Mógł grać w NHL. Dziś jest proboszczem
Zdobył tytuł najlepszego bramkarza juniorskich MŚ. Dziś ksiądz Paweł Łukaszka jest proboszczem parafii pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Korzkwi pod Krakowem.
W szufladzie ma trzy medale hokejowych mistrzostw Polski wywalczone z Podhalem. Na ścianie obraz: na pierwszym planie Jezus w białej szacie uderzający krążek w kierunku bramki, w której stoi ksiądz Paweł.
– Sport dał mi tyle, że w życiu mu się nie odwdzięczę. Poznałem wspaniałych ludzi, przeżyłem niesamowite momenty. Wykonujesz pracę i nie czujesz, że się męczysz. To coś pięknego. Nieraz sam nie wiesz, jakim cudem obroniłeś świetny strzał. Innym razem zastanawiasz się godzinami, jak to wpadło do bramki. Niektóre mecze długo śnią się po nocach – mówi ksiądz Łukaszka dla sportowefakty.wp.pl.
Od początku mówiono, że jest utalentowany i już jako trzynastolatek był czasem wystawiany na pół tercji w czasie meczu na lodowisko. W szkole jednak łatwo nie maił. Czasami z meczu wyjazdowego wracali w środku nocy, a w poniedziałek rano był już na lekcjach w szkole. Miał braki w nauce, ale wspomina, że nauczyciele podchodzili do niego z wyrozumiałością.
>>> Ale z ciebie bambik! Czemu? Bo nie obserwujesz nas na TikToku! [FELIETON]
NHL i różaniec
W pierwszej drużynie debiutuje jako szesnastolatek. W 1979 roku Paweł Łukaszka zdobywa tytuł najlepszego bramkarza juniorskich mistrzostw świata w Katowicach i Tychach. Otworzyły się przed nim nowe możliwości. Mógł zostać pierwszym Polakiem w najlepszej lidze świata. Został zaproszony na testy do Kanady.
– Gdy rok później poleciałem na igrzyska do Lake Placid, kusiło mnie, żeby zostać. Ameryka to była wtedy ziemia obiecana. Ale pytałem samego siebie: i co dalej? Trzecia klasa liceum, w Polsce pierwsza liga, a tam niewiadoma. Nie znam języka. Tata mówił, że mam koniecznie wracać do kraju. Poza tym przed wylotem na igrzyska podpisywaliśmy papier, że nikt z nas nie zdradzi ojczyzny. Gdybym, tak jak wielu sportowców, uciekł z kraju, może faktycznie poczułbym się zdrajcą? – mówi ksiądz Paweł dla sportowefakty.wp.pl.
Polacy mieli duże ambicje, ale nie udało się wygrać. W nocy przed ostatnim meczem młody Paweł Łukaszka się modlił.
– W nocy odmówiłem różaniec, żeby mnie trener Czesław Borowicz nie wystawił. Myślałem: Jezus, a jak coś zawalę? Ponoć do późnych godzin myślał, kto ma bronić od początku. Postawił na Henia Wojtynka. Kamień spadł mi z serca! – przyznaje ksiądz Łukaszka dla sportowefakty.wp.pl.
Samolot z Polakami startuje do ojczyzny, a osiemnastoletni Łukaszka wie, że już podjął życiową decyzję. To jego ostatnie igrzyska. Będzie księdzem.
Już jako kilkulatek był ministrantem. Później przez lata to hokej był na pierwszym planie, ale o Bogu Łukaszka nie zapominał. Na turniejach nastawiał budzik na piątą, żeby zdążyć na poranną mszę.
Najpierw powiedział nauczycielce od matematyki. Później swojej mamie. Bała się, że nie wytrwa do końca seminarium.
Ksiądz na bramce
W 1981 roku Łukaszka pojechał na swój ostatni poważny turniej. Było to we Włoszech. Tam wpadł na pomysł, że wyśle list do Jana Pawła II. Na kartce do papieża z pozdrowieniami i zapewnieniem o modlitwie podpisała się cała drużyna. Kilka dni później papież odpisał. Dziękował za pozdrowienia i zapewnił, że z serca wszystkim błogosławi. Niedługo potem w hotelu pojawił się włoski dziennikarz sportowy, by zrobić krótki materiał o tym wydarzeniu.
>>> Formuła 1: zawody we Włoszech odwołane. Organizatorzy przekazali żywność powodzianom
W pokoju u Pawła Łukaszki na szafce wisi modlitewnik i różaniec. Napisał wtedy, że reprezentacja Polski przyjechała na mistrzostwa świata z księdzem w bramce. Wtedy jeszcze księdzem nie był, ale później, już po święceniach, zdarzyło się, że stał na bramce. To było kilkanaście lat temu.
Nie wraca już na lodowisko jako sportowiec, ale chętnie zabiera tam dzieci z parafii.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |