Życiodajne rodziny [MISYJNE DROGI]
Wiele rodzin pracuje na misjach. Ich działalność wynika ze spotkania z Bogiem i z realizacji powołania misyjnego. Na misjach ich małżeństwa stają się
epsze.
Kiedyś oprowadzałem grupę przyjaciół po rzymskich zakątkach. Któregoś dnia wczesnym rankiem poszliśmy w kierunku słynnej fontanny di Trevi. Ze względu na porę było dość bezludnie. Zdziwił mnie zupełny brak zachwytu moich gości, gdy dotarliśmy na miejsce. Dopiero po chwili zrozumiałem powód: z przepięknych barokowych rzeźb nie płynęła woda. Ta fontanna (wyłączona
z nieznanych mi do dzisiaj powodów) była martwa, a przez to nieciekawa.
O źródłach
Obraz miejsca pięknego, znanego, wizytówki Rzymu, którą jest bez wątpienia fontanna di Trevi, w jednej chwili tracącego swą wymowę tylko dlatego, że zabrakło elementu, który nadawał mu
właściwy sens, każe mi najpierw zadać pytanie o źródło powołania misyjnego. Trudno nie odwołać się do fundamentalnego tekstu z „Familiaris consortio” Jana Pawła II: „Wiara i posłannictwo
ewangelizacyjne rodziny chrześcijańskiej mają również owo tchnienie misyjności katolickiej. Sakrament małżeństwa, który podejmuje na nowo i nakłada obowiązek wszczepiony na chrzcie świętym i w bierzmowaniu — obrony i szerzenia wiary, czyni małżonków i rodziców chrześcijańskich świadkami Chrystusa „aż po krańce ziemi”, prawdziwymi i właściwymi „misjonarzami” miłości i życia” (FC 54). To właśnie sakrament małżeństwa, w którym ludzka i piękna miłość kobiety i mężczyzny staje się, dzięki łasce Boga, miłością świętą, stanowi punkt wyjściowy realizacji posłannictwa misyjnego. I nie jest to, jakby mogło się wydawać, okrągły teologiczny frazes. Mówimy o bezpośredniej konsekwencji poważnego traktowania znaku sakramentalnego jako widzialnego objawienia niewidzialnej rzeczywistości. To miłość dwojga ludzi zostaje dana temu światu, aby mógł zrozumieć, co to znaczy, że Bóg jest miłością. Wystarczy posłuchać św. Pawła Apostoła, który w liście do Efezjan pisze o relacji miłości między mężem a żoną: „Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!” (Ef 5, 31-33). W małżeństwie chrześcijańskim i wyrastającej zeń rodzinie istotą jest miłość małżeńska: wierna, uczciwa i aż do śmierci. Miłość, która przekracza ludzkie uwarunkowania, zamykające ją w wąskich ramach uczuciowości. Jak zauważa Ojciec Święty Franciszek: „… miłości
nie można sprowadzać do uczucia, które pojawia się i znika. Owszem, ma związek z naszą uczuciowością, ale taki, aby otworzyć ją na ukochaną osobę i w ten sposób zapoczątkować drogę, która jest wyjściem z zamknięcia we własnym „ja” i zbliżaniem się do drugiej osoby, by zbudować trwałą relację; miłość dąży do jedności z ukochaną osobą […] jedynie kiedy jest oparta na prawdzie, miłość może przetrwać w czasie, przezwyciężyć ulotność chwili i pozostać mocna, by wspierać wspólną drogę” (LF 27). W tej syntetycznej definicji miłości, która wpisuje się w często powtarzane
nauczanie poprzednich pontyfikatów, zauważyć możemy istotny element wyjścia do drugiej osoby. Ten aspekt wydaje się szczególnie ważny w naszej refleksji nad misyjnością rodziny. To właśnie
w ów „bezinteresowny dar z siebie”, który szuka dobra ukochanego/ukochanej, buduje więź nierozerwalną, domaga się przezwyciężania przeszkód, wpisane jest zadanie niesienia prawdy drugiemu człowiekowi. To dlatego możemy bez użycia jakiejkolwiek przenośni stwierdzić, że Kościół domowy, budowany na sakramentalnym małżeństwie mężczyzny i kobiety, w swej istocie jest misyjny właśnie. Dostrzegali to już u progu chrześcijaństwa Ojcowie Kościoła, gdy opisywali sobie współczesnych: „Powracając (z kościoła) do domu, przygotowujemy podwójny stół: jeden
na pożywienie, drugi dla czytania Słowa Bożego, aby mężczyzna mógł powtórzyć rzeczy powiedziane w kościele, by kobieta mogła nauczyć się, a dzieci wysłuchać, aby i słudzy nie byli pozbawieni tej lektury. Uczyń z twego domu Kościół, bowiem musisz brać pod uwagę zbawienie twych dzieci i twych sług” (Homilia do ks. Rdz 6,2 PG 54, 607). To przekonanie Kościoła pozwalało wiernie odczytywać wolę Pana Boga wobec małżeństwa, które w Bożym zamyśle staje się przestrzenią realizacji wielkich dzieł. Nie jest przecież tylko prywatnym poletkiem, na którym dwoje ludzi na
własny użytek spędza sobie życie, bo na przykład tak jest wygodniej i bezpieczniej. Małżeństwo staje się sprawą Kościoła, nie tracąc nic ze swej istotnej intymności. To wspólnota jest żywotnie
zainteresowana, aby miłość mężczyzny i kobiety wzrastała, potrafiła sprostać pojawiającym się wyzwaniom i wreszcie – aby promieniowała na innych.
Żywa fontanna
Dlatego podstawową formą działania misyjnego dla małżeństw i rodzin pozostaje chrześcijańskich troska o własny rozwój materialny i duchowy. Być Kościołem domowym to przede wszystkim
odnajdywać i wskazywać sobie nawzajem drogę do zbawienia w tym miejscu, w którym Pan Bóg nas postawił. Początkiem staje się zadanie, które opisuje jedna z modlitw Liturgii Mszy św. za nowożeńców: „…ludzie zrodzeni dla wzbogacenia świata, przez chrzest zostają odrodzeni i powiększają Twój Kościół…”. Poprzez przekazywanie wiary, towarzyszenie sobie na drodze poznawania
Jezusa, uczenie modlitwy i świadczenie o osobistym przylgnięciu do Boga. Czasami jednak to zaangażowanie domaga się podejmowania działań ściśle misyjnych. Szczególnie tam, gdzie wpływy otaczającego świata, który w dużej mierze spoganizował się, dotykają poszczególnych członków rodziny, zwłaszcza dzieci i młodzieży. Z realizacji tego podstawowego zadania misyjnego wyrastają zadania, które św. Jan Paweł II określił jako społeczne i polityczne, gdzie rodziny „…pojedyncze czy też połączone w związki — mogą i powinny podejmować rozmaite dzieła służby społecznej, zwłaszcza dla ubogich […] W szczególny sposób należy podkreślić wzrastające w naszym społeczeństwie znaczenie gościnności ze wszystkimi jej przejawami, od otwarcia na prośby braci drzwi własnego domu, a bardziej jeszcze serca, aż po konkretne zatroszczenie się o zapewnienie każdej rodzinie własnego mieszkania, jako naturalnego środowiska, które ją zachowuje i pozwala jej wzrastać” aż po zaangażowanie ściśle polityczne, kształtujące tzw. politykę rodzinną państw i społeczności, w której przychodzi jej żyć (por. FC 44). I wreszcie pojawia się zadanie wyjątkowe,
skierowane do stosunkowo nielicznych rodzin, polegające na wyruszeniu w drogę, tam gdzie potrzeba głoszenia Słowa Bożego, gdzie chrześcijanie potrzebni są, aby dawać świadectwo wiary
na misjach wobec nieznających Chrystusa. Również w tym wymiarze punktem wyjścia jest ich wzajemna miłość – promieniująca na spotykanych ludzi. Bowiem chodzi nie tylko o materialne
zaangażowanie w prace na misjach, o możliwość wsparcia dla pracujących wraz z nimi księży czy też podobne działania. Wszystko to, niewątpliwie ważne i istotne, a już na pewno spektakularne,
stanowi jedynie owoc wyrastający z fundamentu, jakim jest miłość małżeńska gotowa stawać się bezinteresownym darem z siebie. Wracając do rzymskiej fontanny, która bez wody nie była sobą, warto zauważyć, jak bardzo życiodajne (zarówno dosłownie, jak i w przenośni) potrafią być chrześcijańskie małżeństwa i rodziny, które – otwarte na dar Boga samego – stają się autentycznym znakiem Bożej miłości, bez względu na to, czy swą misję pełnią w polskiej codzienności, czy też w dalekich krajach. Można chyba pokusić się o stwierdzenie, że to autentyczność małżeńskich relacji sprawia, iż czasami bez jednego słowa wybrzmiewa prawda dobra nowina o Bogu, który jest miłością.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |