Zbyt biedni by jeść. Czym jest Sprawiedliwy Handel? [MISYJNE DROGI]

Idea Sprawiedliwego Handlu jest wciąż w Polsce mało znana. Konsumenci, kupując tanie banany, nawet nie zastanawiają się nad tym, że w Ekwadorze ktoś musiał umrzeć na plantacji, by te owoce mogły trafić do naszego sklepu – mówi Wojciech Zięba z Polskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwego Handlu. Rozmawia Karolina Binek

Karolina Binek: Która z historii związanych ze współczesnym niewolnictwem najbardziej zapadła panu w pamięć? Przeglądając Internet można ich kilka znaleźć. Nie są jednak popularne.
Wojciech Zięba: Gdy byłem w Rwandzie, dowiedziałem się, że ludzie, którzy uprawiają tam banany, są zbyt biedni, żeby je jeść. Później poznałem więcej szczegółów na temat handlu bananami. Do Polski większość tych owoców trafia z Ekwadoru, gdzie na plantacjach pracują nawet małe dzieci. Przychodzą na świat na plantacjach, spędzają na nich całe życie i w końcu tam umierają. Jest to system, który powoduje, że ci ludzie mogą sobie pozwolić najwyżej na jeden posiłek w ciągu dnia. Żeby mogli w ogóle przeżyć, muszą pracować całe rodziny wraz z dziećmi, które nigdy nie pójdą do szkoły. Jakakolwiek walka o swoje prawa nie ma tam praktycznie szans na powodzenie. Prawodawstwo jest tam wymuszane przez wielkie korporacje. Wymusiły one chociażby prawo, że w zakładzie, w którym pracuje mniej niż trzydziestu pracowników, nie można założyć komórki związku zawodowego. Przy takich przepisach bardzo łatwo, nawet na plantacjach, które zatrudniają tysiące pracowników, to prawo obchodzić. Wystarczy zatrudnić podwykonawców, którzy dostarczają po 29 pracowników. Kupując banany, często nie zastanawiamy się, jak to w ogóle jest możliwe, że kupujemy je tak tanio. Wydaje nam się, że to jest świetny interes, ale za jaką cenę? Za cenę wyzysku ludzi, którzy pracują przy uprawach. To zresztą przypadek nie tylko tych owoców.

Foto: Zofia Kędziora/Misyjne Drogi

Przy uprawie jakich jeszcze produktów ludzie są wykorzystywani?
Takich przykładów można mnożyć wiele. Może to być np. ryż, pomarańcze, kawa, herbata, przyprawy, orzechy i owoce egzotyczne… 80% światowej produkcji kakao pochodzi z czterech krajów Afryki Zachodniej, przede wszystkim z Wybrzeża Kości Słoniowej. Pracują tam niewolnicy, głównie dzieci; przywozi się je z sąsiednich krajów i wykorzystuje na plantacjach. Na uprawach kawy czy herbaty w krajach Afryki, Azji czy Ameryki Łacińskiej pracują w większości właśnie tacy ludzie. Za niewolników uznaje się ludzi, którzy są zmuszani do pracy za darmo lub otrzymują mniej niż półtora dolara za całodzienną pracę i nie mogą jej z różnych powodów zmienić. Według Walk Free Foundation aktualnie na świecie pracuje ok. 40 mln niewolników (niestety, są również w Polsce – ich liczbę szacuje się na prawie 200 tys. i jest to wynik najgorszy w Europie), a jeśli weźmie się osoby zarabiające do półtora dolara dziennie, to jest ich więcej niż 1,5 mld.

Wiemy, że nie chodzi tylko o jedzenie.
Oczywiście. Piłki, którymi grają nasze dzieci, też w 80% są produktem dziecięcej pracy niewolniczej. Niestety, kupujemy tanie towary, ale nie zastanawiamy się, jak to się dzieje, że są tak
tanie. Może to być obuwie, odzież, sprzęt sportowy, dywany orientalne, kwiaty cięte, zabawki, telefony komórkowe, komputery… generalnie produkty, które trafiają do nas z krajów ubogiego Południa. Pośrednio może to dotyczyć wielu innych produktów. Podam przykład. Współcześni niewolnicy w Brazylii wypalają węgiel drzewny, używany do produkcji stali. Wytworzona w hutach surówka jest eksportowana. Z wyprodukowanej z niej stali produkuje się samochody, ich elementy i mnóstwo przedmiotów codziennego użytku. Nie sposób precyzyjnie oszacować, jaką część ostatecznego produktu wytworzyli ci ludzie. Współczesne niewolnictwo jest najbardziej rozpowszechnione w Azji, która dostarcza nisko wykwalifikowaną siłę roboczą w globalnych łańcuchach produkcji odzieży, żywności i technologii. Najwięcej ich jest w Indiach, kolejnymi państwami są Chiny, Pakistan, Bangladesz i Uzbekistan. Są też państwa afrykańskie.

Niewolnictwo może się też wiązać z telefonami komórkowymi?
Tak, telefony to niezwykle krwawa historia. Jedyne liczące się na świecie złoże minerału, z którego pozyskuje się tantal, czyli metal niezbędny do produkcji naszej elektroniki, leży w Demokratycznej Republice Konga, byłym Zairze. Tam, już od ponad dwudziestu lat, toczy się wojna wywołana i finansowana przez wielkie korporacje wydobywcze. I właśnie z powodu tego nieszczęsnego tantalu w ciągu ostatnich pięciu lat zginęły około 3 miliony ludzi. Surowce tam pozyskiwane trafiają na przykład do Chin, gdzie odbywa się produkcja i montaż aż połowy światowej liczby telefonów komórkowych. Przy ich produkcji pracują również więźniowie obozów koncentracyjnych. Chiński rząd przyznał nawet, że gdyby zlikwidował system pracy niewolniczej w obozach koncentracyjnych, to gospodarka Chin znalazłaby się w tarapatach.

Foto: Marek Hamny/Misyjne Drogi

W jaki sposób my jako konsumenci możemy pomóc takim ludziom?
Musimy przede wszystkim budować swoją świadomość, bo polski konsument tak naprawdę nie jest świadomy tych problemów. Pewnie niektórzy czytając te słowa kręcą głową z niedowierzaniem i myślą, że przesadzamy. Jedynym kryterium przy podejmowaniu decyzji o zakupie dla ponad dziewięćdziesięciu procent konsumentów jest cena. Ludzie nie czytają metek, nie są nawet zainteresowani składem produktów spożywczych czy kosmetyków, choć ma on bezpośredni wpływ na ich zdrowie. Na metkach można przeczytać kraj pochodzenia produktu, chociaż też bywa to ukrywane. Możemy np. przeczytać: „Wyprodukowano w PRC”. Dla wielu jest to niezrozumiałe, tymczasem produkt pochodzi z… Chin. Albo czytamy: „Wyprodukowane dla…”, ale nie wiadomo przez kogo i gdzie. Jeśli ktoś chce ukryć pochodzenie produktu, możemy domniemywać, że chodzi o pracę ludzi, dzieci, gdzieś w Chinach, Bangladeszu, Pakistanie, bo tam ten przemysł się skupia. Drugą rzeczą jest wybór produktów, które powstały w etycznych warunkach. Tutaj z pomocą ludziom zarówno w krajach ubogich, jak i nam, przychodzi Sprawiedliwy Handel (Fair Trade), który gwarantuje, że produkty sprzedawane ze znakiem Sprawiedliwego Handlu są wyprodukowane w etycznych warunkach. To oznacza, że ludzie pracują w godnych warunkach, za godziwe wynagrodzenie, nie wolno też niszczyć środowiska, używać szkodliwych chemikaliów czy modyfikacji genetycznych. Przestrzegane muszą być podstawowe konwencje Międzynarodowej Organizacji Pracy. Nie wolno np. eksploatować pracy przymusowej, niewolniczej, pracownicy nie mogą pracować powyżej określonego wymiaru godzin, muszą mieć dzień wolny na odpoczynek, płatne urlopy, trzeba przestrzegać bezpiecznych warunków pracy itd.

Ta idea nie jest szerzej znana.
W Polsce Sprawiedliwy Handel działa już kilkanaście lat, aczkolwiek ciągle jest mało znany i to jest również kolejny punkt podnoszenia naszej świadomości – dowiedzieć się, czym jest Sprawiedliwy Handel, gdzie działa. Można na ten temat wiele przeczytać na stronie sprawiedliwyhandel.pl. Można też nabyć tam produkty pochodzące ze Sprawiedliwego Handlu.

A jak pan zaczął się interesować Sprawiedliwym Handlem?
Już od ponad czterdziestu lat działam w Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata „Maitri”. Inspiracją dla powstania ruchu była postawa i praca św. Matki Teresy i jej zgromadzeń. W miarę, jak dowiadywałem się o różnych sytuacjach ludzi, którym pomagamy w krajach ubogich, dowiedziałem się o idei Sprawiedliwego Handlu. Miało to miejsce pod koniec ubiegłego stulecia, kiedy to prowadziłem polską część kampanii Jubileusz 2000, której celem było uzyskanie oddłużenia krajów ubogich. Papież Jan Paweł II przez cały swój pontyfikat wzywał bogate kraje do redukcji tego niesprawiedliwego zadłużenia. Kampania Jubileusz 2000 na całym świecie zbierała podpisy pod petycją do krajów G7 o redukcję tego zadłużenia. Była to największa petycja w historii ludzkości. Ponad 27 milionów podpisów na całym świecie. W Polsce zebraliśmy ponad 250 tysięcy, plasując się na dwudziestym miejscu na świecie. Właśnie wtedy pojechałem do Anglii, żeby bliżej przyjrzeć się tej kampanii. Spotkałem się też z organizacjami Sprawiedliwego Handlu, które w niej uczestniczyły. Później zacząłem się tym interesować. Publikowałem artykuły na ten temat w czasopiśmie Ruchu Maitri „My a Trzeci Świat”, a w końcu w 2003 roku założyłem w Gdańsku Polskie Stowarzyszenie Sprawiedliwego Handlu. Prowadzi ono działalność edukacyjną, a także jako pierwsze wprowadziło na rynek polski produkty Sprawiedliwego Handlu. Jest to jedyna w Polsce certyfikowana Organizacja Sprawiedliwego Handlu, członek Światowej Organizacji Sprawiedliwego Handlu (WFTO). Dzięki współpracy Stowarzyszenia z Urzędem Miasta Poznania miasto to jako pierwsze w Polsce uzyskało honorowy tytuł Miasta Przyjaznego dla Sprawiedliwego Handlu.

 

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze