Wracający do stwórcy [MISYJNE DROGI]
Pismo Święte. Starość jest składową życia i bezpośrednim przygotowaniem do spotkania z Bogiem w momencie śmierci. Można ją różnie przeżywać, także jako czas powrotu do Boga.
Tylko Bóg nie podlega zmianom ani nie przemija. Całe stworzenie już tak. Kiedy uważnie czytamy biblijny opis stworzenia świata (Rdz 1), rozumiemy, że świat, który miał swój początek, będzie miał kiedyś także swój koniec. Jedynie Bóg jest wieczny. „Dni człowieka są jak trawa. Kwitnie jak kwiat na polu: ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma, i miejsce, gdzie był, już go nie poznaje” (Ps 103,15).
Człowiek przemija
Temu prawu przemijania poddany jest – jak każde stworzenie – także człowiek. Z tą tylko różnicą, że jedynie on z całego stworzenia zdaje sobie sprawę, że przemija. Biblia jest świadectwem tej świadomości. Opisując życie człowieka z różnych punktów widzenia, przedstawia ona także jego zdumiewającą zgodę na to prawo starzenia się, przemijania i odchodzenia. Psalmista, który mówi „dni moje jak dym znikają”, usilnie prosi Boga, by „nie zabierał go w połowie dni” i modli się w niezwykły sposób, jakby chciał wzbudzić nad sobą litość, przypominając Bogu, że wszystko, co
stworzone „jak szata się zestarzeje”, a jedynie Bóg jest „zawsze taki sam”, a „lata Jego nie mają końca” (Ps 102). Nie ma w tych słowach ani buntu wobec zapisanego w stworzeniu prawa
przemijania, ani smutku. Jest – owszem – pragnienie życia, ale jest także płynąca z wiary świadomość, że stworzenie przemija, Stwórca – nie.
Miara dni
Biblia jest pełna realizmu w obliczu starzenia się człowieka. Starość jest częścią składową życia, etapem drogi człowieka, który wraca do Stwórcy. Jest to powrót bolesny, gdyż człowiek nosi na sobie brzemię pierwszego grzechu i wraca do Boga w bólu, często przybity cierpieniem i wielką samotnością. Stąd, jak mówi Syrach, „starzec zgrzybiały, nękany troskami” czeka na śmierć (Syr 41, 2). Nie ma w Biblii buntu wobec tego faktu. Jest świadomość, że ludzkiemu trwaniu w doczesności została wyznaczona określona miara, którą psalmista ośmiela się nawet dokładnie określić: „Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt; a większość z nich to trud i marność: bo szybko mijają, my zaś odlatujemy”. To wyznanie Psalmisty włączone jest w jego cudowną modlitwę do Boga, w której wyznaje Jego wielkość i nieprzerwane trwanie, gdyż „od wieku po wiek On jest Bogiem”. Z drugiej strony człowiek uznaje pokorę wobec własnego losu, którego częścią jest bycie jak trawa – „rankiem zielona i kwitnąca” – dzieciństwo i młodość, wieczorem zaś „więdnąca i uschła” – dojrzewanie i starość. Ostatni etap drogi człowieka, jego niekiedy bolesna starość, jest etapem w drodze: wieczny Bóg każe „wracać śmiertelnym i mówi: wracajcie, synowie ludzcy” (Ps 90).
Być razem
W starości człowieka, w tym powrocie do Stwórcy – tak jak przedstawia to Biblia – jest jakieś przedziwne misterium. Ukazuje go w sposób niedościgniony 12 rozdział Księgi Koheleta. W poetycki
sposób opisuje on starość i związane z nią odchodzenie do wiecznego domu, które w każdym jednym wypadku dotyka całego stworzenia. W tym odchodzeniu pojedynczego człowieka bierze udział cały świat. Starość nazwana jest „latami, w których nie ma upodobania”. To jakby dalekie echo słów, które często powtarzamy, mówiąc że Panu Bogu starość się nie udała… Biblia tak nie mówi, ale jest w niej gorzka nuta refleksji nad ciężarem starości. Niemniej jest w refleksji autora zaduma nad wielkim misterium starzenia się. I jest w tym misterium jakaś zdumiewająca wielkość. Autor pokazuje, jak starzejący się i wracający do Stwórcy człowiek jest niejako w centrum uwagi całego stworzenia. Nad starzejącym się człowiekiem pochyla się kosmos, milknie śpiew i gwar stworzenia, już płaczki gotowe na ulicach… „bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu”… (Koh 12). W świetle wiary starzejący się człowiek nosi na sobie majestat odchodzenia i tajemnicę powrotu do Stwórcy. Trzeba mu w tej drodze towarzyszyć – w zadumie, dyskrecji i modlitwie, gdyż nie odchodzi w niebyt, ale „wraca proch do ziemi, tak jak nią był, a duch do Boga, który go dał” (Koh 12,7).
Czym skorupka za młodu…
Długowieczność uważana była w Biblii za znak Bożego błogosławieństwa, a starość nasycona pięknym życiem była znakiem Bożej przyjaźni. Tak odchodzili Patriarchowie i przyjaciele Boga. Pismo Święte do tej wizji człowieka dodało także i tę refleksję, że bogactwa człowieka nie mierzy się samą miarą lat. I jakkolwiek siwizna była godna czci ze względu na doświadczenie, to jednak Biblia uczy, iż „starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy: sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości – życie nieskalane”. Tak postrzegana starość jest w Biblii ukazana jako dojrzały owoc życiowych wyborów. Ambiwalencja starości jest w Biblii ukazana z całą wyrazistością na dwóch przykładach. Z jednej strony mamy dwóch starców z księgi Daniela, pragnących doprowadzić do grzechu niewinną Zuzannę (Dn 13). Młody Daniel, któremu oddano „przywilej starszeństwa”, mówi o jednym z nich: „Zestarzałeś się w przewrotności, a teraz wychodzą na jaw twe grzechy, jakie poprzednio popełniałeś”, o drugim podobnie: „piękność sprowadziła cię na bezdroża, a żądza uczyniła twe serce przewrotnym”. Z drugiej strony mamy niezwykły przykład pięknej, uwieńczonej męczeństwem starości Eleazara (2Mch 6). W godzinie śmierci, woląc umrzeć niż zdradzić wiarę ojców, mówi: „Udawanie bowiem nie przystoi naszemu wiekowi. Wielu młodych byłoby przekonanych, że Eleazar, który już ma dziewięćdziesiąt lat, przyjął pogańskie obyczaje. Oni to przez moje udawanie, i to dla ocalenia maleńkiej resztki życia, przeze mnie byliby wprowadzeni w błąd, ja zaś hańbą i wstydem okryłbym swoją starość. Jeżeli bowiem teraz uniknę ludzkiej kary, to z rąk Wszechmocnego ani żywy, ani umarły nie ucieknę. Dlatego jeżeli mężnie teraz zakończę życie, okażę się godny swojej starości, młodym zaś pozostawię piękny przykład ochotnej i wspaniałomyślnej śmierci za godne czci i święte Prawa”. Starzec Eleazar, jak mówi Biblia, zostawił po sobie „pomnik cnoty”. Dzięki tym dwóm przykładom widzimy, że starość, jako ostatni etap życia, pokazuje jego owoce. Kto żył jak egoista, poczuje gorzki owoc swego życia jak owych dwóch starców z księgi Daniela. Kto zaś, jak Eleazar, żył w bojaźni Bożej (2 Mch 6,30), może odchodzić na spotkanie Stwórcy z promienna twarzą.
Z tej refleksji płynie lekcja przede wszystkim dla młodych. Przysłowie mówi: czym skorupka nasiąknie za młodu, tym na starość trąci… Biblia tę ludowa mądrość pogłębia, ale i potwierdza: starość pokaże owoce całego życia człowieka. O pięknej starości zatem trzeba myśleć, kiedy jest się młodym i starać się o nią, kiedy Bóg daje czas młodych lat.
Wojciech Popielewski OMI
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |