Filmowa Ewa z małą Nutką, „1800 gramów”, reż. Marcin Głowacki, prod. TVN

Można umrzeć z tęsknoty. Widzieliśmy „1800 gramów” [RECENZJA]

Filmowcy, kina sieciowe oraz znani aktorzy przyzwyczaili nas, że na święta Bożego Narodzenia szykują dla nas filmowy prezent. To najczęściej kinowe hity, które do największych sieciówek przyciągają prawdziwe tłumy. Każdy przecież chce w długie jesienne i zimowe wieczory ogrzać się przy czymś dobrym i ciepłym.   
Pierwszym takim filmem były „Listy do M.”, później z każdym kolejnym rokiem pojawiły się następne. W tym roku do kin trafia obraz „1800 gramów”. I jest to film inny niż wszystkie poprzednie. W ten weekend ma swoją premierę, my już go widzieliśmy.  

Z gwiazdami, ale i z misją  

Jest inny, choć na pierwszy rzut oka wydawać się może podobny. Przedświąteczny czas, rodzina z kłopotami (relacje córka – matka, żona – mąż), praca w dużym mieście (w tym przypadku ośnieżony, oświetlony, przepiękny Kraków). Bohaterowie dobrze prosperują w swoich zawodach, mieszkają w dużych i świetnie wykończonych mieszaniach. W roli głównej młoda, piękna kobieta wykonująca zawód z misją, gdzieś z boku cyniczny, choć przystojny prawnik. Do tego wątek rodzinny przeplata się z miłosnym i kryminalnym. Mieszanka wybuchowa? Przepis na kinowy sukces? Może i tak, choć ja w tym filmie widziałem przede wszystkim niezwykle silną miłość i piękno, którym jest adopcja.

„1800 gramów”, reż. Marcin Głowacki, prod. TVN

To tak niezwykły moment, że można go porównać z powtórnymi narodzinami. To cud – można pokusić się o stwierdzenie – jeszcze większy, bo wymaga nawet ogromnej odwagi i wielkiej miłości. Tym bardziej trzeba docenić ludzi, którzy się na to decydują, ale i filmy, które o tym opowiadają. Film zainspirowany jest historią Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego, który działa w Otwocku koło Warszawy. Premiera odbyła się tuż po obchodzonym 9 listopada Światowym Dniu Adopcji. Szacuje się, że nawet co czwarta para w Polsce ma problemy z poczęciem dziecka, a – z drugiej strony – jest wiele dzieci, które tak bardzo czekają na swoją mamę i tatę.

„1800 gramów”, reż. Marcin Głowacki

Piękno adopcji  

Poznajemy Ewę (w tej roli Magdalena Różdżka), która jest dyrektorką ośrodka preadopcyjnego. To niewielka placówka, w której małe dzieci czekają na nowych rodziców. Są tam niemowlaki, które matki zostawiły w szpitalu lub tuż zrzekły się do nich praw niedługo po urodzeniu. Jest jednak jeden „wyjątek” – to Adaś (w tej roli fenomenalny Aleksander Bożyk), który już od dawna niemowlakiem nie jest. Został jednak w ośrodku, jego sytuacja jest skomplikowana, ponieważ jego rodzice nie zrzekli się praw, ale jednocześnie odbierają go z ośrodka kilka razy w roku (a i tak często w tym względzie zawodzą, co jeszcze bardziej wzmaga cierpienie chłopca).

Adaś (Aleksander Bożyk) i szefowa Ośrodka, Ewa (Magdalena Różdżka), „1800 gramów”, reż. Marcin Głowacki, prod. TVN

Ewa jest córką znanej w całym kraju kobiety, której życie opiera się na misjach pomocowych i działaniach charytatywnych. W odróżnieniu od matki Ewa za granicę nie wyjeżdża, ale każdego dnia „tu na miejscu ratuje mały jeden świat” – tak usłyszy od swojej matki po dłuższym czasie. Relacje z matką przed długi czas nie układają się jednak „dobroczynnie”.

Magdalena Różdżka i Danuta Stenka, „1800 gramów”, reż. Marcin Głowacki, prod. TVN

Dramat dziecka i rodziców 

Film przenosi nas w przedświąteczny czas, a dokładnie na 5 dni przed Wigilią Bożego Narodzenia. W tym czasie do ośrodka przyjeżdża kobieta, która chce oddać swoją małą córeczkę. Nazywa ją Anią. Ewa pyta, czy na pewno chce to zrobić, bo gdy minie ustawowy czas, jej prawa bezpowrotnie wygasną i nigdy (o ile dziecko samo nie będzie tego chciało), nie będzie mogła poznać losu swojej córki. Kobieta ze łzami w oczach, ale jednak decyduje się na oddanie maleństwa. Później przekonujemy się, jaki dramat stał za tą decyzją. Film zresztą niejeden raz pokazuje, jak niełatwe i  złożone są to sytuacje. Jeden z niemowlaków jest porzucony przez kobietę, która cierpi na schizofrenię. Choć słowo „porzucony” nie jest tu na miejscu. Matka wielokrotnie wraca do ośrodka, zabiera dziecko, by po kilki dniach wrócić, bo jednak nie daje rady. Przeżywa przy tym wielki dramat. I ona i zapewne dziecko.  

Wojtek, który w Ośrodku sporo namiesza… (w tej roli Piotr Głowacki), „1800 gramów”, reż. Marcin Głowacki, prod. TVN

Nutka, Adaś i Kajtek  

Ania zostaje w Ośrodku i dostaje imię Nutka. Wymyśli je mały Adaś, który ma dar do przekręcenia imion. Z Ani zrobił Nutkę a z Wojtka – Kajtka. Wojtek to z kolei nie dziecko, a całkiem dorosły facet. Do ośrodka przyjechał po to, by wyremontować jedną z sal (w tej pierwszej dla dzieci jest już za mało miejsca). Okazuje się jednak, że praca i remont to była tylko przykrywka, pretekst, by znaleźć się w tym miejscu. Później akcja mocno przyspiesza, zwroty akcji mogą przypominać kryminał. Robi się groźnie, ale – jak na klasyczny i dobry film świąteczny przystało – można liczyć na happy end. W międzyczasie Nutkę chce zaadoptować młoda para. Sprawa nieco się komplikuje, gdy okazuje się, że Nutka nie słyszy. Badania wykazują brak reakcji na dźwięk. Czy będzie głucha? Na szczęście ten wątek zakończy się dla małej bohaterki szczęśliwie.

Magda i Kamil, para starająca się o adopcję dziecka (Roma Gąsiorowska i Wojciech Zieliński), „1800 gramów”, reż. Marcin Głowacki, prod. TVN

Szacunek Grubsona  

Ciekawym wątkiem jest walka, jaką Ewa musi toczyć nie tylko o dobro dzieci (o znalezienie im kochającej rodziny), ale także o samo istnienie ośrodka. Placówka jest potężnie zadłużona, a prezydent miasta i inni urzędnicy w tej kwestii wcale nie pomagają, wręcz przeciwnie – rzucają kłody pod nogi. Siła nazwiska matki nie pomaga, wręcz przeciwnie – na niektórych działa jak przysłowiowa płachta na byka. By odzyskać płynność finansową i uratować placówkę jej pracownice próbują zainteresować media. Szefowa się nie zgadza. Później myślą o artystach – na miejsce ściągają nawet Grubsona (w tej roli… sam Grubson), by nagrać teledysk i zmobilizować ludzi dobrej woli. Szefowa ich wyrzuca. Jest nieugięta, bezkompromisowa, lubi postawić na swoim.
  

Będzie radośnie 

Oprócz tych trudnych momentów, film pozwoli nam wiele razy uśmiechnąć się – ze wzruszenia, ale też po prostu z powodu dobrego humoru i zabawy. Tak będzie, gdy do Ewy na kilka dni przyjedzie brat Jacek (Wojciech Mecwaldowski). Miał dość tego, że żona traktowała go jak… „kurę domową”. Sprząta, prasuje, gotuje, „ogarnia dom”, a później nie słyszy ani „kocham cię”, ani „dziękuję”. Te rodzinne perypetie wnoszą do „1800 gramów” wiele uśmiechu, ale jednocześnie uświadamiają nam, jak ważna jest rozmowa i wyraźne komunikowanie swoich potrzeb. Te tłamszone i niewypowiedziane mogą po dłuższym czasie prowadzić do poważnych kłopotów.  

Matka Nutki (Anna Smołowik), „1800 gramów”, reż. Marcin Głowacki, prod. TVN

Zabierz chusteczki 

Nie da się przy tym filmie nie uronić łzy. Ktoś musi być naprawdę „twardy”, by nie wzruszyć się przy przemyśleniach Adasia (myśli dziecka, ale bardzo dojrzałe) albo w momencie, gdy niemowlak trafia w kochające ramiona ojca. Można umrzeć z tęsknoty – słyszymy w filmie i rzeczywiście, mimo że te dzieci dopiero się urodziły, jeszcze nie potrafią mówić, a tęsknią. To widać i czuć. A Nutka i jej problemy ze słuchem są tego najlepszym dowodem. Te dzieciątka czują i bardzo potrzebują poczucia miłości, tęsknią za nią i nawet najlepiej prowadzony ośrodek i najlepiej wykwalifikowany personel im tego nie zapewni. Ewa, w swojej pracy, szczególnie przed świętami ma jeden cel: chce, by dzieci nie zostawały na święta w ośrodku. Czy uda się osiągnąć ten cel? Czy Nutka znajdzie kochających rodziców? A może są bardzo blisko? Odpowiedzi poszukajcie w sali kinowej. 

Nutka i Ewa, „1800 gramów”, reż. Marcin Głowacki, prod. TVN

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze