Fot. z archiwum Open Doors

W obronie tego, w co wierzę. Historia Nigeryjki porwanej przez terrorystów [MISYJNE DROGI]

„Jezus powiedział: «Weź swój krzyż i chodź za mną». To jest również nasze motto” – mówi z uśmiechem młoda, nigeryjska chrześcijanka. Jej drobna sylwetka i świetlisty uśmiech nie zdradzają trudnej przeszłości, a przecież w swym życiu doświadczyła horroru niewoli i zniewagi z powodu tego, w co wierzy.

Krzyż, symbol o głębokim znaczeniu, stopniowo traci zrozumienie i rozpoznawalność w nowoczesnym społeczeństwie. Wydaje się, że coraz częściej zapominamy, że krzyż stanowi fundamentalną drogę naszego chrześcijańskiego życia. W minionych wiekach, gdy cesarze rzymscy patrzyli ze strachem i niechęcią na rozwijające się wspólnoty chrześcijańskie, często posługiwali się tym symbolem, by oznaczyć chrześcijan – stygmatyzując ich w ten sposób. Dla niechrześcijan stał się on symbolem hańby, podczas gdy dla wyznawców Chrystusa był znakiem zwycięstwa. Mimo prób unicestwienia, krzyż – jako symbol chrześcijaństwa – przetrwał do dzisiaj. Nadal stanowi źródło niezwykłej odwagi i siły dla wielu, szczególnie dla tych, którzy codziennie muszą stawiać czoła prześladowaniom i walczą o swoją wiarę, czasem nawet poprzez cierpienie i przelanie własnej krwi.

Historia Estery

Estera, młoda chrześcijanka, mieszkanka Nigerii, podobnie jak wiele innych dziewcząt z jej wioski w 2016 r. została porwana przez Boko Haram i żyła przez wiele miesięcy w niewoli w dżungli Sambisa, która jest schronieniem islamskiej grupy Boko Haram w północnej Nigerii. Mając 18 lat i trafiając do niewoli myślała, że jej życie się skończyło. Porywacze zmienili je w piekło. Gwałcona, poniewierana i zmuszana dzień w dzień do wyrzeczenia się swojej wiary dotrwała jednak do momentu uwolnienia. Powróciła do swojej wioski, do swojego domu. Mówiła wtedy: „Byłam tak zła na Boga…. ale nie potrafiłam się Go wyprzeć”. Po powrocie do wioski okazało się, że dziewczyna jest w ciąży. Zaczęła zadawać sobie i Bogu pytanie „Jak będę mogła kiedykolwiek pokochać to dziecko?”.

Estera i jej córeczka Rebecca po wielu trudnych momentach teraz powoli zaczynają normalnie żyć/Fot. z archiwum Open Doors

Wyrwanie dziewczyny z niewoli niestety nie zakończyło jej traumy. Mogłoby się wydawać, że ludzie z jej wioski będą szczęśliwi z odzyskania bliskiej osoby. Niestety, stało się inaczej. Doświadczyła odrzucenia w wiosce. Nazywano ją: „Kobieta Boko Haram”. Kiedy narodziła się jej córeczka, nazwała ją Rebecca. Niestety, wielu mieszkańców wioski nazywało dziewczynkę „Boko”. Nie pozwalało to młodej kobiecie zapomnieć o horrorze, który przeżyła w obozie porywaczy. Zaczęła szukać pomocy. Trafiła do pobliskiego ośrodka prowadzonego przez Open Doors. Tam zaczęła uczestniczyć w specjalnych warsztatach, które miały na celu poradzenie sobie z traumą po drastycznych wydarzeniach, które przeżyła. Podczas jednego z dni warsztatowych uczestników poproszono, by spisali na kartce papieru wszystkie swoje bóle, zmagania i symbolicznie „przybili” je do krzyża. „Kiedy to uczyniłam, to było tak, jakbym oddała Bogu cały swój smutek. Czułam się bardzo lekko w środku. Później prowadząca spaliła wszystkie kartki i odczułam ulgę od wszystkich smutków i wstydu” – powiedziała Estera.

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

Teraz młoda mama i jej córeczka Rebecca radzą sobie dobrze. Powoli odzyskują siły, by stawiać czoła codziennym zmaganiom. I choć nie wszyscy w wiosce przyjmują je z otwartymi ramionami – to Estera pozostaje w spokoju z samą sobą i swoją przeszłością. „Przybijając” swoje strapienie i traumę do krzyża, oddała to, co trudne Bogu, któremu ufa i dzięki temu może z ufnością spojrzeć w przyszłość.

Odpowiedź na wagę życia

W Nigerii historii podobnych do tej, w której znalazła się Estera, jest wiele. Porwania kobiet zdarzają się tam bardzo często, tworząc atmosferę niepewności i strachu. Młode chrześcijanki od najmłodszych lat muszą być świadome, że nie są bezpieczne nawet w swoich własnych szkołach czy wioskach, gdzie powinny przecież czuć się najbardziej chronione. Podczas porwań często powtarza się ten sam schemat. Porywacze zadają pytania, starając się ustalić religijną przynależność porwanych kobiet. Czy są one muzułmankami, czy może wierzą w Jezusa Chrystusa? Odpowiedź na to pytanie staje się często decydująca dla ich dalszego losu, może zaważyć nawet na samym życiu porwanych. Ta brutalna rzeczywistość stawia przed społecznością chrześcijańską w Nigerii ogromne wyzwania, zmuszając ją do walki o zachowanie wiary w obliczu niebezpieczeństwa i prześladowań. Jako chrześcijanie powinniśmy
pamiętać, zwłaszcza w modlitwie, o naszych prześladowanych współsiostrach i współbraciach.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze