Nadużycia w liturgii mogą skutkować nieważnością sakramentów [KOMENTARZ]
Czy kilka przekręconych słów może przyczynić się do nieważności sakramentu? Oczywiście, że tak. I choć niektórzy bagatelizują problem, to jednak Stolica Apostolska podjęła decyzję o interwencji. Bardzo słusznie.
Zdarza mi się na łamach naszego portalu zajmować tematem liturgii. Zdarza mi się też przypominać o obowiązujących zasadach, przepisach i formach. Kilka razy spotkałem się z reakcją zdziwienia, że zajmuje się jakimiś „martwymi przepisami”. Usłyszałem parokrotnie, że „księża się tym nie przejmują i tak czy inaczej robią, co chcą”. W zdaniu tym zawarte było przekonanie, że zwracanie uwagi na nadużycia mija się z celem. Jest jak jest i nie ma co się tym za bardzo przejmować. Smucą mnie takie opinie, ale z tym większym zrozumieniem i wyczekiwaniem przyjąłem ostatnią notę Dykasterii Nauki Wiary Gestis verbisque. Przypomina ona, że nadmierna kreatywność w liturgii może skutkować… nieważnością sakramentów. A to dla Kościoła jest przecież sprawa fundamentalna.
>>> Przyjąłem sakrament. A co jeśli ksiądz nie był ochrzczony? [KOMENTARZ]
Słowa na wagę ważności sakramentu
Kilka lat temu świat obiegła informacja o pewnym księdzu z archidiecezji Detroit w USA, który na nagraniu ze swojego własnego chrztu odkrył, że ksiądz wypowiedział nieprawidłową formułę sakramentalną, przez co jego chrzest był nieważny. Duchowny skontaktował się z przełożonymi. Musiał powtórzyć wszystkie sakramenty. Najpierw został skutecznie ochrzczony. Przyjął sakrament bierzmowania i otrzymał Eucharystię, a po tygodniowych rekolekcjach został wyświęcony na diakona, a następnie na księdza. Archidiecezja musiała podjąć próbę kontaktu ze wszystkimi, którzy przyjęli od „nieprawdziwego” księdza sakramenty, bo były one nieważne. Przynajmniej niektóre. Wszystko przez kilka przekręconych słów trzydzieści lat wcześniej.
Z kolei w ubiegłym roku pojawiła się informacja, że jeden z duszpasterzy z Phoenix (także USA) nieprawidłowo i nieważnie ochrzcił tysiące osób. Używał sformułowania „chrzcimy” zamiast „chrzczę”. Ksiądz wyraził oczywiście skruchę, że nieumyślnie przez dwadzieścia lat swojej posługi źle udzielał tego sakramentu. Konsekwencje tego błędu trudno jednak nawet opisać. Jedyną poprawną formułą w tym przypadku jest: „Ja Ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”.
To nie miejsce na kreatywność
W duszpasterstwie konieczna jest oczywiście kreatywność, otwartość na zmiany i potrzeby drugiego człowieka. W liturgii jednak każde słowo i gest są ważne i mają swoje znaczenie, którego nie można zmieniać. Nie dlatego, że brakuje nam pomysłu na modyfikacje, ale dlatego, że Kościół przez setki lat swojej Tradycji uznał, że właśnie takie, a nie inne formy mają mieć zastosowanie. Sakrament to oczywiście nie wypowiadanie zaklęć, ale otwarcie na Boże działanie. Wierni mają prawo oczekiwać od szafarzy sakramentów, że otrzymają to, o co proszą. I że otrzymają to w takiej formie, jaka została przez Kościół przyjęta. Wymysły, nowinki i potrzeba kreatywności mogą w tym przypadku skończyć się nieważnością sakramentu.
>>> USA: ksiądz odkrył, że jego chrzest jest nieważny
Wszelkie próby „uatrakcyjnienia” liturgii czy sprawowanych sakramentów wiążą się chyba z przeświadczeniem, że to nie Bóg działa przez sakrament, ale duchowny. Tymczasem duchowny jest jedynie szafarzem, pośrednikiem, a nie tym, który udziela łaski. Przywiązanie więc do konkretnej formy jest wyrazem wiary, że to Kościół i Chrystus działają przez sakramentalny rytuał. To nie słowa wymyślone spontanicznie przez księdza mają znaczenie, ale formuły przewidziane w księgach liturgicznych. Duchowny nie jest właścicielem liturgii, ale jej sługą. Im wierniej, posłuszniej i dokładniej wykonuje to, co przewiduje Kościół, tym więcej zostawia miejsca na działanie Boga, a nie samego siebie.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |