Msza święta to uczta – trzeba przyjść, podejść do stołu
„Czasem myślę, że do przyciągnięcia kogoś do Jezusa Chrystusa wystarczy odpowiednie sprawowanie Eucharystii. Zaangażowany ksiądz, który głosi słowo wypływające z Ewangelii, słowo nadziei, jedności i pojednania, jest najlepszym świadkiem Jezusa Chrystusa” wskazuje hierarcha. W rozmowie z KAI porusza tematy duszpasterstwa po pandemii, zaangażowania świeckich w duszpasterstwo czy w sprawy powołań.
Ks. Tomasz Nowak (KAI): W marcu 2020 r. Ksiądz Biskup udzielił pierwszej dyspensy od obowiązku uczestniczenia w Mszach św. w niedziele i święta nakazane, najpierw dla grupy, później dla wszystkich wiernych. Podobnie było jesienią. Jakie uczucia towarzyszyły Księdzu Biskupowi przy podpisywaniu tych dokumentów?
Bp Jan Wątroba: Każda decyzja o wydaniu dyspensy, czegokolwiek by dotyczyła, jest dla mnie bardzo trudna. To jakby zawieszenie prawa, przepisów, przykazań, stąd obawy, czy w ten sposób nie pomniejszamy wartości pewnych praktyk. I choć w pełni rozumiem potrzebę dyspens, a w związku z restrykcjami w czasie pandemii były one konieczne, to zwłaszcza w przypadku dyspensy od obowiązku udziału w Mszach św., myślę o konsekwencjach zarówno dla pojedynczych osób, jak i dla parafii i diecezji. To nie są pochopne decyzje. Konsultujemy się m.in. w ramach metropolii przemyskiej.
>>> Jeden klęczy, a drugi stoi – czyli o różnych zachowaniach podczas mszy świętej
Przygotowując taką dyspensę trudno nie zobaczyć pustych kościołów i nie zapytać się, jak to wpłynie na życie duchowe wiernych. Te pytania i wątpliwości odbijały się później w postawach wiernych. Widziałem i słyszałem o bardzo różnym podejściu do dyspensy. Byli tacy, którzy się nawet cieszyli, że nie muszą chodzić do kościoła, a oglądając transmisję Mszy św. mogą lepić pierogi – tak mi ktoś kiedyś powiedział. Inni bardzo przeżywali brak możliwości pójścia na Mszę św. i samą dyspensę. Te osoby nieraz nie opuściły niedzielnej Eucharystii przez dziesiątki lat życia, chodzili także do kościoła w dni powszednie, a tu słyszą, że kościoły są zamknięte, że obowiązek zawieszony. Wiem, że było im bardzo trudno i ich rozumiem. Puste kościoły wiązały się także z zakłóceniem materialnego funkcjonowania parafii. Odpowiedzią na te problemy była po części postawa tych, którzy mimo ograniczeń przychodzili do kościoła. Miałem sygnały od kilku proboszczów, że ci nieliczni parafianie wzięli na siebie większą odpowiedzialność za sprawy parafii zwiększając swoje datki.
Zbliżamy się do normalności, to znaczy kościoły mogą być wypełnione w połowie, a niedługo w 75 procentach, co w praktyce oznacza stan przed pandemią, bo do rzadkości należały sytuacje, kiedy kościoły byłyby zajęte do ostatniego stojącego miejsca. Biskupi zebrani w Kalwarii Zebrzydowskiej zdecydowali o wycofaniu dyspens od udziału w niedzielnych i świątecznych Mszach św. Czy zdaniem Księdza Biskupa wierni wrócą na Eucharystie?
– Już ostatnia niedziela pokazała, że w kościołach jest więcej osób. Wierni, gdy z mediów usłyszeli o zapowiedzi odwołania dyspensy, w większej liczbie pojawili się na Mszach św. Wielu księży sygnalizuje, że ludzie zaczynają wracać także do konfesjonałów. Mam nadzieję, że pandemia, choć sporo zmieniła, nie spustoszyła życia duchowego. Są przypadki, że nawet to życie stało się bardziej intensywne, świadome. Paradoksalnie, ograniczenia obudziły w ludziach głód spotkania z Bogiem, głód Eucharystii, którego nie mogła zaspokoić transmisja Mszy św. nawet z najpiękniejszego kościoła.
>>> Krótki przewodnik po mszy świętej: obrzędy Komunii
Ci którzy nie wrócą, być może stwierdzili, że nie widzą żadnej różnicy w przeżyciu niedzieli z udziałem w Mszy św. i bez Mszy św. Jak ich zachęcić do powrotu na Eucharystię? Pytam szerzej, myśląc w ogóle o duszpasterstwie po pandemii.
– Komisja Duszpasterska Konferencji Episkopatu Polski w opracowaniu na temat duszpasterstwa po pandemii zwraca uwagę na potrzebę zaangażowania świeckich. To głos zgodny z sugestiami papieża Franciszka, który przy różnych okazjach przypomina o duszpasterstwie podmiotowym. Chodzi o zdecydowanie większe niż do tej pory włączenie świeckich w działania ewangelizacyjne, w dzieła apostolskie i w całe duszpasterstwo. To się też zbiega z zapowiedzią synodu plenarnego, który będzie przebiegał na poziomie diecezjalnym, kontynentalnym, i później zakończy się na poziomie ogólnym w 2023 r. Liczę, że ten etap diecezjalny, który rozpocznie się w październiku tego roku, będzie takim krokiem w stronę zaangażowania świeckich. W diecezji rzeszowskiej mieliśmy synod 20 lat temu. Teraz są nowe wyzwania i możliwości działania związane choćby z rozwojem Internetu. Obecny czas wymaga nie tylko przywrócenia aktywności tego, co zostało uśpione przez pandemię, m.in. działalności grup, ruchów i stowarzyszeń. To za mało. Trzeba szukać nowych dróg i sposobów dotarcia z Ewangelią do różnych środowisk. Ta nowość nie przekreśla tego, co tradycyjne i sprawdzone. Czasem myślę, że do przyciągnięcia kogoś do Jezusa Chrystusa wystarczy odpowiednie sprawowanie Eucharystii. Zaangażowany ksiądz, który głosi słowo wypływające z Ewangelii, słowo nadziei, jedności i pojednania, jest najlepszym świadkiem Jezusa Chrystusa.
Temat zaangażowania świeckich w życie Kościoła jest stale obecny w nauczaniu kościelnym przynajmniej od Soboru Watykańskiego II, ale wciąż trudno w praktyce zrealizować teorie o aktywności świeckich w życiu Kościoła.
– To widać w Polsce choćby na przykładzie parafialnych rad duszpasterskich. Tylko w nielicznych parafiach te rady działają zgodnie z założeniami, jako środowisko namysłu, refleksji, rady w sprawach duszpasterskich. Niestety, w wielu przypadkach jest to bardziej rada od spraw gospodarczych, a to powinno być domeną rady ekonomicznej. Chodzi o wciąganie jak najwięcej osób we wspólne działania duszpasterskie, religijne. To zawsze było trudne i w tej współpracy trudności mają zarówno księża, jak i świeccy. Sami świeccy niejednokrotnie się wymawiają od takiej współpracy, jedni się boją, inni uważają, że są nieprzygotowani, inni nie mają czasu, ale są też tacy, którzy czekają, aby ich zaprosić i wysłuchać. Taka parafia, w której rada duszpasterska jest miejscem autentycznej troski o życie religijne w parafii, jest wyzwaniem dla nas w najbliższych latach. Gdy chodzi o zaangażowanie świeckich, pewne rozwiązania podsuwa nam papież Franciszek wprowadzając m.in. nowe posługi dla świeckich kobiet: lektora i akolity – to pokazuje, jak dużo mogą świeccy, choć nie mają święceń kapłańskich.
A tych, którzy mają święcenia jest coraz mniej. Także w diecezji rzeszowskiej do seminarium zgłasza się coraz mniej osób. Sam w rozmowie z licealistą słyszałem, że bycie księdzem to dzisiaj „obciach”. Co odpowiedziałby Ksiądz Biskup takiemu człowiekowi?
– Tak myśli dzisiaj wiele osób, tak myślą młodzi i ich rodzice. Dla wielu rodziców decyzja dziecka o wstąpieniu do zakonu czy w szeregi kapłaństwa jawi się jako coś niebezpiecznego, coś co może narazić dziecko na różne ataki, kpiny, pomówienia. Na pewno obecny klimat nie sprzyja decyzjom o wyborze kapłaństwa i stanowi ogromną przeszkodę w rozeznawaniu powołania. Taka decyzja wymaga odwagi pójścia pod prąd. Nie ma innej drogi, niż odwołanie się do tego, że to Pan Bóg powołuje. Jeśli jest to Boża sprawa, to trzeba ją podjąć, nawet wtedy, gdy będzie sporo kosztować i usłyszymy, że to „obciach”. Taka jest zresztą logika Ewangelii. Jezus wprost mówił o trudnościach, które spotkają jego uczniów. Powiedziałbym też takiemu człowiekowi o ideale kapłaństwa, który jest od wieków ten sam – to służba Bogu i ludziom – piękny ideał. Niestety, nie brakuje duchownych, którzy go zniekształcają przez gorszące zachowania czy nawet przestępstwa. Ale trudno przez tych księży rezygnować z ideałów, zapominając przy tym o tych, którzy wiernie służą Bogu i ludziom. Większość z nas nie miałaby trudności z wskazaniem takich księży. Bywa też, że kontakt z negatywnymi postawami wyzwala pragnienie, aby w swoim życiu postępować zupełnie inaczej. Oczywiście bez nadmiernej pewności siebie, bo wszyscy jesteśmy słabi, ale z zaufaniem Panu Bogu, z pokorą i gotowością, mówiąc: „Oto ja, poślij mnie”.
My natomiast mówimy teraz wiernym: Do zobaczenia w kościele!
– Tak! Do zobaczenia na Eucharystii przeżywanej w sposób pełny. Msza św. to uczta. Trzeba przyjść, podejść do stołu, nakarmić się słowem Bożym, nakarmić ciałem Jezusa Chrystusa. Tego nie da się zrobić wirtualnie. Msza św. to też prawdziwa, realna wspólnota. Mam nadzieję, że udział w Mszach św. pozwoli nam poczuć, że mamy wokół siebie braci i siostry, na których możemy solidarnie liczyć. Zachęcam, wejdźmy w klimat Wieczernika, klimat jedności, miłości, przebaczenia, ale też klimat służby, poświęcenia i ofiary. Chrystus czeka, aby nas umocnić, dać nadzieję i pokój.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |