Fot. Beata Legutko

Najlepszy prezent, czyli o co chodzi z Misją Kana? [ROZMOWA] 

Był rok 1973. Francja. Podczas jednego z formacyjnych weekendów Laurent Fabre, jezuita – jeszcze przed święceniami, zatrzymuje się nad wersem z Dziejów Apostolskich: „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach” (Ap 2,42). Poruszony tymi słowami proponuje spotkanie tym wszystkim, którzy czują zachętę do życia wspólnotowego, ale póki co na propozycji się kończy. 

Mija trochę czasu. Podczas rekolekcji poprzedzających święcenia kapłańskie młody jezuita najpierw oddaje Panu Bogu w modlitwie swoje pragnienia, a potem opowiada swoim przełożonym o pomyśle życia wspólnotowego dla osób obojga płci. W październiku 1973 r. siedem młodych osób – mężczyzn i kobiet stanu wolnego – rozpoczyna wspólne życie przy ul. Montée du Chemin Neuf 49. Takie były początki wspólnoty Chemin Neuf, która działa dzisiaj w wielu krajach i proponuje różne ścieżki rozwoju wiary ludziom świeckim i duchownym, małżeństwom i samotnym. Do wspólnoty wkrótce dołącza wiele młodych osób, małżeństw, które chcą wspólnie żyć i oddawać się ewangelizacyjnej służbie Kościołowi i światu. Wkrótce znajdują nowy dom i już w 1980 r. ma miejsce pierwsza sesja Kana skierowana do małżeństw i rodzin. Kana jest misją wspólnoty Chemin Neuf w służbie małżeństwa i rodziny. Jej celem jest wzmacnianie jedności i pomoc wszystkim w pogłębianiu ich powołania małżeńskiego i rodzinnego, choć warto wspomnieć, że do udziału w spotkaniach zapraszane są też małżeństwa niesakramentalne czy osoby niewierzące. Kana proponuje parom czas dialogu, uzdrowienia duchowego i wypoczynku, by odkryły radość z bycia małżeństwem. Do Polski Kana dociera w roku 2003. Od kilku lat wspólnota proponuje dodatkowo także roczną formację Kana Welcome, jako program zachęcający do sesji Kana. Jesień to czas, w którym w wielu miastach w Polsce organizowane są spotkania informacyjne i zachęcające do zaangażowania się jedynie na rok szkolny w wydarzenia Kany. O Kanie, o małżeństwie, wspólnocie i wyzwaniach codzienności rozmawiamy z Katarzyną i Janem Rewilakami, którzy są małżeństwem od 29 lat, mają pięcioro dzieci.   

Beata Legutko: Czym jest formacja Kana Welcome? 

Katarzyna Rewilak: – Kana Welcome to jedna z propozycji wspólnoty Chemin Neuf. Chemin Neuf (Nowa Droga) jest wspólnotą katolicką o powołaniu ekumenicznym, obecna jest na całym świecie, a swoją główną siedzibę ma we Francji. Jej zasadniczą misją jest działanie na rzecz jedności: w Kościele, w małżeństwie, w rodzinie, ale też jedności i spójności człowieka przed Bogiem. Jednym z działań wspólnoty jest tzw. Misja Kanapropozycja dla małżeństw, również par niesakramentalnych, ale też dla narzeczonych. W ramach Kany mamy możliwość korzystania z różnych dróg rozwoju małżeńskiego, czy – szerzej mówiąc – rozwoju relacji w związkach. Uczestniczymy w spotkaniach, wyjazdach, rekolekcjach. Kana Welcome jest jedną z takich dróg.  Kana obecna jest w 55 krajach na świecie, a Kana Welcome szczególną popularnością cieszy się w Afryce.   

Czym ta forma spotkań małżeńskich różni się od innych tego typu inicjatyw? 

Jan Rewilak: – Szczerze mówiąc, ja osobiście nie mam doświadczenia innych wspólnot, więc nie wiem. 

Fot. Beata Legutko

Katarzyna Rewilak: – Możemy powiedzieć, jak to wygląda u nas. W ramach Kany Welcome proponujemy cykl spotkań o życiowych sprawach. Do tych rozmów zapraszamy Pana Boga, ale spotkania są kierowane do każdego – niezależnie od tego, czy jest wierzący, czy niewierzący, czy żyje w związku sakramentalnym, czy nie. Spotkania skierowane są do osób, które chcą budować i poprawiać relacje w związku. Proponowane tematy są wzięte z życia. Mówimy o komunikacji, o podejmowaniu decyzji, o zarządzaniu pieniędzmi… 

Jan Rewilak: – … o relacjach z teściami, z dziećmi. 

Katarzyna Rewilak: – O pielęgnowaniu swoich pasji i hobby – jak je pogodzić z życiem małżeńskim, żeby to nie było kosztem współmałżonka, tylko żeby wzbogacało relację. W ciągu całego cyklu formacyjnego Kana Welcome zapraszamy na dziewięć spotkań. Rozpoczynamy i kończymy wspólnie, proponujemy jeden weekend wyjazdowy. Warto zaznaczyć, że uczestnictwo w formacji Kana Welcome do niczego dalej nie zobowiązuje. Są tacy, którzy poprzestają na tych dziewięciu spotkaniach. Inni decydują się na dalszą drogę ze wspólnotą, ale też wszystko w wolności. Nie trzeba składać zobowiązań na dłuższy czas. Decydujemy tu i teraz. Choć oczywiście są też małżeństwa, które wiążą się ze wspólnotą na całe życie. 

Fot. Dorota Papiernik

Jan Rewilak: – Kana Welcome, jak sama nazwa wskazuje, jest jakby przedsionkiem Kany zasadniczej. Forma tych spotkań jest merytoryczno – bratersko – modlitewna. Natomiast, jeśli ktoś chciałby kontynuować przygodę ze wspólnotą, jest potem zaproszony na tzw. sesję Kana, czyli tygodniowy wyjazd małżeński, który odbywa się co roku w okolicach lipca. Czas ten poświęcony jest wspólnej relacji, można jechać całą rodziną, ponieważ wspólnota zapewnia opiekę dla dzieci. Uczestnictwo w Kanie Welcome nie jest warunkiem koniecznym, by jechać na rekolekcje Kana, ale warto w tych spotkaniach wziąć udział i spróbować.  

Katarzyna Rewilak: – Raz jeszcze podkreślę, że nie trzeba być małżeństwem sakramentalnym, żeby korzystać z tych propozycji. Można nawet w ogóle nie być małżeństwem, można nie być człowiekiem wierzącym. Zdarzyło się, że na jednym z wyjazdów było małżeństwo – on był wierzący, ona nie, ale dla wspólnej relacji zdecydowali się przyjechać. I zostali. Nadal uczestniczą w spotkaniach, dbają o relację, ale ona nadal nie chodzi do kościoła. Zdarzyło się też tak, że na rekolekcjach tygodniowych para podjęła decyzję o ślubie, który odbył się właśnie tam. Różne są więc sytuacje, a wspólnota stara się odpowiadać na indywidualne możliwości i potrzeby.  

Indywidualnych sytuacji jest tyle, ile jest małżeństw, np.: „mamy małe dzieci, nie damy rady”. 

Katarzyna Rewilak: – Zawsze staramy się tak organizować wydarzenia, żeby rodzinom z dziećmi też umożliwić uczestnictwo. Na większość wyjazdów, które kierowane są do par (w Kanie Welcome i potem w Kanie), można przyjechać razem z dziećmi. Podczas gdy rodzice się „formują” – dzieci mają opiekę, też tę duchową. Forma opieki nad dziećmi jest przystosowana do możliwości i kreatywności danej grupy. Niektórzy przyjeżdżają z dziećmi, inni bez, jedni wynajmują nianię, inni proszą starsze rodzeństwo o zaangażowanie. Natomiast wspólnota zapewnia opiekę dzieciom na pierwszym, wprowadzającym spotkaniu Kany Welcome, oraz podczas wyjazdowego weekendu.  

Fot. Beata Legutko

Skoro już jesteśmy przy dzieciach – to może się tak zdarzyć, że ktoś ma wyjątkową sytuację, np. dziecko ze specjalnymi potrzebami, którym trzeba się zajmować non stop. Mogą być też inne przeszkody.    

Katarzyna Rewilak: – Tutaj jesteśmy otwarci na bardziej zorganizowaną pomoc. Mamy doświadczenie takich sytuacji i widzimy, że da się to ogarnąć. Jedne grupy pomagają drugim, nawiązują się relacje i przychodzi pomoc. Jeśli wiemy, że ktoś jest w potrzebie, zawsze znajdują się chętni, którzy pomagają i organizują opiekę dla takich dzieci. Nie mówię o tym tylko teoretycznie, bo mieliśmy już takie przypadki. Rok temu na rekolekcje pojechała rodzina z dzieckiem z niepełnosprawnościami, którym trzeba było się zajmować non stop. Znaleźli się opiekunowie, wymieniali się tak, że rodzice mogli spokojnie uczestniczyć w proponowanych wydarzeniach. W tym roku członkowie wspólnoty wzięli do siebie na tydzień dziecko z porażeniem czterokończynowym, żeby jego rodzice mogli pojechać na sesję Kana. Staramy się pomagać na ile się da, mimo że czasem, na początku, wydaje się, że to niemożliwe. 

Czyjeś dzieci są już samodzielne, sytuacja rodzinna stabilna, ale brakuje czasu na takie dodatkowe, przecież nie najbardziej pilne, sprawy. 

Katarzyna Rewilak: – My się dość dobrze wpisujemy w ten problem. Już parę razy mieliśmy wątpliwość, czy nasze zaangażowanie jest kolejną sytuacją, która nas dobija, dodatkowym wydarzeniem, które się nie mieści w kalendarzu. Ze wspólnotą jesteśmy związani od 12 lat i za każdym razem, kiedy ten czas udaje nam się – trochę nieracjonalnie i wbrew wszystkiemu – wyrwać, bardzo się tym cieszymy. Spotykamy się w innej, Bożej rzeczywistości. To jest takie zatrzymanie się, wyrwanie bezcennych chwil, których byśmy nie wygospodarowali, gdybyśmy nie mieli tej wspólnoty. Gdyby nie było ludzi, z którymi się umówiliśmy, wobec których mamy takie czy inne zobowiązania. Codzienność jest taka, że przychodzimy z pracy wykończeni i albo zasypiamy przed jakimś filmem, albo każdy wpada dalej w wir swoich zajęć. 

Jan Rewilak: – Te spotkania to czas z żoną w zupełnie innej konwencji. Mimo że człowiek jest zmęczony, i co innego chciałby robić, to potem nie żałuje. Sami nigdy byśmy sobie tak czasu nie zorganizowali. Nie ma szans. Bo właśnie jest milion innych rzeczy, bardziej koniecznych, na już.  

Od 12 lat związani jesteście ze . Jak zaczynaliście, to dzieci pewnie były jeszcze małe? 

Katarzyna Rewilak: – Najmłodszy syn miał 5 lat, starsi synowie 8 i 12, córki były już starsze. To były jeszcze dzieci wymagające uwagi, choć oni lubili te wydarzenia. 

Fot. Dorota Papiernik

Jan Rewilak: – Ale dziewczyny były już na to „za stare”. Mówiliśmy sobie, że gdybyśmy tak długo nie zwlekali, to może jeszcze coś by z tego skorzystały. Córki były już za duże na to, by skorzystać z tej równoległej formacji dla dzieci. 

Długo „zbieraliście się”, żeby dołączyć do wspólnoty? 

Katarzyna Rewilak: – Dziewięć lat znajomi nas namawiali, żebyśmy pojechali na te tygodniowe rekolekcje. Wtedy jeszcze w Polsce nie było Kany Welcome. Ta propozycja jest od kilku lat. My byliśmy takim małżeństwem bezkonfliktowym, grzecznym. Raczej się nie kłócimy i tak się wydawało, że w zasadzie nie jest nam potrzebna żadna wspólnota. Ja chciałam bardziej, mój mąż uważał, że lepiej będzie, jak pojedziemy razem w góry i tak spędzimy wspólnie czas. Ze mnie tez zawsze była taka „mama kwoka”. Mąż nie chciał wspólnoty, to prawda, ale dla mnie to był dobry pretekst, bo nie chciałam nikomu dawać moich dzieci pod opiekę, nie miałam w sobie takiej gotowości. Zdecydowaliśmy się, gdy najmłodszy syn miał 5 lat. Ten wyjazd to był pierwszy raz w życiu, kiedy mi się zdarzyło „zapomnieć”, że mam dzieci. Miałam takie poczucie bezpieczeństwa, że po kilku dniach zorientowałam się, że o nich ciągle nie myślę. W czasie tygodnia dla małżeństw mogliśmy się całkowicie zanurzyć w treściach, które tam były. I nagle, po spotkaniu czy modlitwie, przypominaliśmy sobie, że dzieci trzeba odebrać. Wtedy pożałowałam, że tak długo zwlekaliśmy z decyzję, by wyjechać na Kanę. 

Jan Rewilak: – To ja byłem hamulcowym. Nigdy nie lubiłem takich wspólnot, zorganizowanych rzeczy, wypoczynków, zgromadzeń. Uważałem, że ja sobie najlepiej zorganizuję czas w każdym temacie. Ale rzeczywiście, z czasem zacząłem zauważać walory wspólnoty. To w zasadzie moja pierwsza i pewnie ostatnia wspólnota, poza rodziną.  

Zostaliście. 

Katarzyna Rewilak: – Tak, chociaż uważałam wtedy, że jedziemy tylko na tydzień i koniec. Ale po powrocie naturalne okazało się, że chcemy to kontynuować i coś robić dla związku – i tak zostaliśmy przy wspólnocie. Choć, powtarzam, to nie było tak, że mieliśmy jakieś wielkie problemy. Żyło nam się spokojnie i szczęśliwie. 

Fot. Dorota Papiernik, Katarzyna Rewilak

Jan Rewilak: – Jeśli o mnie chodzi, to miałem taką prostą refleksję. Skoro efekty tego wyjazdu dla nas były fantastyczne, to chciałem to przekazywać dalej i podziękować – „barterowo”. Zostałem, wszedłem w to i jestem do dzisiaj.  

Katarzyna Rewilak: – Po kolejnych wyjazdach, już bardziej jako pomoc, obudziliśmy się też rodzinnie i stwierdziliśmy, że trzeba się postarać, żeby nasz rodzinny czas był bardziej treściwy. Trzeba czasem się zatrzymać, zostawić inne rzeczy i poświęcić czas dzieciom i sobie nawzajem. Doświadczyliśmy, że to się samo nie dzieje, że jak się nie wyhamuje, w imię tych relacji, to po prostu czas ucieka. Zazwyczaj wybieramy to, co jest niezbędne, co jest pilne. Niekoniecznie ważne, ale pilne. Trzeba zrobić zakupy, trzeba odrobić z dziećmi lekcje, trzeba posprzątać. Ja jeszcze całe życie prasowałam. Ale dzięki naszemu zaangażowaniu we wspólnotę ułożyły nam się priorytety. Zaczęliśmy dbać o rzeczy ważne – choćby o czas w małżeństwie. Nie mówię, że to się od razu idealnie udaje. Bo to nie jest tak, że się jedzie na Kanę, wchodzi do wspólnoty i nagle się wszystko zmienia i jest idealnie. No nie. Dalej zawalamy, dalej nie zdążamy. Ale wiemy, że warto o to dbać. 

Powiedzieliście, że to wspólnota katolicka. Jak wygląda w niej rola duszpasterza? 

Katarzyna Rewilak: – Każde wydarzenie rekolekcyjne ma opiekuna – kapłana, który jest duchowym przewodnikiem. Natomiast w ciągu całego roku spotkania w grupach małżeństw odbywają się bez księdza. Wspólnota rozeznaje i daje odpowiedzialność osobom chętnym i zaangażowanym oraz, jeśli jest taka potrzeba, wspiera je w posłudze. Księża są obecni na wydarzeniach wyjazdowych. Sprawują opiekę duchową, sakramenty, służą rozmową.  

Zapraszacie też niewierzących. 

Katarzyna Rewilak: – Tak. Wszystko się dzieje z Panem Bogiem, ale w dużej wolności. Każdy korzysta na miarę tego, jak czuje, jak potrzebuje i jak chce. Mam jeszcze jedną myśl. Teraz jest taki trend, że całe życie rodzinne koncentruje się wokół dzieci. Zapewniamy im rozmaite zajęcia dodatkowe, troszczymy się o to, by były wykształcone. A tak naprawdę, jeśli małżonkowie nie zbudują dobrej relacji, to żadne zajęcia dodatkowe nie dadzą dzieciom tego, co mogą im dać szczęśliwi, kochający się rodzice. Jakoś tak mi się to kiedyś poukładało i zrozumiałam, że najlepszy prezent, jaki możemy dać naszym dzieciom, to zdrowa relacja między nami – rodzicami. Żeby one widziały, że my się kochamy.  

Fot. Dorota Papiernik, Katarzyna Rewilak

Gdzie można skorzystać z propozycji Wspólnoty? 

Katarzyna Rewilak: – Roczną formację Kana Welcome zaczynamy jesienią w rożnych miastach w Polsce.  

W Krakowie organizacyjne spotkania odbędą się w ostatni weekend października. Poza tym Kana Welcome ruszyła już w Warszawie i Opolu, a do ubiegłego roku działaliśmy jeszcze w Raciborzu i Lublinie. Od niedawna w Lublinie można skorzystać z nowej propozycji formacji – Kana Rodzice. Zapraszamy też do wzięcia udziału w innych wydarzeniach Misji Kana (w otwartych weekendach formacyjnych czy rekolekcjach). Informacje można znaleźć na stronie internetowej www.chemin-neuf.pl, w zakładce „nasze propozycje”. Jeśli to nie zaspokoi czyjejś ciekawości, zachęcamy, by się odezwać do Ewy i Andrzeja Dolnych – odpowiedzialnych za Kanę w Polsce. Ich dane kontaktowe również znajdziemy na stronie. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze