fot. unsplash /atlas green

Zambia. Miejsce, w którym chodzi o miłość [MISYJNE DROGI]

Dwuletnia Susan rozpłakała się. Protestuje przeciwko monopolowi trójki innych dzieci na huśtawkę. W końcu dopina swego, siada na rowerek i rusza wokół dziedzińca z takim zaangażowaniem, że amatorzy bujania schodzą z huśtawki i dosiadają jednośladów, by dogonić Susan. Fortel kończy się sukcesem. Susan zeskakuje z pojazdu, wdrapuje się na huśtawkę i ogłasza się królową placu zabaw.

Samuel, bliźniak Susan, biega za piłką, walcząc dzielnie jak polska reprezentacja, by nie odebrali mu jej koledzy. Blessing, trzymając w ręku miseczkę z drugim śniadaniem, wdrapuje się na kolana siostry Marioli Mierzejewskiej, szefowej całego domu. Siostra odkłada komputer, dokumenty i zaczyna karmić małą. Kilkunastoletni Michael z podniesionym czołem mija dziedziniec, na którym szaleją najmłodsi. Idzie do szkoły. Lubi czytać i liczyć. Gdy do głowy strzeli mu jakiś pomysł, tak jak inni chłopcy w jego wieku pod każdą szerokością geograficzną, realizuje go bez wahania. Ma już na koncie przypadkowe podpalenie szkolnego trawnika i podłączenie dachu do gniazdka z prądem. Dzwoni telefon siostry Marioli. Doktor Sahar ze szpitala prowadzonego przez koptów spokojnym głosem tłumaczy, że stan rocznej Claudii, którą z zaawansowaną malarią mózgową udało się w nocy dowieźć na izbę przyjęć, jest już stabilny i za kilka dni wróci do domu.

W niewielkiej wiosce Kasisi położonej kilkanaście kilometrów od stolicy, Lusaki, od prawie wieku działa dom dziecka prowadzony przez Służebniczki Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej ze Starej Wsi. Pierwsze dziecko, które trafiło pod opiekę misjonarek, przynieśli mieszkańcy okolicy. W 1926 r. mała Paulina straciła mamę, gdy obie przedzierały się przez płonący busz. Uwięziona w płomiennym kręgu kobieta położyła się na ziemi i osłoniła swym ciałem córeczkę. Mała ocalała. Trafiła do Kasisi.

Fot. pixabay

Od tej pory Kasisi stało się domem, schronieniem i miejscem, które setkom młodych Zambijczyków oprócz korzeni daje również skrzydła. Dziś mieszka tu ponad dwieście dzieci: sierot, półsierot, chorych na AIDS, gruźlicę i niechcianych. Od trzech lat Dom Dziecka w Kasisi regularnie wspiera fundacja stworzona przez Szymona Hołownię, dając nie tylko gwarancję zapewnienia podstawowych potrzeb, ale stały rozwój placówki. Starania sióstr, najwyższe standardy w podejściu do wychowania, opieki zdrowotnej i edukacji doceniają zambijskie władze i organizacje pozarządowe. W 2014 r. UNICEF i zambijski rząd zorganizowały spotkanie z przedstawicielami wszystkich sierocińcówów i placówek zajmujących się opieką nad dziećmi w Zambii. Dom Dziecka w Kasisi został wskazany jako placówka modelowa, do standardów której powinny równać wszystkie podobne miejsca w kraju. Jasne, jest tu też dużo cierpienia, chorób, kłopotów. Polskie siostry robią jednak wszystko, by często smutny los najmłodszych i bezbronnych Zabijczyków zmienić. Kluczem do sukcesu jest miłość, której nie szczędzą swoim podopiecznym.

>>> Matka Boża Częstochowska przywróciła życie 3 osobom

W pomaganiu innym nie chodzi wcale o litość, ale o spotkanie i o szczęście płynące z tego, że dając, zyskuje się kompletnie nowy świat. Choć dzieci nie zawsze są zdrowe, promieniują takim szczęściem, że absolutnie każdy, kto tu przyjeżdża, myśli tylko o tym, kiedy będzie mógł tu wrócić.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze