomimo ubóstwa są radośni i życzliwi. Nie brakowało trudów podróżowania, ale niezwykłe wizyty i poznawanie misji
były ich warte. Przez ten wspaniały czas misjonarze oo. Marek Ochlak i Grzegorz Janiak opiekowali się nami i byli naszymi przewodnikami.

Wyprawa w góry

Kiedy przed godziną 6.00 jedziemy przez Antananarivo, w stolicy jest już tłoczno. Widzę wędrujących Malgaszy, biegające dzieci i matki z niemowlętami na plecach. Stragany i małe sklepy są
otwarte. Uliczne kuchnie działają pełną parą. Miasto budzi się wcześnie. Dla większości osób z naszej grupy to dzień odwiedzin szkoły w Marolambo, w górach. Przed nimi lot samolotem
protestanckich linii lotniczych, czyli ekumenizm w praktyce. Ja w tym czasie wspólnie z Lucynką, Anią i Sławkiem odwiedzam farmę krokodyli. Dziwię się, że ananasy rosną tak zwyczajnie wprost
na ziemi. Zachwycam się olbrzymim żółwiem i karmię lemury. Dopiero po powrocie grupy dowiaduję się o wzruszającym malgaskim powitaniu i kolorowych girlandach zawieszanych na szyjach polskich gości. Słucham opowieści o przeprawie przez rzekę łodzią wydrążoną w pniu i pieszej wędrówce do górskiej wioski. Oglądam zdjęcia uśmiechniętych, choć często bosych mieszkańców Marolambo, ich skromnych domów i szkolnych warsztatów stolarskich. Podziwiam drewniane ramki wykonane i podarowane gościom przez uczniów. Gdy Ela postanawia podzielić się ze mną swoim prezentem, cieszę się jak dziecko!

Foto: o. Błażej Mielcarek OMI

Ryżowiska i busz

W autokarze rozbrzmiewa malgaska muzyka. Przed nami dwudniowa podróż nad Ocean Indyjski, do Fenerive Est. Po drodze widać czerwoną ziemię typową dla Madagaskaru. Mijamy ryżowiska, które są źródłem głównego pożywienia mieszkańców wyspy. Oglądamy naziemne grobowce, które wielkością przypominają małe, parterowe domy. Niekiedy natrafiamy na spalony las. To niestety tutejszy sposób pozyskiwania jedynego dostępnego materiału na opał. W rzekach Malgasze piorą odzież. Suszą ją, rozkładając na trawie lub wieszając na mostach. Zatrzymujemy się w Andasibe. Tu po raz pierwszy pieszo przemierzamy malgaski busz. Palmy, paprocie i kwiaty zadziwiają wielkością i zapachem. Kameleony w bezruchu przyglądają się nam z gałęzi krzewów. Wielkie pająki budzą respekt, a cykady chwilami ogłuszają swoją muzyką. Zimorodki zachwycają jaskrawym, kolorowym upierzeniem. Lemury nawołują się głośno i pozwalają, by je obserwować z bliska. To niezwykły świat.

Dwie Msze święte

Już nad oceanem wyruszamy do Tamatave. W kościele Notre Dame de Lourdes rozpoczyna się wielogodzinna niedzielna Msza św. To zarazem uroczystość święceń kapłańskich kilku oblatów z wyspy. Malgaskie śpiewy brzmią pięknie. Tak wiele w nich wiary, uwielbienia i radości. Towarzyszą im tańce i klaskanie. Ocieram łzy wzruszenia. W twarzach młodych oblatów widzę spokój i pewność, że to ich powołanie. Gdy nadchodzi czas na przekazanie znaku pokoju, wszyscy w kościele podają sobie dłonie. Śpiewając, rytmicznie nimi i sobą kołyszą. Jesteśmy jedną malgasko-polską
wspólnotą. Po powrocie do Fenerive Est późnym wieczorem o. Błażej odprawia Mszę św. dla Zosi, której nie było z nami w Tamatave. Jest ciemno, ocean głośno szumi, a na niebie Krzyż Południa. Siedząc z Anielą i Zosią na plaży, uczestniczę już w drugiej tego dnia niezwykłej Mszy św. Przyroda to jednak najpiękniejsza świątynia

Foto: o. Błażej Mielcarek OMI

Szkoła w Analakinina

Nareszcie kolejne spotkanie z malgaskimi uczniami! Odwiedzamy każdą z klas. Dzieci cieszą się i uśmiechają na nasz widok. Chętnie podają małe dłonie na powitanie. Bardzo żałuję, że nie znam języka malgaskiego. Ci z nas, którzy są rodzicami adopcyjnymi, próbują rozpoznać twarze znane z fotografii. Na szkolnym placu czekają na nas honorowe miejsca i rozpoczynają się występy uczniów. Ponownie wzruszenie wyciska łzy, nie tylko moje. Jest bardzo gorąco nawet w cieniu. Podziwiam wytrwałość dzieci i malgaskie tańce ludowe w ich wykonaniu. Wręczamy zakupione w Polsce szkolne pomoce i zabawki. Mam jeszcze girlandę, którą wykonali młodzi podopieczni Katolickiej Fundacji Dzieciom. Razem z malgaskim chłopcem rozwijam ją i pokazuję wszystkim uczniom. Na długim sznurku wiszą kolorowe kartki, a na nich kolaż zdjęć z Polski. Oklaski! Polskie dzieci mogą być dumne ze swojego prezentu.

Pamiątka i baobaby

Lecimy samolotem Air Madagascar nad Kanał Mozambicki. W Morondava jest szkoła, która powstała niedawno. Choć w sobotę nie ma lekcji, to dzieci, rodzice i nauczyciele czekają na spotkanie z nami. Uczniowie witają nas śpiewem. Słyszymy nawet „Witamy was, alleluja” zaśpiewane po polsku! Również oni mają program artystyczny przygotowany specjalnie dla nas. Siedząc w cieniu pod dachem z palmowych liści, oglądamy dziecięce występy. Jest czas na przekazanie przywiezionych prezentów i na spotkania z podopiecznymi projektu Misja Szkoła. Kiedy zmęczona upałem siadam przed jedną z klas, zaraz podchodzą do mnie uśmiechnięte maluchy. Nie mam już nic, co mogę im podarować. Wyciągam więc notes i długopis, podsuwam dzieciom. Natychmiast zaczynają wpisywać swoje imiona. To dla mnie cenna pamiątka! Tego dnia jedziemy jeszcze do Alei Baobabów. Ogromne drzewa wyglądają pięknie i dostojnie. Na długo przed wyprawą postanowiłam, że muszę przytulić się do jednego z nich. I oto stało się. Mój baobab jest ciepły i ma bardzo pomarszczoną korę. Nadaje się nawet do wspinania, choć tylko metr nad ziemię. Siedzę więc wygodnie w jego cieniu i czuję się jak w domu. Obserwuję Malgaszy pracujących niedaleko, a słońce powoli zachodzi.

Foto: o. Błażej Mielcarek OMI


Praca przywraca godność

Ostatniego dnia pobytu na Madagaskarze odwiedzamy ośrodek Akamasoa w Antananarivo. To tutaj o. Pedro Opeka, z pochodzenia Słowak, przyjmuje bezdomnych ze stolicy. Jest tu szkoła i ośrodek zdrowia. Ludzie dostają dach nad głową, żywność a przede wszystkim pracę. Przez pierwszy rok pracują w pobliskim kamieniołomie. W kolejnym roku pomagają innym w budowie domu. Po dwóch latach z pomocą mieszkańców Akamasoa budują już własny dom. Schodzimy do olbrzymiego kamieniołomu. Słychać stukanie młotków, które odbija się echem. Wiele tu stosów kamiennej kostki i worków z tłuczonym kamienieniem. W mieście jest na nie duże zapotrzebowanie. Pracują zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Starsze dzieci pomagają, przesiewając żwir przez sita. Praca przywraca godność tym ludziom. Gdy oo. Marek, Błażej i Marcin przygotowują się do odprawienia Mszy św., Malgasze przerywają swoje zajęcia. Tłumnie schodzą się przed kamiennym ołtarzem. Jedna z malgaskich kobiet szykuje miejsce do siedzenia i zaprasza mnie obok siebie. Poprawia kamienie, pod które wsuwa kliny. Troszczy się o to, żeby było mi wygodnie i bezpiecznie. Rozpoczyna się wyjątkowa malgasko-polska Msza św. w kamieniołomie, która kończy naszą pielgrzymkę na Czerwoną Wyspę.

Jestem wdzięczna wszystkim uczestnikom wyprawy i naszym przewodnikom oblatom za wspólne poznawanie Madagaskaru. To bezcenne móc zobaczyć radość dzieci, którym akcja Misja Szkoła daje możliwość uczenia się. Teraz też wiem, jak ogromnej wiary, odwagi i siły potrzeba, by pracować jako misjonarz.

Iwona Błaszczyk

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze