Msza św. w katedrze polowej w 154. rocznicę wybuchu powstania styczniowego
Mszą św. w stołecznej katedrze polowej uczczono pamięć uczestników powstania styczniowego w 154 rocznicę jego wybuchu. Eucharystii przewodniczył biskup polowy Józef Guzdek. W homilii ordynariusz wojskowy przypomniał postać św. Brata Alberta Chmielowskiego, uczestnika walk powstańczych, jednego z patronów roku 2017. Po zakończeniu Mszy św. uczestnicy Eucharystii udali się pod Krzyż Romualda Traugutta, gdzie odbył się apel pamięci.
W homilii bp Guzdek przypomniał, że celem zbrojnego czynu z 1863 roku „było wyrwanie Polski z sideł niewoli rosyjskiego zaborcy”. Biskup polowy podkreślił, że represje po powstaniu styczniowym, które spotkały Polakow miały „zgasić płomień wiary, która była jedynym źródłem sił i nadziei na zmartwychwstanie do życia w wolności i na lepszą przyszłość”. Zachęcił, aby oprócz modlitwy w intencji powstańców przypomnieć postacie wielkich Polaków tamtego czasu. Wśród nich wymienił św. Brata Alberta Chmielowskiego.
– Święty Brat Albert zapisał się w powszechnej pamięci jako odważny i prawy syn narodu polskiego. Na odgłos pierwszej trąbki wojennej poszedł do powstania styczniowego. I nie oszczędzał się. Na ołtarzu wolności złożył wielką ofiarę. Za udział w narodowym zrywie zapłacił dozgonnym kalectwem i emigracją na Zachód Europy, aby uniknąć zsyłki na Sybir – mówił bp Guzdek. Ordynariusz wojskowy przypomniał, że Episkopat Polski, a także Sejm RP ustanowili rok 2017, rokiem św. Brata Alberta Chmielowskiego.
Biskup Guzdek podkreślił, że Adam Chmielowski dokonał „radykalnego wyboru – porzucił piękno sztuki dla piękna miłości”. – Przywdział szary habit franciszkańskiego tercjarza i zaczął służyć ludziom krakowskiej ulicy: biednym, chorym, wydziedziczonym i bezdomnym. Gdy jedni dla uspokojenia swojego sumienia dawali jałmużnę na ubogich, on dał samego siebie. Stał się jednym z nich, aby im nie tylko podać kromkę chleba, ale pomóc w odzyskaniu utraconej godności – powiedział.
Zdaniem biskupa Guzdka u „podstaw kolejnych radykalnych wyborów, jakich dokonywał św. Brat Albert, był sam Chrystus”. – On natchnął młodego studenta, aby odważył się swoje życie położyć na ołtarzu Ojczyzny (…) Jezus zainspirował go także, aby porzucił sztukę na rzecz służby bliźniemu. Pomógł Adamowi dostrzec w drugim człowieku, zwłaszcza chorym, biednym i bezdomnym zniszczone oblicze Boga. Każda przysługa okazana i wyświadczona człowiekowi w potrzebie jest aktem miłosierdzia okazanym samemu Bogu – powiedział.
Ordynariusz wojskowy przypomniał, że moment podjęcia walki o wolną ojczyznę wraz z powstańcami styczniowymi znalazł swoje upamiętnienie na płycie nagrobnej przyszłego świętego. – Kiedy w Boże Narodzenie 1916 r. Brat Albert odchodził na wieczną wartę, aby złożyć swój ostatni raport przed tronem Boga, stawał przed Nim jako uosobienie miłosiernej miłości, jako artysta-malarz, ale również jako żołnierz Polski walczącej. Nie zapomniano tego uwiecznić na płycie nagrobnej: „Walczył za Ojczyznę w 1863 roku”. Hołd nad grobem oddawali mu nie tylko artyści, tysiące biedaków i nędzarzy, ale także liczna grupa weteranów styczniowych bojów – powiedział.
Na koniec życzył zebranym, aby spotkanie ze św. Bratem Albertem, uczestnikiem powstania styczniowego, było „źródłem natchnień do szlachetnych czynów w codziennych sprawach naszego życia”. – Piszmy piękną historię naszego życia na wzór św. Powstańca, który „nie żył dla siebie i nie umierał dla siebie”. Niech i nasze życie opisuje jedno słowo: „służba”. Bogu i człowiekowi – powiedział.
Eucharystię koncelebrowali kapelani ordynariatu polowego. W rocznicowej Mszy św. uczestniczyli m.in.: minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz, poseł na Sejm oraz przewodniczący Komitetu Katyńskiego Andrzej Melak oraz prezes Instytutu Piłsudskiego prof. Wiesław Jan Wysocki.
Po zakończeniu Eucharystii zebrani udali się na modlitwę i apel pamięci na stoki Cytadeli, pod Krzyż Traugutta, miejsce kaźni przywódców powstania styczniowego, z 5 sierpnia 1864 r.
W intencji powstańców odmówiona została modlitwa. Odczytany został apel pamięci, który zakończyła salwa honorowa. Pod Krzyżem Traugutta złożone zostały kwiaty.
Powstanie Styczniowe rozpoczęło się 22 stycznia 1863 roku ogłoszeniem się przez Centralny Komitet Narodowy Tymczasowym Rządem Narodowym. Sześć tysięcy powstańców zaatakowało rosyjskie garnizony w Królestwie Polskim. Powstanie rozszerzyło się poza terytorium Królestwa na obszar Litwy i Ukrainy. Stąd na pieczęci Rządu Tymczasowego umieszczone zostały: Orzeł w koronie, św. Michał Archanioł (patron Ukrainy) oraz Pogoń(symbol Litwy).
Powstanie objęło tereny zaboru rosyjskiego i miało charakter wojny partyzanckiej. Stoczono podczas jego trwania ok. 1200 potyczek. Największe z nich to bitwy pod Węgrowem i pod Siemiatyczami. Siły polskie liczyły ok. 200 tys. osób. Mimo początkowych sukcesów zakończyło się klęską powstańców, z których kilkadziesiąt tysięcy zostało zabitych w walkach, blisko 1 tys. straconych, ok. 38 tys. skazanych na katorgę lub zesłanych na Syberię, a ok. 10 tys. wyemigrowało.
Pierwszym przywódcą powstania był Ludwik Mierosławski, który jednak po miesiącu utracił tę funkcję. Później dyktatorami powstania byli Marian Langiewicz i Romuald Traugutt, który stał się tragicznym symbolem zrywu. Aresztowany na skutek denuncjacji został skazany przez rosyjski sąd wojskowy na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano na stokach Cytadeli Warszawskiej 5 sierpnia 1864 r.
Choć za koniec powstania uznaje się jesień 1864 roku, to ostatni oddział partyzancki, dowodzony przez kapelana, księdza Stanisława Brzóskę został rozbity na Podlasiu dopiero w kwietniu 1865 roku.
Po zakończeniu powstania Polaków dotknęły liczne represje m.in. konfiskata majątków szlacheckich, kasacja klasztorów na obszarze Królestwa Polskiego, wysokie kontrybucje i aktywna rusyfikacja. Za udział w powstaniu władze carskie skazały na śmierć ok. 700 osób. Na zesłanie skazano co najmniej 38 tys. osób. Jedną z sankcji było też zniesienie praw miejskich dla wielu miejscowości na terenie Królestwa, co spowodowało ich upadek gospodarczy i polityczny. Jednym z nielicznych pozytywnych skutków powstania było uwłaszczenie chłopstwa. Wielu historyków uważa też, że właśnie dzięki niemu Polska utrzymała tożsamość narodową i podtrzymała opór wobec zaborców.
Z legendy powstańczej czerpały także kolejne pokolenia Polaków. Przy ich grobach przysięgali w czasie II wojny światowej młodzi żołnierze podziemia niepodległościowego. W II Rzeczpospolitej oficerowie Wojska Polskiego oddawali honory weteranom 1863 roku. Powszechny był szacunek społeczny dla weteranów powstania. Każda z kolejnych rocznic obchodzona była niezwykle uroczyście. Wielu powstańców znalazło schronienie w specjalnie powołanych dla nich domach opieki. Weteranów obejmowała darmowa opieka medyczna. Państwo wypłacało im stałą pensję i przekazało im m. in. specjalne, symboliczne mundury. Czapki – rogatywki z sukna barwy granatowej z granatowym otokiem i wizerunkiem orła, który na piersi miał umieszczoną złoconą literę W (Weteran) oraz datę 1863. Weterani powstania otrzymali także granatowe surduty, spodnie oraz płaszcze. Na naramiennikach również umieszczony był rok wybuchu powstania 1863.
Pierś wielu powstańców zdobiły Krzyże Niepodległości oraz Krzyże Niepodległości z Mieczami, odznaczenie ustanowione w 1930 r. Postacie tak ubranych weteranów można znaleźć na wielu archiwalnych fotografiach z okresu II Rzeczpospolitej. Ponad 350 z nich dożyło uroczystych obchodów 70. rocznicy wybuchu w 1933 r.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |