Wolontariusze o misjach #4
Wyjazd na misje wiąże się z wieloma ważnymi kwestiami. O nich właśnie opowiadają dla nas sami wolontariusze a także duchowni odpowiedzialni za wolontariuszy.
Zwykle w czerwcu, kiedy kończy się rok formacyjny, w całej Polsce biskupi nakładają wolontariuszom, misjonarzom i misjonarzom świeckim krzyże misyjne, rozsyłając ich na krańce świata z zadaniem niesienia Ewangelii i pomocy tym, którzy tego potrzebują. Na przykład w Poznaniu takie rozesłane odbywa się w przeddzień Uroczystości Świętych Piotra i Pawła, czyli 28 czerwca. Co mówią o swojej formacji do tegorocznego wyjazdu sami wolontariusze, jak ich przygotowanie oceniają opiekunowie, koordynatorzy? Jedno nie ulega wątpliwości – jak mówi ks. dr Szymon Stułkowski, opiekun Akademickiego Koła Misjologicznego – śmierć 26-letniej Helenki Kmieć w styczniu tego troku w Boliwii przyczyniła się do tego, że o wolontariacie misyjnym o wiele więcej się mówi i nareszcie poważniej traktuje.
Nie jesteśmy biurem podróży – Ks. dr Szymon Stułkowski, opiekun Akademickiego Koła Misjologicznego przy Wydziale Teologicznym UAM
Wolontariuszy rekrutujemy spośród tych, którzy sumiennie pracują przez cały rok. To nie jest biuro podróży. Formacja koła jest nastawiona na misyjność, więc młodzi ludzie uczestniczą we mszy świętej, w warsztatach, wykładach dotyczących zaangażowania świeckich w misjach, odmawiają różaniec misyjny, spotykają się z misjonarzami. Takie spotkania dużo dają, bo pokazują pracę na froncie. Dopiero z tych, którzy w uczestniczą w tych wszystkich działaniach, wykazywali zaangażowanie cały rok, mają doświadczenie z wcześniejszych wolontariatów, wybieramy ludzi nadających się na misje i z nimi pracuje doświadczona i kompetentna tzw. grupa trzymająca władzę. Jest to już bardzo konkretnie, w którym chodzi także o zintegrowanie zespołu. Ludzie dowiadują się, co będą robić na miejscu i dzielą się na grupy pracujące konkretnie nad tym – czy to będzie praca z dziećmi czy praca fizyczna. Grupy formują się już indywidualnie – aby mogli lepiej się poznać – swoje lęki czy sposoby komunikowania, bo przecież będą musieli razem przeżyć ten czas. U nas wyjeżdżają grupy liczące od 5 do 13 osób i zawsze z księdzem. Choć zdarzają się wyjątki. W tym roku podjęliśmy też temat tragicznej śmierci Helenki – w modlitwie, w oparciu o słowo Boże rozmawialiśmy o tym, że jesteśmy posłani na dobre i na złe i do końca nie wiemy, co nas może spotkać – można jechać bez lęku i niepokoju, a może zdarzyć się dramat. Uwrażliwiamy młodych ludzi na fakt, że nie zawsze i wszędzie będziemy przyjmowani z szeroko otwartymi ramionami. Czasem polecą w naszym kierunku kamienie. Ale śmierć Helenki przyczyniła się do tego, że o wolontariacie misyjnym o wiele więcej się mówi i nareszcie poważniej traktuje – to jest poważne doświadczenie misyjne, choć krótkie, a dotychczas w naszym Kościele często było traktowane jak wakacje z misjami. Od 11 lat, odkąd zajmuję się AKM nauczyłem się, że ta permanentna formacja rodzi różne powołania i to jest piękne – nasza Madzia przyszła jako studentka, a odkryła powołanie ku posłudze misjonarki świeckiej, s. Amata była prezesem Koła, a złożyła śluby w misyjnym zakonie kontemplacyjnym Służebnic Ducha Świętego od Wieczystej Adoracji w Nysie, Jarek Czyżewski, politolog poszedł ku kapłaństwu, a nawet mamy też kilka małżeństw z AKM.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |