Fot. Flickr/United Nations Photo

Nadia Murad – bojowniczka na rzecz pokoju

Piątego października Pokojową Nagrodę Nobla otrzymali Nadia Murad i kongijski ginekolog Denis Mukwege, który ratował życie kobiet w piekle spowodowanym wojną w Afryce. Niewątpliwie tegoroczni laureaci to osoby, których historia splata się w jednej tematyce – wykorzystywania seksualnego kobiet i głosu samych ofiar.

Corocznie Nagroda Nobla przyznawana była wielu postaciom, czasami kontrowersyjnym, niekiedy niewątpliwie zasłużonym, zarówno Barackowi Obamie, jak i św. Matce Teresie. Jednak w tym roku głos oddany został niezauważalnym bohaterom wojny, przywracając jednocześnie sens tej nagrodzie. Tegoroczne uzasadnienie brzmiało: „za wysiłki mające na celu zaprzestanie używania przemocy seksualnej jako narzędzia wojny i konfliktów zbrojnych”.

Łzy cierpienia 

Nadia dorastała w Kodżo, w dystrykcie Sindżar w irackim Kurdystanie i chodziła do miejscowej szkoły. W 2014 r. cały region zajęli terroryści z tzw. Państwa Islamskiego, zabijając ok. 600 osób, w tym jej braci i matkę. Nadia jednak przeżyła, ponieważ została porwana. Przez trzy miesiące więziona przez bojowników była bita i regularnie gwałcona. Jedynym wyjściem proponowanym przez oprawców było przejście na islam. Nadia Murad podejmowała próby ucieczki, jednak z początku kończyły się one niepowodzeniem i jeszcze większym cierpieniem. – Próbowałam uciec, ale za karę mój prześladowca najpierw mnie zbił, a potem zdarł ze mnie ubranie i wepchnął do pokoju, gdzie przebywało sześciu strażników. Gwałcili mnie, aż straciłam przytomność – wspominała z bólem. W końcu, resztkami sił udało jej się uciec z Mosulu. W listopadzie 2014 r., ubrana w nikab wymknęła się z domu oprawcy. Około północy zdecydowała się zapukać do domu w oddalonej dzielnicy i prosić o pomoc. Na szczęście trafiła na przyjazną rodzinę, która od razu udzieliła jej schronienia, a Nadia opowiedziała im swoją historię. Po jakimś czasie zamieszkała z siostrą w Niemczech, gdzie otrzymała azyl. Po latach wspomina: – Nie urodziłam się, by wygłaszać przemówienia czy spotykać się z przywódcami światowymi, chciałam po prostu żyć tak jak inne dziewczęta z wioski – mówiła. Za każdym razem, gdy opowiada o swojej historii otwiera się jej rana, która nieraz powoduje łzy. Jednak Nadia się nie poddaje, chce opowiadać o tym, co dzieje się na bliskim wschodzie z tysiącami jazydek i wielu innych bezbronnych kobiet.

Fot. EPA/IRAQI POPULAR CROWD FORCES HANDOU

Pierwsza dziewczyna 

W grudniu 2015 r., Nadia Murad po raz pierwszy opowiedziała publicznie swoją historię Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Mimo iż tzw. Państwo Islamskie wydało na nią wyrok śmierci, Nadia nie boi się mówić o swojej historii. Twierdzi, że nic gorszego nie może już jej spotkać. Swoje świadectwo powtórzyła 16 grudnia 2016 r. Otrzymała potem wiele nagród, m. in. Nagrodę im. Sacharowa, Nagrodę Praw Człowieka im. Vaclava Havla i wreszcie – kilka dni temu – Pokojową Nagrodę Nobla, jako pierwsza Kurdyjka, jazydka i obywatelka Iraku. Dzisiaj Nadia Murad jest ambasadorką dobrej woli ONZ do spraw ofiar handlu ludźmi, co oznacza, że aktywnie wspiera działania na rzecz przeciwdziałania temu precedensowi. Za tę działalność wielokrotnie grożono jej śmiercią, jednak Nadia Murad się nie poddała. Stworzyła „Inicjatywę Nadii” na rzecz ofiar handlu ludźmi. 3 maja 2017 r. przyjął ją w Watykanie papież Franciszek. Nadia prosiła wtedy biskupa Rzymu o pomoc dla jazydów, którzy wciąż jeszcze są przetrzymywani przez islamistów.

Tzw. Państwo Islamskie dopuściło się wielu zbrodni wojennych i okrucieństw w Syrii i Iraku, ale jednak mało kto ucierpiał tak bardzo jak jazydzi. W okresie, w którym porwana została Nadia Murad, zginęło co najmniej 5 tysięcy jazydów i nadal są prześladowani.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze